Artykuły

"Zemsta" jak telenowela wierszem. Przyciężkawa premiera Redbada Klynstry w Teatrze TV

"Zemsta" Aleksandra Fredry w reż. Redbada Klynstry-Komarnickiego w Teatrze TV. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Miała rozładowywać napięcia, niestety nuży. "Zemście" w reż. Redbada Klynstry w Teatrze TV brakuje lekkości i dopracowania.

Fredro wiecznie żywy. Wbrew narzekaniom teatralnych konserwatystów obok anglosaskich fars to komedie dziewiętnastowiecznego galicyjskiego hrabiego są wśród najczęściej powracających na polskie sceny sztuk. Nie wszystkie rzecz jasna, wiele tekstów pisarza pozostaje mało znanych. "Zemstę" jednak tylko od 2000 r. wystawiono już przeszło trzydzieści razy.

Historia dwóch skłóconych szlachciców godzonych przez miłość młodego pokolenia ma zdaniem niektórych ilustrować narodowe przywary i mówić coś ponadczasowego o Polsce i Polakach.

Poniedziałkowa premiera Redbada Klynstry - spektakl można obejrzeć już w sieci - jest bodaj siódmą realizacją "Zemsty" w Teatrze TV. Nie licząc filmu Wajdy z 2002 r.

Redbad Klynstra wystawia "Zemstę"

Reżyser Klynstra na co dzień jest aktorem, żeby było jasne, niezłym, choć w kinie ostatnio zobaczyć go można było w "Smoleńsku". Wcześniej stworzył porządne sceniczne role w spektaklach Nowego Teatru czy w "Irańskiej konferencji" Wyrypajewa.

Zaczynał ambitnie, pracując równolegle we wczesnych spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego i późnych Jerzego Grzegorzewskiego.

Nieźli aktorzy bywają jednak kiepskimi reżyserami. To żadna zasada, bywa też inaczej. Jednak nie w przypadku Redbada Klynstry. A gdy kiepski reżyser i niezły aktor jest zarazem jednym z nielicznych niezłych aktorów, czy artystów w ogóle, sprzyjających obecnej władzy - nieszczęście gotowe. I tak oto Klynstra reżyseruje już trzeci w ciągu trzech lat spektakl Teatru Telewizji.

TVP zapowiadała - proszę wybaczyć długi cytat, ale to perełka teatralnego reklamopisarstwa - że "Redbad Klynstra-Komarnicki, rezygnując w swojej inscenizacji z naturalistycznych odwzorowań i odchodząc od wiernie skopiowanego kostiumu epoki, spróbuje zmierzyć się z aktualnymi problemami, przemówić głosem czytelnym dla widza Anno Domini 2020. W jego interpretacji 'Zemsta' będzie utworem na zgodę, na rozładowanie napięcia, na pokonanie muru, jaki powstał pomiędzy współczesnymi Polakami, a wydobycie fredrowskiego dobrego śmiechu posłuży przyjrzeniu się nam samym ze zrozumieniem i dystansem".

Zawierucha jak Polański

Być może Fredro potrafi być jeszcze zabawny, mogę uwierzyć na kredyt. Niestety, reżyser Klynstra nie jest tu wypłacalny. I jeśli jakieś podzielone politycznym murem rodziny znalazły się właśnie w kłopotliwym więzieniu wspólnej kwarantanny, to w poniedziałkowy wieczór zjednoczyć je mogła nie tyle fraza hrabiego Aleksandra, ile pragnienie zmiany kanału.

Najśmieszniejszy żart tej "Zemsty" nie leży wewnątrz spektaklu, ale jest rodzajem, jak to mawiają humaniści, intertekstualnej gry - i wiąże się z obsadzeniem roli Papkina. Otóż Rafał Zawierucha zagrał w ostatnim filmie Quentina Tarantino młodego Romana Polańskiego. Polański zagrał Papkina w "Zemście" Andrzeja Wajdy z 2002. A teraz Zawierucha gra Papkina w nowej "Zemście" Redbada Klynstry.

To chyba niestety najbłyskotliwszy pomysł inscenizacji Klynstry.

Jeśli miała być polemiką z Wajdą - to reżyser nie doskoczył. Daleki jestem od uważania, że adaptacja Wajdy była nośnikiem ponadczasowych prawd o Polsce, sądzę, że nie do tego w ogóle służy "Zemsta" - ale po latach widać, że miała w sobie polot, pewną lekkość i zabawę. Jeśli ktoś chce wrócić koniecznie do Fredry w trakcie kwarantanny, lepiej wrócić do Wajdy.

Taka zabawa też - wnosząc po muzyczno-tanecznych wstawkach czy pewnym przerysowaniu - była zapewne celem Klynstry. Granica między grą z konwencją a dość słabym powtarzaniem konwencji jest jednak bardzo cienka. By bawić się w taką grę, trzeba zręcznie cyzelować półtony, półcienie, akcenty - precyzyjnie. Tu brakło na to bądź czasu, bądź twórczych sił.

Telenowela wierszem

I kończy się to tak, że Podstolinę Ewa Konstancja Bułhak gra jedną miną jako dość banalną niewyżytą podstarzałą zalotnicę, Michał Czernecki Cześnika Raptusiewicza pokrzykiwaniem - i też miną, dla odmiany zawadiacko srogą.

Przede wszystkim, niestety, wszyscy proszą się tu o pilne korepetycje z mówienia wierszem - o co władza, dbająca przecież o tradycyjną narodową kulturę, mogłaby zadbać, by suweren zrozumiał, o co we frazach narodowego poety chodzi. Mogłaby takich korepetycji tu udzielić np. Monika Strzępka, lewicowa artystka specjalizująca się w konserwatywnym podejściu do tekstu, rytmu, akcentu i średniówki. No ale wiadomo, nie ta opcja polityczna.

Nie zaszkodziłoby też z dwóch miliardów złotych danych TVP przez posłów PiS i prezydenta Dudę opłacić również paru dni więcej prób w "misyjnym" telewizyjnym teatrze. Bo na razie "głos czytelny dla widza AD 2020" sprowadza się do zaangażowania do roli dworskiego kucharza tancerza z "Tańca z gwiazdami" (Stefano Terrazzino) i do aktorskiej konwencji przypominającej telenowelę pisaną ośmiozgłoskowcem.

"Zemstę" najlepiej podsumować więc słowami samego Klynstry po premierze "Smoleńska": "Rozumiem, że wyszło, jak wyszło, ale jednak szkoda, że tak wyszło".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji