Artykuły

Wrażenia teatralne. "NIUTA"

komedya obyczajowa w 3-ch aktach Feliksa Dormanna i St. Romana Lewandowskiego. (Teatr Mały)

Roman Lewandowski, znany rzeźbiarz, posiada temperament, który przy najdrobniejszej przeszkodzie gotów jest do najgorętszej egzaltacyi, a nawet-do pasyi. Niesprawiedliwość, nieuczciwość, fałsz, obłuda wprowadzają go w szał. Gdy potrzeba bronić swej sprawy, nie powstrzyma się przed niczem, podobny w tem do owego krewkiego Francuza, który, zaczepiony niesłusznie przez konduktora kolejowego, brnął gwałtownie w szereg czynów, wymierzających sprawiedliwość, aż się ocucił... na galerach. Ludzie tacy mówią zawsze "prawdę" z nieustraszoną otwartością, nie wierzą w "głupie formy", dochodzą swych praw drogą najprostszą, naisamodzielniejszą. Gdy potrzeba rzucić w twarz rękawiczkę, "walą w pysk" tak silnie, że zaczepiający popamięta ten bolesny wypadek "ruski miesiąc", umieją stanąć czynnie przeciw dziesięciu, gdy należy zmiażdżyć jakąś nikczemność lub niegodziwość. To też, kiedy przed kilku miesiącami opowiadał mi Lewandowski, iż napisał "sztukę", byłem z góry przeświadczony, że nie znajdziemy w niej ani kropli wody różanej, że tam będzie akcya bez obłudy, owszem - ze znaczną dozą jaskrawości i goryczy. Obawiałem się jedynie, czy Lewandowski, bardzo czujny obserwator, przytem artysta gorąco kochający życie, zajmujący się wszelkimi jego objawami - nie pokaże nam znowu jakiejś nędznej rzeczywistości, którą uczyniły w teatrach warszawskich modną sztuki rosyjskie i tragi-komedye "kołtuńskie" Zapolskiej. Otóż spełniły się zarówno moje oczekiwania, jak moje obawy. "Niuta" ma barwy wyjaskrawione tak, iż niepodobna już posunąć dalej otwartości i szczerości. Matka jest rajfurką trzech swoich córek, które sprzedaje ze szczególnym jakimś spokojem i zaciętością. Ani razu, przez całe trzy akty, nie nawiedza ją świadomość, że spełnia czyn ohydny. Owszem, posiada umiłowanie swego rzemiosła, które się nazywa eufonicznie "życiem z własnych funduszów". Uważa, iż jest to sposób zarobkowania nie gorszy od innych. Dwie córki, Marya i Zofia, "chwalą sobie""również swe zajęcie. Tylko trzecia, Niuta, zatęskniła do innego życia. Jako najmłodszą, najłagodniejszą i najmniej zabiegliwą, sprzedano ją jakiemuś starcowi, który złożył dla Niuty w banku dwadzieścia tysięcy rubli, a całą rodzinę wspiera obfitymi datkami pieniężnymi. Niuta poznała młodego, idealnego, niedoświadczonego chłopca, Stanisława Zameckiego, pokochała go, jest gorąco przez niego kochana i - szuka w nim ratunku od otoczenia. Zamecki wyrywa Niutę z domu matki, bo nic nie wie o jej stosunku ze starcem. Wprowadza ją do swej rodziny, oddaje ją pod opiekę swej matce. Wszystko napróżno: stara rajfurka, "żyjąca z własnych funduszów", przychodzi odebrać swą córkę, boć nie dopuści, aby straciła przez niemądrą fantazyę córki dochody, jakie Niuta ma ze starca. Wyjawia więc Zameckiemu tajemnicę dotychczasowego życia Niuty. Zrywa się "narzeczeństwo". Sztuka zakończona.

Ten scenaryusz wiąże szereg epizodów i obrazów "obyczajowych lupanarowego pokroju. Na scenie prowadzą się gawędy ultra-"kawalerskie", a w sąsiednich pokojach... odbywają się rezultaty tranzakcyi. Szara, trywialna ohyda rozkosznej rodzinki wypełnia całą akcyę po brzegi. Gdzie się to dzieje? W jakiej sferze? Podobno w Warszawie, w domu wdowy po urzędniku lombardowym. Słyszałem uwagi, iż "u nas w Warszawie takiej sfery niema". Jest mi to obojętne. Może się dziać gdziekolwiek, byleby miało jakiś głębszy podkład. Ale właśnie tego podkładu nie wiele dojrzałem. Pisma zapowiadały "satyrę" w sztuce Lewandowskiego. Na upartego odnajdziemy jej nieco w kilku gorzkich uśmiechach autora, ale te giną śród jaskrawości charakterystyki. Afisz objaśnia, że sztukę napisali: F. Dórmann i St. R. Lewandowski. Gdzie się zaczyna w tej sztuce praca twórcza Lewandowskiego-nie wiem. Podobno Dórmann dostarczył jedynie scenaryusza, resztę zrobił Lewandowski. Świadczyłoby to, że autor ma znaczne poczucie sceny, bo drugi np. akt jest wcale zręcznie skomponowany. Nie brak tu i wad, zarówno w kompozycyi, jak w stawianiu figur i psychologicznem ich rozwijaniu. Zbyt wiele energii zużył autor na malowanie tła w dwóch pierwszych aktach, a zaniedbał całkowicie faktury dramatycznej w akcie ostatnim, najważniejszym. Niuta, mdła i niewyraźna od początku, pozostaje taką u samą do końca. Słuchacz nie umie sobie zdać sprawy z gatunku jej duszy, a wcale nie wie, ja kim był jej stosunek do owego starca, który jej płaci za miłość: walczy z nim? jest mu uległą? czy ma świadomość swego grzechu? czy walczy kiedy ze samą sobą? Te niewyraźne rysy charakteru odjęły trzeciemu aktowi znaczenie, jakie mógł był mieć w sztuce: uczyniły go na poły melodramatycznym, na poły trywialnie-krotochwilnym. Bunt Niuty nie ma dostatecznego dla widza wymotywowania, rozprasza się w zaznaczonych lekko pół słówkach. Najważniejszy i najciekawszy element sztuki - duszę Niuty - przytłoczył Lewandowski "kawałami" kawalerów-amantów, dyalogami rozwydrzonych sióstr i matki-proksenetki. I to jest śmiertelny błąd jego utworu.

Ohydę mieszczańskiego życia odtwarzają aktorzy nasi wcale dobrze na wszystkich scenach. W teatrze Małym uczyniono sobie z tego pewną specyalność, więc też niektórzy wykonawcy doszli do znacznego wydoskonalenia w charakterystyce typów. P. Bartoszewska była wyborną Łopacką: bogactwo szczegółów połączyła bardzo umiejętnie zasadniczym rysem duszy matki-rajfurki, a miano wicie: bezdennym, plugawym egoizmem. P. Mielnicki w drobnej roli birbanta Swojskiego pokazał jeszcze raz, że jest artystą sumiennym, pełnym humoru i rutyny. P. Dulębianka od pewnego czasu wszystkie postacie, jakie gra, wpędza w jakiś trans histeryczny; nie mają ani linii pewnej, ani głosu określonego, ani giestów zdecydowanych. Są wciąż na pograniczu pasyi, która zaciera charakter, a talentowi artystki szkodę wyrządza. Bardzo szczerym, chociaż za blizkim życia Zameckim był p. Kuncewicz. Rolę tytułową wykonała p. Sulima. Walczyła ona dość wyraźnie z niedomaganiami charakterystyki autorskiej, ale zwalczyć ich nie mogła. Dyskretniejsza od innych wykonawców, ale nazbyt chłodna, wpadła w tony bladawe i trwała w nich do końca sztuki. Było w tem zresztą najwięcej winy samego Lewandowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji