Artykuły

Bezkrólewie w Teatrze Polskim we Wrocławiu

Niewiele ponad dwa tygodnie pozostały do rozpoczęcia sezonu teatralnego, a największa scena na Dolnym Śląsku wciąż nie ma szefa. Krzysztof Mieszkowski jest tylko kandydatem na to stanowisko, a minister kultury, który ma podpisać jego nominację, do 21 sierpnia będzie na urlopie. Ten stan zawieszenia rodzi też podejrzenia, czy aby minister nie chowa w rękawie asa, który za pięć dwunasta zastąpi Mieszkowskiego? - zastanawia się Magda Piekarska w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Na ironię zakrawa fakt, że minister Kazimierz Michał Ujazdowski pochodzi z Wrocławia. I powinien mu leżeć na sercu los największej w mieście sceny. A zła passa Teatru Polskiego trwa wystarczająco długo. Rozpoczęło ją odejście z Wrocławia Jacka Wekslera siedem lat temu. Po nim dyrekcję objął Paweł Miśkiewicz, który wprowadził na scenę interesujący repertuar, ale poległ w walce z urzędnikami o pieniądze. Za kadencji Bogdana Toszy wprawdzie sytuacja finansowa teatru znacznie się poprawiła (ministerstwo współfinansuje teatr), ale poziom artystyczny leciał na łeb, na szyję. Zapadła decyzja o powołaniu nowego dyrektora. Mówiło się o powrocie Miśkiewicza, o Andrzeju Sewerynie, nad kierowaniem sceną zastanawiał się Wojciech Pszoniak, ale ostatecznie zwyciężyła kandydatura Krzysztofa Mieszkowskiego.

Tyle że do dziś kandydat nie jest dyrektorem - wciąż pod decyzją o jego powołaniu brakuje podpisu ministra. - Minister jest na urlopie, jego zastępca też - słyszymy w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Na pewno podejmie decyzję, jak tylko wróci.

Jest tylko w połowie

Sprawa jest o tyle niepokojąca, że Mieszkowski czeka na nominację już od kilku miesięcy. A w tym czasie minister kultury podjął decyzję w stosunku do innej polskiej sceny - Teatru Wielkiego w Warszawie, gdzie dyrekcję objął Janusz Pietkiewicz (Kazimierz Kord odszedł, prawdopodobnie do dymisji poda się Mariusz Treliński). Z kolei w Bydgoszczy akcja rozwinęła się według scenariusza, którego nie chcielibyśmy powtórzyć we Wrocławiu - Paweł Łysak został wybrany przez prezydenta miasta na szefa tamtejszego Teatru Polskiego, ale jego kandydaturę zawetował minister. Nie spodobało mu się to, że został wybrany bez konkursu. I tym samym bydgoska scena rozpocznie sezon bez szefa. Ten stan zawieszenia rodzi też podejrzenia - czy aby minister nie chowa w rękawie asa, który za pięć dwunasta zastąpi Mieszkowskiego?

Nikt nie będzie czekał

- To jest wykluczone - odpowiada Andrzej Pawluszek, wicemarszałek Dolnego Śląska, odpowiedzialny za kulturę. - Ta kandydatura nie jest w żaden sposób zagrożona. Nawet gdyby nominacja została wcześniej podpisana, i tak Mieszkowski zasiadłby w gabinecie dyrektora dopiero 1 września.

Opóźnienie w nominacji stawia pod znakiem zapytania repertuar całego sezonu. Twórcy, z którymi ma współpracować Mieszkowski, dają wyraz swojemu zaniepokojeniu. - Taka sytuacja jest szkodliwa dla teatru i dla Wrocławia - ocenia Przemysław Wojcieszek, który w Polskim miałby zrealizować jeden ze swoich nowych projektów. - Byłoby miło pracować we Wrocławiu, ale mam mnóstwo planów. Szykuję spektakle w Legnicy, Wałbrzychu, Warszawie, chcę rozpocząć zdjęcia do filmu. Jeśli nie wyjdzie tu, zrobię spektakl gdzie indziej. Ale jestem jednym z niewielu twórców, którzy zmieniają plany, większość ma zaklepany harmonogram z wyprzedzeniem. Dlatego dziwię się, że minister zwleka z podjęciem decyzji. Nawet gdyby miał nie podpisać nominacji, powinien jak najszybciej o tym poinformować. Inaczej grozi nam kolejny zmarnowany rok

- Sytuacja Teatru Polskiego jest dramatyczna - uważa Maja Kleczewska, która także obiecała Mieszkowskiemu wyreżyserowanie jednej klasycznej pozycji. - Mój kalendarz jest właściwie dokładnie zapełniony na dwa najbliższe sezony. Zostawiłam okienko dla Krzysia, ale jestem naciskana z różnych stron, bo niewiele osób w środowisku wierzy, że wrocławski teatr wyjdzie na prostą - konkluduje jedna z najbardziej utalentowanych młodych reżyserek.

Może zaszkodziły kaczki

Miejmy nadzieję, że nie spełni się czarny, bydgoski scenariusz i Teatr Polski nie stanie się ofiarą rozgrywek personalnych. Zresztą nie ma chyba ku temu wystarczających powodów - bo trudno uznać za taki umieszczenie dwóch kaczek na okładce "Notatnika Teatralnego", którego naczelnym jest Mieszkowski.

Na zdjęciu: Teatr Polski, Scena im. Jerzego Grzegorzewskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji