Artykuły

Paweł Aigner: Lubię demaskować umowność teatru

"Cyrano de Bergerac" to tytuł premiery, która od soboty zagości w repertuarze Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Z reżyserem Pawłem Aignerem rozmawia Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Marta Odziomek: Dlaczego rola Cyrana to - jak mówi obiegowa opinia - marzenie każdego aktora?

Paweł Aigner: Ponieważ jest to bohater w pewnym sensie kultowy. Postać skomplikowana, wielobarwna, w żadnym razie schematyczna ani typowa. Cyrano to jednocześnie osoba silna (jest żołnierzem) i krucha poprzez swoją uczciwość i kompleks związany ze swoim ogromny nosem.

Co więcej, ten tytuł nie jest zbyt często realizowany przez teatry w Polsce. To sztuka wieloobsadowa, pięcioaktowa, napisana wierszem. Sporo w niej trudności.

Czy w Teatrze Polskim odbył się casting do tej roli?

- Nie. Swój wybór oparłem na obserwacjach. Szukałem aktora młodego, żeby pokazać, że jego zachowanie to nie do końca sprawa za dużego nosa, który ma, ale kompleksów, które w nim siedzą, jakiegoś zahamowania w stosunku do kobiet, strachu przed odrzuceniem. Nie chciałem budować kontekstu starszego mężczyzny, który nie potrafi poradzić sobie z kobietami. W naszej inscenizacji zagra tę rolę Michał Czaderna.

Czy ingerował pan w treść sztuki?

- Nie, nie mam potrzeby przewracania pierwotnego tekstu do góry nogami, ale chcę odkryć, co w nim jest współczesnego. Raczej znajduję nowe sensy, aniżeli burzę dawny układ, strukturę dramaturgiczną. Podchodzę z życzliwością do tego, co przetrwało.

Mówi się, że jest to "komedia bohaterska". Czyli jaka?

- To klasyczny komediodramat, gdzie mnóstwo postaci jest zabawnych. Cyrano również nie jest pozbawiony śmieszności. Śmiech wynika także z różnych sytuacji - niektóre są nieprawdopodobne, więc jedynie dystans wobec tekstu jest w stanie je usprawiedliwić. Komediowość w "Cyranie..." jest po to, by sceny nonsensowne mogły być odbierane jako prawdopodobne. Sztuka ta ma dzięki komicznym sytuacjom swój wdzięk, a postaci w niej występujące po prostu się lubi.

A dlatego jest to komedia "bohaterska", ponieważ wszystko dzieje się wokół jednego bohatera. Przy okazji jest to sztuka spod znaku płaszcza i szpady.

Czego znakiem w pana spektaklu będzie za duży nos głównego bohatera?

- Widziałem już sporo interpretacji tego wielkiego nosa Cyrana. Jest potrzebny (Cyrano jest jak Pinokio - nie może być bez wielkiego nosa!), choć oglądałem też spektakle, w których aktorzy odgrywający tytułową rolę nie mieli go ogromnego.

Mnie on nie przeszkadza. W moim spektaklu sprawa nie będzie dotyczyć nosa jako takiego, ale kompleksów, które siedzą w głównym bohaterze. Podkreślam to, że jest silny, jest nawet w stanie kogoś zamordować, z werwą wywija szabelką, a wobec kobiet jest bezradny, wstydzi się ich, brak mu pewności siebie, kiedy jest w ich towarzystwie. Całość będzie taką zabawą - trochę serio, a trochę nie.

Paweł AignerPaweł Aigner Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta

Planuje pan przesłanie typu "liczy się piękno wewnętrzne, a to zewnętrzne jest tymczasowe"?

- Takie właśnie przesłanie jest bardzo silnie wyartykułowane w samym dramacie Edmonda Rostanda. Może całe nieszczęście Cyrana polega na tym, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że piękno wewnętrzne jest najważniejsze, a kiedy zaczął - to już umierał? Ostatni moment życia dał mu pewien rodzaj oczyszczenia - wiedział, że nic się już w jego życiu nie wydarzy więcej, więc wrócił do tego, co najistotniejsze - miłości do Roksany. I zdał sobie sprawę, że był przez nią kochany.

Jaki to będzie spektakl od strony wizualnej?

- To będzie dość duża inscenizacja, ale - ponieważ teatr ma sceniczne ograniczenia - wybraliśmy atrakcyjną dla widza przestrzeń, która jednocześnie dobrze wpisuje się w sam teatr. Otóż scenografia będzie... przedłużeniem teatru. Będą m.in. zrobione współczesnym językiem "cytaty z balkonów", które znajdują się po obu stronach okna scenicznego. Wykorzystamy też inne elementy architektoniczne, które przynależą do Teatru Polskiego.

Często reżyseruje pan w teatrze lalek. Dlaczego jest on panu tak bliski?

- Lubię rodzaj teatru mniej serio, w którym nie ma dramatycznej powagi. W teatrze lalkowym jest najbardziej kuglarsko i komediancko. Jest on na tyle formalny, że pozwala interpretować świat (choć lubię też reżyserowanie w teatrze dramatycznym oraz w operze), opowiadać o otaczającej rzeczywistości z dystansem.

Widziałam kilka pana spektakli i ośmielam się stwierdzić, że lubi pan, jak się na scenie dużo dzieje, jest żywiołowa akcja, aktorzy nie tylko grają, ale i śpiewają oraz tańczą.

- Tak, lubię, jak na scenie się dużo dzieje. Tutaj też zobaczycie państwo wiele scen "w moim stylu". Aktorzy na pewno będą musieli się napocić! Od miesiąca ćwiczą m.in. lekcje szermierki, uczą się nosić broń, pojedynkować.

Dodatkowo mają bardzo dużo pracy nad samym językiem. Sztuka napisana jest wierszem, którego nie przerabiamy na prozę, nie brutalizujemy ani nie wulgaryzujemy. Jeśli z wiersza robi się prozę, to widz przestaje rozumieć, co aktor mówi. A jak aktor mówi wierszem, to widz rozumie, co mówi, ale wtedy aktor - nieprzyzwyczajony na co dzień do wiersza - mówi nienaturalnie, trochę śpiewnie. Dlatego opanowanie mówienia wierszem wymaga czasu.

"Cyrano de Bergerac" będzie więc - można zawyrokować - spektaklem wyjątkowym, unikatowym.

- Staram się proponować tytuły, których brak w repertuarze danego teatru. Zwykle są to spektakle wieloobsadowe. Mam świadomość, że dobrze spisuję się w konwencji "teatru w teatrze", gdzie jest dużo mówienia, bieganie, śpiewanie i muzyka. Czuję, że aktorom potrzeba dystansu do świata i do samego teatru. Dobrze im zrobi, jeśli pobawią się na scenie, poczują radość tworzenia. Rzadko się zdarza, by inni reżyserzy proponowali taki rodzaj teatru, więc ja go realizuję, skoro dobrze mi to wychodzi. Choć nie ukrywam, że chciałbym również robić teatr kameralny.

Poza tym nie chcę oszukiwać, że teatr jest miejscem mówienia w jednym li tylko stylu, gdzie udajemy, że jesteśmy w wyimaginowanej rzeczywistości, ogarnięci prawdą absolutną, że aktorzy wszystko przeżywają na serio. Teatr to paradoks kłamstwa - w coś tam, co oglądamy, wierzymy i coś tam przeżywamy, ale wiemy, że oglądamy teatr - aktorów, którzy grają, udają, a nie zabijają się naprawdę. Całość odbywa się w konwencji "fajnego oszukaństwa" i ja lubię ową umowność teatru podczas spektaklu demaskować.

Czy Cyrano z pana spektaklu będzie figurą nam współczesną w jakimś sensie?

- Michał Czaderna to młody człowiek, a zatem jego wygląd już daje wrażenie, że będzie to bohater bardziej współczesny. Jednak ubrany będzie klasycznie, a sam spektakl będzie zrealizowany w sposób prosty, klarowny, dosłowny. A dosłowność też jest jakąś metaforą. Myślę, że jest spora grupa widzów stęsknionych teatru, który nie odkrywa na nowo "historii świata" - i to będzie propozycja dla nich.

Wierzę, że Michał Czaderna będzie takim prostym chłopakiem, który mierzy się z kompleksami. Ale w kostiumie, więc nie odklei się tym samym od swojej postaci ani od siebie - będzie aktorem, który gra Cyrana. Jedynie w finałowym monologu chciałbym, aby z aktora przeistoczył się w siebie samego. Mam nadzieję, że mu się uda.

Premiera o godz. 19. Kolejne pokazy 8, 10, 11, 12 i 13 marca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji