Artykuły

Emil Karewicz: Wdzięk czarnego charakteru

Krótko po 97. urodzinach 13 marca zmarł Emil Karewicz znany z ról Brunnera, Jagiełły i Mądrego w "Kanale".

Jego życie było naznaczone paradoksem polskiej historii: urodzony w Wilnie w 1923 r., obdarzony pięknym kresowym akcentem zagrał króla Jagiełłę w "Krzyżakach" Aleksandra Forda. Do ról powstańca w "Kanale" Andrzeja Wajdy i postaci Warszawiaka w "Bazie ludzi umarłych" Czesława Petelskiego musiał przejść drogę żołnierza II Armii Wojska Polskiego, zdobyć Berlin i wrócić na scenę w odbitym Niemcom Gdańsku.

Flirtujący akowiec

Od dziecka chciał być aktorem. Zadebiutował rolą Małpy w "Kwartecie" Krylowa w wileńskim Teatrze Małym. Jak wielu wilnian po wojnie przeniósł się do Gdańska, gdzie ukończył Studio Aktorskie Iwo Galla m.in. z Bronisławem Pawlikiem i Barbarą Krafftówną. Za powojenny sceniczny debiut uważał role kelnera Antosia w "Klubie kawalerów" Michała Bałuckiego w gdyńskim Teatrze Wybrzeże.

Po raz pierwszy pokazał się w filmie "Warszawska premiera" Jana Rybkowskiego o prawykonaniu "Halki" Moniuszki. Pierwszą mundurową rolą był porucznik Zaliwski, organizator partyzantki 1833 r. w "Młodości Chopina" Aleksandra Forda. Na dobre zapadł w pamięć kinomanów, występując w pierwszym polskim filmie o powstaniu warszawskim, czyli "Kanale" Andrzeja Wajdy.

W obrazie z 1956 r., obciążonym krytycznym stosunkiem komunistycznych władz do powstańczego zrywu, wcielił się w oficera o ludzkim obliczu. Gdy dowódcę oddziału "Zadrę" przedstawiono w mundurze i czapce polowej Werhmachtu, z komentarzem "on zwerbował ludzi", o postaci Karewicza wiele mówił już pseudonim Mądry. Narrator mówił, że "wpoił w chłopców żelazne zasady dyscypliny wojskowej". A jednocześnie grał żołnierza z dystansem, który w obliczu katastrofy nawiązuje flirt z łączniczką, idzie z nią do łóżku, bo wojna to ostatni czas na miłość. Po rozkazie przejścia kanałami do Śródmieścia, Karewicz zagrał załamanie. "Mądry", wychodząc z kanału pod lufy Niemców, jest dramatycznie gotowy na śmierć.

Ten ludzki wymiar zwrócił uwagę Marka Hłaski, najważniejszego młodego pisarza, który debiutował w czasie destalinizacji. Dlatego druga połowa lat pięćdziesiątych jest w biografii aktora związana z trzema ekranizacjami prozy Hłaski. Zaczął od kelnera Gienka w "Pętli" Wojciecha Hasa.

W "Ósmym dniu tygodnia" pokazał się w roli sublokatora Zawadzkiego, jednak film ujawniający depresje Polaków trafił na półkę. Najważniejsza okazała się pełnowymiarowa rola Warszawiaka w "Bazie ludzi umarłych". To iście conradowska postać - naznaczona zwątpieniem, ale i godnością, poczuciem obowiązku. Wymierzał ciosy w moralnych pojedynkach i pozostawał wierny męskim przyjaźniom.

Brzęczyszczykiewicz

W 1960 r. przyszła rola królewska - Jagiełły - w kolorowych "Krzyżakach", których obejrzało aż 32 min Polaków.

- Przed bitwą pod Grunwaldem rycerze krzyżaccy przynoszą Jagielle dwa miecze -wspominał. - Król krzyżuje je wtedy nad głową. Miecze błyszczały, koń na planie się płoszył, a ja przy każdym ujęciu zlatywałem na ziemię. Musiałem ostatecznie zagrać rolę, siedząc na koźle zbitym z desek, bo tylko w ten sposób mogłem dostojnie wypowiedzieć: "Biorę te miecze jako wróżbę zwycięstwa".

Jednak do legendy polskiego filmu przeszedł rolą Hermanna Brunnera, głównego przeciwnika Hansa Klossa w "Stawce większej niż życie" (1967-1968), choć zagrał tylko w pięciu odcinkach.

- Postawiłem na jakość! - komentował. - Miałem być wrednym typem, przeciwwagą dla szlachetnego Klossa, ale widocznie mam w sobie tyle wrodzonego wdzięku, że przebija się on przez czarny charakter roli. A poważnie: uważam, że role niejednowymiarowe są o wiele ciekawsze niż bohaterowie pozytywni.

Uczynił coś niebywałego: w kraju, gdzie 6 mln obywateli zginęło w wyniku niemieckie okupacji, zdobył sympatię rolą esesmana. - Samochodu nikt mi nie porysował - przyznawał.

Miał grać łajdaka o sadystycznych skłonnościach, ale robił to z przymrużeniem oka, bawiąc się grą, jakby występował w produkcji o Jamesie Bondzie, który zresztą był inspiracją serialu. Do potocznego języka przeszły powiedzonka: "Brunner alkohol i kobiety wyczuwa na kilometr", "Nie mogę patrzeć na bitego człowieka, nie mogę! Jeżeli bije ktoś inny", "Ja nigdy nie przegrywam ostatniej bitwy" i "Może przydałoby się pomyśleć o własnej skórze".

O swoim komediowym talencie, który przezierał przez postać esesmana, przekonał widzów "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Koncertowo zagrał gestapowca ze zdartym głosem, który nie daje się sobie rady z wypowiedzeniem nazwiska Brzęczyszczykiewicz i krzyczy wściekle, dobijając swoje gardło.

- Kilka razy dałem sygnały, że chciałbym i potrafiłbym grać komediowo, niestety, nie powierzono mi tego typu roli. Inni realizatorzy tego nie docenili - ubolewał.

Docenili, ale dopiero w 2012 r., gdy razem ze Stanisławem Mikulskim powrócił na ekran w kontynuacji serialu zatytułowanej "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" w reżyserii Patryka Vegi, według scenariusza Władysława Pasikowskiego, osnutego wokół motywu Bursztynowej Komnaty. Film jest znakomity, posługuje się pastiszem i chyba dlatego nie został doceniony.

Ryby i obrazy

W Teatrze Telewizji wystąpił w "Makbecie" Andrzeja Wajdy, "Fauście" Grzegorza Królikiewicza i "Kilku scenach z życia Glebowa" Tomasza Zygadły.

Teatromani podziwiali go jako Oktawiusza w szekspirowskim "Juliuszu Cezarze" w reżyserii Kazimierza Dejmka oraz Stomila w "Tangu" Mrożka w reżyserii Bogdana Cybulskiego.

W 1983 roku przeszedł na emeryturę, ale w 2005 r. powrócił na scenę Teatru Nowego w Łodzi, gdzie wyborowo zagrał Kalmitę w "Chłopcach" Grochowiaka.

- Koledzy uważali, że oszalałem - mówił, mając już 82 lat. I dodawał ironicznie, że sposobem na długowieczność jest zaczęcie dnia od pół litra... owsianki.

Miał też pozaaktorskie pasje - malowanie i wędkowanie.

- Zacząłem jeszcze w swoim Wilnie, gdzie jako siedmio-, ośmiolatek wspólnie z kolegami sprzedawaliśmy ubogim Żydom złapane przez nas w Wilejce ryby.

Po latach wygrywał w zawodach wędkarskich aktorzy -dziennikarze. Potrafił w ciągu 3 godzin złowić 370 uklejek. W okolicach Orzysza wędkarze nazywali go "czarną śmiercią szczupaka", bo potrafił złowić dziennie kilka dużych ryb.

Był honorowym ambasadorem Domu Artystów Weteranów w Skolimowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji