Artykuły

Krystyna Janda: "Żeby Polska była szczęśliwa". Specjalny pokaz "Danuty W." online

- Z upływem lat, zmianą władzy, atakami na Lecha Wałęsę ten spektakl stawał się niespodziewanie gorąco aktualny, żywo bolesny, wywoływał żal, złość i niezgodę na powracające ograniczenia - mówi Krystyna Janda w rozmowie z Dorotą Wyżyńską w Gazecie Wyborczej. "Danutę W." - hit warszawskiego Teatru Polonia - będzie można zobaczyć jednorazowo w sieci.

- Spektakl "Danuta W." odbył razem z upływającym czasem i zdarzeniami długą drogę. Był robiony w bardzo szczęśliwym dla Polski momencie, momencie spokoju, budującego się porządku, tworzącej się demokracji, sytuacji odczuwalnego dobrobytu. Był robiony jako przedstawienie historyczne, świadectwo, spojrzenie na wielką historię oczyma kobiety, żony, matki. Jako przypomnienie dla młodych pokoleń, opowieść o szczęśliwie zakończonej polskiej walce, bitwie o wolność, coś w rodzaju memento czasu niewoli, czegoś, co ma się nigdy nie powtórzyć - mówi Krystyna Janda.

I dodaje: - Nie będzie to wersja "Danuty W.", o jakiej bym marzyła - to rejestracja jednego z pierwszych granych spektakli, zrobiona na użytek wewnętrzny, niemniej przesłanie, sprawa, sens grania tego tekstu pozostały.

Teatry są zamknięte z powodu koronawirusa, ale wiele scen pokazuje swoje spektakle w sieci. Warszawski Teatru Polonia zaprasza w wielkanocny poniedziałek na jednorazowy pokaz swojego hitu "Danuty W." w reżyserii Janusza Zaorskiego i w wykonaniu Krystyny Jandy.

***

Dorota Wyżyńska: Gdyby nie koronawirus, co by dziś pani robiła?

Krystyna Janda: Zaglądam do kalendarza. Prowadziłabym od trzech tygodni próby do nowej premiery dla Och-Teatru, czeskiej sztuki pod tytułem "Wspólnota mieszkaniowa", a dziś konkretnie byłabym z wnuczką i przyjaciółmi we Francji w muzeum Sary Bernhardt, od dawna bardzo chciałam zwiedzić dom tej wielkiej aktorki. Wracałabym na święta.

O tym, że teatry będą zamknięte, dowiedziała się pani w podróży.

- Tak, po ostatniej premierze, naszej "LILY" i długim secie jej grania, wyjechałam odpocząć do Maroka. Wracałam w pośpiechu, wcześniej, niż zamierzałam, śpiesząc się przed zamknięciem granic, a potem przeszłam dwutygodniową kwarantannę, którą sobie sama zaaplikowałam, bo miałam za sobą trasę Marrakesz - Casablanka - Paryż - Warszawa, w przepełnionych samolotach i tłumach na lotniskach, w stresie. Wszystko to zbiegło się z zamknięciem teatrów.

Dla Teatru Polonia i Och-Teatru, dla nas, dla naszej fundacji, to "pocałunek śmierci". Jeśli ten stan zawieszenia potrwa długo, nie chcę myśleć, co się stanie. Na razie stoimy, pracujemy zdalnie z domów, staramy się odnaleźć w sytuacji i zminimalizować straty. Mieliśmy na szczęście trochę oszczędności, ale nie przetrwamy bardzo długo. Mamy konkretne powinności płatnicze każdego miesiąca, pracowników na etatach, czynsze, media, dziesiątki rzeczy do płacenia itd. - jak każde przedsiębiorstwo.

Publiczność może pomóc? Pomaga?

- Mieliśmy wiele biletów sprzedanych - sprzedawaliśmy już bilety nawet na spektakle lipcowe. Teraz zwracamy pieniądze, ale prosimy tych widzów, których na to w tej chwili stać, o wymienianie tych biletów na spektakle jesienne lub na bilety otwarte, do zrealizowania do końca roku. Muszę tu, korzystając z okazji publicznej wypowiedzi, podziękować naszym wiernym widzom, ostatnie dni przyniosły wpłaty - darowizny "na ratunek". Wzruszyło mnie to, naprawdę. Bardzo, bardzo dziękujemy.

Umie pani sobie wyobrazić teatr w nowej rzeczywistości pokoronawirusowej?

- O tak, doskonale to sobie wyobrażam. Nie mogę się doczekać. Choć, w moim wieku, boję się, chronię się specjalnie w tej chwili, prawie nie wychodzę. Ale dzień, w którym zagramy po raz pierwszy, będzie na pewno radością. Martwię się o zaplanowane premiery, przerwane próby, ale kiedy przyjdzie czas - będziemy gotowi... Na razie stoimy w dołkach.

Ciekawe, ile będziemy czekać na powrót publiczności i czy ludzie będą mieli w ogóle głowę do teatru, no i pieniądze. Zobaczymy.

Podczas kwarantanny na Facebooku czyta pani poezję. To powinność aktorki?

- Powinność? Może tak, ale to zależy od kondycji psychicznej. Wiem, że wielu kolegów jest już w stanie depresji, mają naprawdę wielkie problemy wszelkie, bytowe i rodzinne. Trudno wtedy czytać wiersze, nie stać ich na to. Ja będę czytać, póki jestem w stanie. Czuję poza tym, że to pomaga, że jeśli można, trzeba teraz coś ofiarować, pomóc, dać świadectwo wspólnoty i bliskości. Te wiersze są piękne, są pocieszeniem, formułują sprawy, uczucia, nadzieje i lęki, o których trudno mówić własnymi słowami.

Wiadomość o specjalnym pokazie online "Danuty W." okazała się światełkiem w tunelu, małą radością, jaką mogła pani dać swojej publiczności w tym trudnym czasie. Widać to było choćby po reakcjach w mediach społecznościowych. Wybór właśnie tego spektaklu nie był przypadkowy?

- Troszkę przypadkowy, bo tylko ten zapis, zrobiony zresztą z powodów czysto technicznych, dzięki powiązaniu z materiałami dokumentalnymi, jest do pokazania. Szczęśliwie, że to właśnie tym tekstem, tą opowieścią pani Danuty Wałęsowej możemy się podzielić. Nie będzie to wersja, o jakiej bym marzyła - to rejestracja jednego z pierwszych granych spektakli, zrobiona na użytek wewnętrzny, niemniej przesłanie, sprawa, sens grania tego tekstu pozostały.

Mam nadzieję, że nawet ta ułomna wersja będzie dla widzów ważna. Cieszę się na możliwość tej projekcji i dziękuję wszystkim twórcom i realizatorom za udzielenie nieodpłatnej zgody na tę jednorazową prezentację, a przede wszystkim dziękuję pani Danucie.

Jedno jest pewne, kiedy się ten koszmar skończy, zadbam o to, aby wszystkie nasze spektakle były profesjonalnie rejestrowane i zachowywane. To wielka nauczka.

Oczywiście nie wszystko z teatru żywego planu uda się pokazać w wersji internetowej, np. nie poczujemy zapachu szarlotki. W tekście, który ukazał się na Wyborcza.pl, zaproponowałam czytelnikom i czytelniczkom, aby sami tuż przed spektaklem upiekli ciasto według przepisu Danuty W. I żebyśmy zjedli po kawałku wspólnie przed ekranem.

- Bardzo dziękuję. Częstowałam szarlotką widzów po każdym spektaklu, jakbym dzieliła się chlebem. To było ważne.

"Danuta W."w reżyserii Janusza Zaorskiego to wielki hit Teatru Polonia, spektakl przyjmowany bardzo emocjonalnie. W teatrze widzi pani te łzy wzruszenia u publiczności, słyszy pani, jak ktoś z widzów coś dopowiada albo się oburza, albo wyjmuje flagę i nią macha, bo i takie zdarzały się historie podczas tego przedstawienia w Teatrze Polonia.

- Tak, no niestety, nie będzie tu kontaktu bezpośredniego, ale... ten spektakl odbył razem z upływającym czasem i zdarzeniami długą drogę. Był robiony w bardzo szczęśliwym dla Polski momencie, momencie spokoju, budującego się porządku, tworzącej się demokracji, sytuacji odczuwalnego dobrobytu. Był robiony jako przedstawienie historyczne, świadectwo, spojrzenie na wielką historię oczyma kobiety, żony, matki. Jako przypomnienie dla młodych pokoleń, opowieść o szczęśliwie zakończonej polskiej walce, bitwie o wolność, coś w rodzaju memento czasu niewoli, czegoś, co ma się nigdy nie powtórzyć.

Z upływem lat, zmianą władzy, atakami na Lecha Wałęsę ten spektakl stawał się niespodziewanie gorąco aktualny, żywo bolesny, wywoływał żal, złość i niezgodę na powracające ograniczenia. Pamiętam, przez te lata grania, co dla mnie i publiczności znaczyły ostatnie słowa spektaklu: "A czego bym chciała? Chciałabym, żeby Polska była szczęśliwa".

***

"Danutę W." będzie można zobaczyć 13 kwietnia o godz. 18 na profilu facebookowym Teatru Polonia oraz na Vimeo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji