Anna Iberszer: Zaczęło się od tanga
- Tango i flamenco są poniekąd moimi znakami firmowymi, więc kiedy w Teatrze Dramatycznym pojawił się tytuł tak mocno związany z Hiszpanią, trafiłam tu i ja - mówi Anną Iberszer, aktorka i choreograf, w rozmowie z Jolantą Gajdą-Zadworną w tygodniku Sieci.
Kiedy uwielbiana przez telewidzów Francesca stała się teatralnym choreografem?
Anna Iberszer: Cha, cha. Choreografia pojawiła się w moim życiu jeszcze przed aktorstwem. Kiedy kończyłam studia na reżyserii dźwięku, rozpoczęła się moja taneczna przygoda z tangiem i flamenco. Zostałam poproszona o zrobienie choreografii do spektaklu "Na czworakach" Kazimierza Kutza w Teatrze Narodowym. Zobaczyłam teatr od środka i tak się zaczęło. Ówczesny dyrektor Narodowego, Jerzy Grzegorzewski, zaprosił mnie do kolejnego spektaklu - już w charakterze aktorki. "Sen nocy letniej" graliśmy jeszcze sześć lat, a ja połknęłam bakcyla i cała moja droga zawodowa od tej pory związana była ze sceną. Można powiedzieć, że choreografia doprowadziła mnie do teatru.
Teraz wprowadziła panią w gorące rytmy "Człowieka z La Manchy"?
- Tango i flamenco są poniekąd moimi znakami firmowymi, więc kiedy w Teatrze Dramatycznym pojawił się tytuł tak mocno związany z Hiszpanią, trafiłam tu i ja [śmiech]. I chociaż muzyka w spektaklu ma raczej charakter musicalowy niż hiszpański, bardzo chciałam, by tkwiące w nim elementy iberyjskie wydobyć i podkreślić - w choreografii, w ruchu scenicznym, ale też w charakterze postaci, w sposobie poruszania się, w obyczajowości.
Temperament to także znak rozpoznawczy policjantki z serialu "Ranczo". Widzowie pytają o Franceskę?
- Cały czas. Powtórkowe emisje sprawiają, że stale jesteśmy z widzami. I wszyscy liczymy, że uda się w końcu zrealizować zapowiadany kinowy film z bohaterami z Wilkowyj.