Artykuły

Marcin Januszkiewicz: To wybór między głodem a ryzykiem zachorowania na koronawirusa

Marcin Januszkiewicz ze sceny teatralnej trafił do hurtowni paczek. Z koncertu - do samochodu dostawczego. - Od poniedziałku do piątku rozwożę przesyłki, a w weekendy prowadzę zajęcia. Piszę też piosenki, bo przecież wena kocha kryzysy - mówi aktor. Rozmowa z Łukaszem Kamińskim w Gazecie Wyborczej.

Marcin Januszkiewicz kilka dni temu napisał na swoim Facebooku, że sytuacja zmusiła go do podjęcia pracy radykalnie odmiennej niż dotychczasowa: "Drodzy, czasy mamy jakie mamy, ale powiem Wam - zaczyna mnie dziwić jak wielu ludzi dookoła nie zdaje sobie sprawy z tego, że świat jaki znaliśmy do tej pory się już skończył i nie wróci. I że nic nam się nie należy, żadna manna z nieba nie spadnie. (...) Do roboty. Walczcie. O siebie i o swoich bliskich. I o pracę też. Póki ona jeszcze jest". Aktor dostał lawinę komentarzy.

Marcin Januszkiewicz od prawie dziesięciu lat, kiedy ukończył warszawską Akademię Teatralną, dzielił swój czas między muzykę i aktorstwo. Występował w spektaklach Agnieszki Glińskiej (m.in. "Moralność pani Dulskiej", "Wichrowe wzgórza", "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", "Liżę twoje serce"), Macieja Englerta ("Hamlet"), Joanny Szczepkowskiej ("Czernobylska modlitwa"), Mariana Opani ("Cohen-Nahavica"). Występował m.in. w warszawskich teatrach Współczesnym i Studio oraz we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol. Współpracował też z muzykami, m.in. Piotrem Rubikiem. Komponuje także dla siebie, sięga również po teksty mistrzów - zrealizował spektakl/koncert "Osiecka po męsku".

Pandemia koronawirusa pomieszała mu, jak przytłaczającej większości ludzi na świecie szyki, plany, zobowiązania. Tymczasowo porzucił teatr i zaczął pracę w firmie dostarczającej przesyłki.

***

Łukasz Kamiński: Kiedy podjął pan decyzję, że czas rozejrzeć się za pracą poza sceną muzyczną czy teatralną?

Marcin Januszkiewicz: Dość wcześnie. 13 marca miałem jeszcze próby do musicalu "Sunset Boulevard" w Operze Novej w Bydgoszczy. Potem zaczął się ten cały raban, a ja zacząłem kwarantannę. Po dwóch tygodniach rozmyślania nad sobą i rzeczywistością dookoła, między ćwiczeniami oddechowymi a przygotowywaniem sobie jedzenia i sprzątaniem naokoło w kuchni zrozumiałem, że nie ma co dłużej czekać. Trzeba rozejrzeć się za inną pracą. Bo przyszłość dla artystów nie rysuje się wcale optymistycznie.

Jest w tym jakiś paradoks. Bo to dzięki artystom wielu pozamykanych w domach ludzi zachowuje zdrowe zmysły. Filmy, muzyka, literatura są jak kotwica normalności.

- Podobnie jest trochę ze sportowcami. Ja jestem zapalonym fanem sportu, tenisa przede wszystkim. Tak na dobrą sprawę wiele zawodów może odbywać się bez publiczności. Przecież większość odbiorców sportu i tak ogląda go w telewizji. Wpływy z telewizji są wyższe niż wpływy z biletów. W teatrze jest natomiast zupełnie odwrotnie.

Jak teraz wygląda pana dzień?

- Zupełnie inaczej niż do niedawna. W pracy, którą dostałem z polecenia przez moją siostrę, muszę się stawić o 6 nad ranem. Ja z racji zawodu pracuję chętniej w nocy. Zdarza się więc, że o 6 nad ranem to raczej chodzę spać. Teraz jednak mam pobudkę o 4.30. Zupełnie upadł dla mnie mit ośmiogodzinnego dnia pracy. Wydawało mi się do tej pory, że 8 godz. to norma, a tymczasem normą jest 12 czy 14 godzin. I albo ci to pasuje, albo do widzenia. Pracuję teraz zwykle między 6 a 19. Zazwyczaj 2-3 godz. w ciągu dnia trwa segregowanie paczek, reszta to już praca w terenie.

Ale proszę nie mnie zrozumieć źle, nie narzekam. Przez pierwsze dni trochę się gubiłem w tym, jak prawidłowo te paczki posegregować, jak prawidłowo je skanować. Ale ta praca dla mnie to również niesamowita kopalnia charakterów i osobowości. W magazynie pracują głównie mężczyźni, testosteron leje się strumieniami. Przez maski trudno jest kogokolwiek rozpoznać. Każda twarz to maska, każdy do maski jest podobny. Ale teksty, jakie tam padają, osobowości, jakie się tam przetaczają, to dla mnie jako aktora prawdziwa inspiracja.

Rozwożenie paczek jest dziś dość niebezpieczne, jak każda praca, która wymaga kontaktu z innymi.

- Racja. Ale proszę przejrzeć aktualne oferty pracy: kasa w sklepie, rozwożenie paczek, praca na budowie. Nie ma wielkiego wyboru. Wiem, że to, co robię, jest obarczone ryzykiem, ale zachowuję spokój. Przestrzegam zasad higieny, dbam o zdrowie i odporność, prawidłowo się odżywiam, uprawiam sport.

A jeśli mnie to licho dopadnie, to zrobię wszystko, żeby się z niego wyleczyć. Może zabrzmi to brutalnie, ale być może niedługo naprawdę wiele osób stanie przed wyborem: głód czy ryzyko zachorowania na koronawirusa? Nie ma złotego środka. Jest natomiast regularna wypłata co dwa tygodnie.

Trudno wytrzymać w maseczce?

- Trudno w maseczce kogoś rozpoznać.

Dla wielu artystów nie jest jest żadną nowością sytuacja, w której pracują w "normalnych" zawodach, żeby po godzinach móc grać, pisać czy śpiewać.

- Ze mną jest nieco inaczej. Do tej pory miałem to szczęście, że zajmowałem się właściwie wyłącznie sztuką. Przez pierwsze sześć lat po skończeniu szkoły byłem aktorem etatowym, Maciej Englert zobaczył mnie w dyplomie i od razu zatrudnił. Od czterech lat natomiast działam na własną rękę jako zawodowy wolny strzelec.

I do niedawna nie mogłem narzekać na brak pracy. Nagrywałem własną muzykę, koncertowałem m.in. z Piotrem Rubikiem, pisałem piosenki dla innych artystów, grałem w teatrach. Zdarzały mi się oczywiście chude miesiące, ale zawsze udawało mi się spaść na cztery łapy. Teraz musiałem znaleźć sobie nowe zajęcie, by mieć co włożyć do garnka.

Nie porzucił pan sztuki całkowicie, prowadzi pan na YouTubie zajęcia z aktorstwa.

- Oczywiście, bo jak nadejdą już czasy, że będę mógł wrócić do aktorstwa, to znów zajmę się tym, co potrafię najlepiej. Tymczasem od poniedziałku do piątku rozwożę paczki, a w weekendy prowadzę zajęcia. Piszę też piosenki, bo przecież wena kocha kryzysy.

Wracając jeszcze na chwilę do sportu - sądzi pan, że kultura przejmie znaną ze sportu opcję pay-per-view, gdzie płaci się za poszczególne wydarzenia?

- Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądała postpandemiczna przyszłość. Ale już dochodzą mnie głosy, że niektóre teatry się przekształcają w teatry online. Pytanie tylko, czy dla ludzi przywykłych do oglądania meczu piłkarskiego w telewizji równie naturalne będzie oglądanie w telewizji czy na komputerze spektaklu teatralnego.

Dla wielu pójście do teatru jest wydarzeniem dnia. Trzeba je zaplanować, przygotować się do niego, ubrać. Dla wielu ludzi jest to też forma towarzyskiego spędzania czasu. Czy więc siedzenie w kapciach, szlafroku i popijanie herbaty podczas spektaklu będzie miało ten sam smak?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji