Artykuły

Miłość, muzyka i gwiazdy opery

Czardasze, arie operowe i operetkowe, piosenki i motywy filmowe mówiące o miłości bądź nią zainspirowane znalazły się w programie walentynkowego koncertu, jaki w niedzielny wieczór odbył się w Filharmonii Bałtyckiej. Publiczność wypełniła widownię do ostatniego miejsca, a po zakończeniu wystawiła artystom - Alicji Węgorzewskiej, Mirosławowi Niewiadomskiemu, Natalii Walewskiej oraz orkiestrze Amberto - najwyższe noty, nagradzając ich długimi i zasłużonymi owacjami na stojąco - o koncercie "Love Story, czyli walentynki w Filharmonii" pisze Ewa Palińska w portalu Trójmiasto.pl.

Miłość od zawsze stanowiła dla twórców największą inspirację. Jedni pisali o tej spełnionej, dającej szczęście, innych do tworzenia napędzały problemy sercowe bądź odrzucenie. Jeszcze inni z muzyki miłosnej robili narzędzie, za pomocą którego zamierzali wkraść się w łaski wybranki.

Kompozycje opowiadające o miłości bądź nią inspirowane są również bardzo lubiane przez publiczność. Nie dziwi zatem, że podczas niedzielnego, walentynkowego koncertu w Filharmonii Bałtyckiej na widowni zasiadł nadkomplet słuchaczy, ponieważ bilety na niektóre miejsca zdublowano. Obsługa PFB bardzo sprawnie postanowiła tę niedogodność naprawić, dostawiając dodatkowe krzesła.

Zachętę do wzięcia udziału w koncercie stanowił nie tylko wspomniany miłosny repertuar, ale też znakomita obsada. Gwiazdą wieczoru była Alicja Węgorzewska - mezzosopranistka, a że miłość z reguły dotyczy dwojga - to partnerował jej znakomity polski tenor, Mirosław Niewiadomski. W historii muzyki mamy jednak nie tylko arie czy piosenki miłosne, ale i przejmujące kompozycje wyłącznie instrumentalne - zaprezentowała je publiczności Orkiestra Amberto pod dyr. Natalii Walewskiej - skrzypaczki i od 20 lat koncertmistrza Orkiestry Polskiej Filharmonii Bałtyckiej.

Motyw z filmu "Love Story", habanera z opery "Carmen" G. Bizeta, "Belle" z musicalu "Notre Dame de Paris", motyw z filmów "Cinema Paradiso" czy "Titanic" - to skromny zarys tego, co znalazło się w programie niedzielnego koncertu. Artyści nie wchodzili za bardzo w interakcję z publicznością, bo funkcję łącznika pomiędzy muzyką a publicznością wziął na siebie Kamil Wicik - prezenter radiowy, wcielający się w rolę konferansjera. Dzięki jego komentarzom i prezentowanym ciekawostkom słuchacze mogli jeszcze bardziej delektować się muzyką, bo byli w stanie osadzić ją w odpowiednim kontekście.

Śpiewacy momentalnie wkradli się w łaski słuchaczy. Ich występ nie miał charakteru show, kreacje nie były przerysowane. Czarowali jedynie głosem, a że warunki wokalne mają nieprzeciętne, publiczność była ich występem urzeczona. Mnie osobiście nie przypadło do gustu jedynie wykonanie "Belle" z "Notre Dame de Paris". Aranżacja była zbyt agresywna, a energiczny rytm wybijany przez perkusję gryzł się z nostalgicznym charakterem piosenki. Tempo było zbyt szybkie, Mirosław Niewiadomski nie był w stanie wyraźnie wyśpiewać tekstu, przez co publiczności odebrano szansę delektowania się nim. A szkoda.

Wielkie brawa należą się natomiast Natalii Walewskiej, która nie tylko prowadziła Orkiestrę Amberto, ale i wykonywała liczne, karkołomne partie solowe. Czardasz Montiego, którym artystka zakończyła pierwszą część koncertu, zrobił na publiczności, ze mną włącznie, tak ogromne wrażenie, że po jego zakończeniu słuchacze nagrodzili go nie tylko brawami, ale i okrzykami zachwytu.

Druga część koncertu była jednym wielkim szaleństwem. Artyści zaprezentowali ciągiem największe hity, jak "Delilah" (śpiewane przez całą salę), "O sole mio" (w duecie na bis), "Con te partiro", "Aria ze śmiechem" z "Pericholi" Offenbacha (Alicja Węgorzewska w roli pijanej śpiewaczki przeszła samą siebie), "Caruso", a także instrumentalnie "Gabriel's oboe" czy fenomenalnie zagrane przez Natalię Walewską Tango Roxanne. Po zakończeniu brawom nie było końca i były to bez wątpienia owacje zasłużone.

"Love Story, czyli walentynki w Filharmonii" to projekt idealnie skrojony pod publiczność wymagającą, ale szukającą wytchnienia. Dało się zauważyć, że aranżacje były tworzone z myślą o konkretnych solistach, dzięki czemu udało się mocno wyeksponować ich największe atuty. Artyści pokazali, że da się zachować balans pomiędzy wysokim poziomem artystycznym a rozrywką dla szerokiego grona odbiorców i że ta muzyka poważna wcale nie musi być taka poważna, jak straszą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji