Artykuły

Krzysztof Penderecki. Kompozytor, który zawsze chodził własnymi drogami

W niedzielę rano Radio Kraków podało smutną informację, powołując się na potwierdzone wiadomości od rodziny - w wieku 86 lat zmarł w swym domu po długiej i ciężkiej chorobie Krzysztof Penderecki.

Pożegnanie

Polska kultura poniosła dziś wielką i niepowetowaną stratę. (...) Odszedł najwybitniejszy polski kompozytor współczesny, którego muzyki słuchano od Japonii po Stany Zjednoczone. Czerpiąc z bogatego dziedzictwa polskiej kultury, nadawał jej wymiar uniwersalny. Ciepły i dobry człowiek - napisał w mediach społecznościowych Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego.

W kolejnych godzinach w internecie pojawiły się następne wpisy, wyrażające żal z powodu śmierci słynnego kompozytora. Każdy podkreślał szczególne zasługi, jakie poniósł on dla polskiej kultury i wysoką rangę jego dzieł. Tymczasem za życia Pendereckiego bywało różnie: nieraz spotykał się z krytyką swojej muzyki, wygwizdywano jego koncerty, oskarżano o brak talentu. Kompozytor był bowiem skrajnym indywidualistą, od początku kariery podążał własną ścieżką, trzymał się z dala od wszelkich koterii i układów. I taki pozostał do końca swego życia.

Ośmioletni wirtuoz

Urodził się w 1933 roku w Dębicy. Wtedy było to miasteczko, którego większość mieszkańców stanowili chasydzi. Rodzina kompozytora miała inne korzenie: dziadek był Niemcem, a babcia - Ormianką. Oboje byli jednak spolszczeni, choć zachowywali swe ojczyźniane tradycje i obrzędy. Ojciec młodego Krzysztofa pracował jako adwokat, w domu Pende-reckich panował więc dostatek. Chłopak wychowywał się u boku starszego brata Janusza i młodszej siostry Barbary.

Muzyka interesowała go od małego: najpierw wsłuchiwał się jak ojciec gra amatorsko na skrzypcach, a potem wraz z nianią chodził słuchać wojskowej orkiestry dętej w Dębicy. Nic więc dziwnego, że ro-

Krzysztof Penderecki chętnie dyrygował wykonaniami swoich kompozycji

dzice posłali go na naukę gry na fortepianie. Ten instrument nie spodobał się jednak chłopcu: dlatego okazał się krnąbrnym uczniem i prowadząca lekcje nauczycielka szybko z niego zrezygnowała. Zdecydowanie lepsze emocje obudziły w nim skrzypce. Mały Krzysztof postanowił zostać ich wirtuozem, ćwicząc niemal codziennie od rana do wieczora.

Nuty na serwetkach

Pierwsze kompozycje zaczął tworzyć mając zaledwie osiem lat. Ponieważ w tamtych czasach trudno było o papier nutowy, starał się je wszystkie znać na pamięć, przez co wygimnastykował sobie umysł. Aby je grać, założył w szkole w Dębicy zespół, z którym dawał koncerty podczas różnych uroczystości. Koleżanka z klasy podarowała mu wtedy płytę z utworami Jana Sebastiana Bacha, które wywarły na niego wielki wpływ. Ponieważ fascynował się nie tylko muzyką, ale również literaturą i plastyką, rodzice wysłali go po maturze do Krakowa, by sam zdecydował, co chce dalej studiować. Decyzję podjął dosyć szybko -i w 1955 roku zaczął studia kompozycji w ówczesnej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (obecnie Akademia Muzyczna) pod Wawelem. Choć niezbyt pasuje to do jego późniejszego wizerunku, w tamtym czasie był typowym młodym człowiekiem: lubił się wygłupiać i ganiał za dziewczynami, a wobec nauczycieli bywał zuchwały i nieposłuszny. Za skrytykowanie utworu "Wierchy" Artura Malawskiego został ukarany - i musiał... napisać podwójne fugi. Jego marzeniem był wyjazd za granicę. - Żeby móc to robić, wziąłem udział w konkursie dla kompozytorów, w którym pierwszą nagrodą był właśnie paszport na Zachód. Postanowiłem, że go dostanę, ale na wszelki wypadek napisałem trzy różne utwory - jeden prawą ręką, drugi lewą -jestem oburęczny, więc nie stanowiło to dla mnie kłopotu - a o przepisanie trzeciego poprosiłem znajomą osobę z wydawnictwa. Wysłałem te trzy kompozycje i okazało się, że zająłem wszystkie trzy miejsca - opowiadał w "Gazecie Wyborczej".

Szpiegowska przesyłka

W latach 1959-1961 Penderecki komponował utwór, który otworzył mu drogę do światowej kariery. Początkowo zatytułował go "8'37" - bo tyle czasu miało trwać jego wykonanie. Potem zdecydował, że będzie on hołdem dla tych, którzy zginęli w wyniku eksplozji pierwszej bomby atomowej - "Ofiarom Hiroszimy - Tren". Dziś można by to uznać za świetny chwyt marketingowy: kompozytor wysłał burmistrzowi japońskiego miasta list z dołączoną partyturą i nagraniem. O kompozycji zrobiło się głośno.

Przesyłka z partyturą "Trenu" zaginęła w drodze z Polski do Kolonii. Okazało się, że zatrzymały ją służby celne, ponieważ uznały, że mogą to być... tajne plany dotyczące wojskowych tajemnic Układu Warszawskiego. Penderecki był już w Niemczech i nie mogąc się doczekać przesyłki, musiał odtworzyć partyturę z pamięci. Kiedy dostała ją orkiestra, muzycy początkowo nie chcieli jej wykonać. Uznali ją za kakofonię - i dopiero wyjaśnienia kompozytora sprawiły, że podjęli się tego zadania. Kiedy kilka dni później oryginalna partytura wreszcie dotarła, okazało się, że jest identyczna z tą spisaną przez Pendereckiego z pamięci. "Tren" był niekonwencjonalną kompozycją, ponieważ należał do muzycznego nurtu sonoryzmu. Polegał on w uproszczeniu na wydobywaniu nietradycyjnych dźwięków za pomocą tradycyjnych instrumentów, jak bębnienie, skrobanie czy skrzypienie na pudłach. Choć byli tacy, którzy gardzili sonoryzmem, wytykając mu skoncentrowanie na "efektach specjalnych", większość krytyków uznało dzieło Pendereckiego za wybitne. Jeszcze więcej splendorów spłynęło na polskiego kompozytora, kiedy napisał z okazji 700-lecia katedry w Muenster "Pasję według św. Łukasza". To dynamiczny utwór na chór chłopięcy, trzy chóry mieszane, trzy głosy solowe, recytatora oraz wielką orkiestrę symfoniczną, który twórca zadedykował swojej drugiej żonie - Elżbiecie.

Penderecki nie zamykał się na inne gatunki muzyki. Na przełomie lat 60. i 70. bywał w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia w Warszawie, gdzie tworzył abstrakcyjne kompozycje na elektroniczne instrumentarium. To właśnie tam nagrał niepokojące utwory, które stały się oprawą muzyczną filmu "Rękopis znaleziony w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa. To jedyny raz, kiedy Penderecki dał się namówić na napisanie soundtracku. Potem dostawał wiele takich propozycji, ale zawsze odmawiał. Dlatego filmowcy wykorzystywali jego wcześniej stworzone utwory - choćby Stanley Kubrick w "Lśnieniu", William Friedkin w "Egzorcyście" czy David Lynch w "Inland Empire".

Tajemniczy ogród

Poza muzyką wielką pasją Pendereckiego od wczesnej młodości były... drzewa. Kiedy przeprowadził się do odnowionego przez siebie XIX-wiecznego dworku w Lusławicach, stworzył tam na 30 hektarach wielki ogród, układający się w skomplikowany labirynt, tworzony przez ponad 15OO gatunków różnych drzew, krzewów i kwiatów. Lusławice to nie tylko miejsce odpoczynku Pendereckiego - to także Europejskie Centrum Muzyki, w którym odbywały się koncerty, seminaria i kursy, podczas których młodzi artyści mogli się uczyć od swego mistrza.

Całe życie artystyczne i prywatne koordynowała do śmierci Pendereckiego jego żona Elżbieta. Po raz pierwszy spotkał ją, kiedy miała 10 lat i pobierała lekcje fortepianu od... pierwszej żony twórcy. Młodej dziewczynce kompozytor wydał się wtedy niesympatyczny. Wszystko zmieniło się podczas wakacji w Juracie, kiedy Elżbieta miała już 16 lat. Para zakochała się w sobie i Penderecki postanowił rzucić dla niej żonę. Ślub odbył się w Dębicy w tajemnicy przed rodzicami dziewczyny. Nic dziwnego: kompozytor był starszy o 13 lat. "Dla mnie małżeństwo to jest najpierw fascynacja, a później - wielka przyjaźń. Dzieliłam wszystkie pasje Krzysztofa. Dbałam o dom, lubiłam gości, towarzystwo. A później starałam się wykorzystać swoje doświadczenie -organizowałam festiwale. Najpierw w Puerto Rico, potem Festiwal Beethovenowski" - podsumowała Elżbieta w książce "Pendereccy. Saga rodzinna".

Owocem małżeństwa są syn i córka. Łukasz (dostał imię po słynnej pasji - urodził się tydzień przed jej premierowym wykonaniem) ukończył cztery kierunki studiów - medycynę, psychologię, zarządzanie i polonistykę, a Dominika jest absolwentką filologii włoskiej. Z pierwszego małżeństwa z Barbarą kompozytor ma córkę Beatę, która pracuje jako dziennikarka kulturalna w Radiu Kraków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji