Artykuły

Co robi Aleksandra Kurzak? "Gotuję rosół, oglądam seriale, ćwiczę nowe role. Kwarantanna mi nie doskwiera"

- Zdążyłam na ostatni pociąg z Londynu do Francji. Utknęliśmy z mężem pod Paryżem, gdzie są największe restrykcje - mówi nam Aleksandra Kurzak. Co porabia sławna śpiewaczka? I co by teraz robiła, gdyby nie koronawirus? - pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.

Koronawirus zastał mnie w Londynie. 14 marca śpiewałam tytułową rolę w "Traviacie" Verdiego w Royal Opera House - Covent Garden. W Anglii nie podjęto wtedy żadnych działań zapewniających bezpieczeństwo obywateli. W Londynie życie toczyło się normalnie - wydawało się to zupełnie oderwane od rzeczywistości.

Ja natomiast postanowiłam zrezygnować z występów już po pierwszej "Traviacie". Zaczęło mi brakować komfortu psychicznego: na scenie wszyscy ściśnięci, chór i soliści, nie wiadomo było, czy można komuś podać rękę, czy nie, czy można się przybliżyć, czy lepiej nie, a z partnerem na scenie zawsze jest bliski kontakt. Dyrekcja Covent Garden poprosiła mnie o udział w drugim spektaklu, który w końcu i tak odwołano. Zdążyłam jeszcze tego samego wieczoru na ostatni pociąg do Francji przed zamknięciem granicy. Mój mąż Roberto Alagna przyjechał z Wiednia i oboje utknęliśmy pod Paryżem.

Spędzamy ten czas z naszą córką Maleną, która ma teraz sześć lat. Właśnie włożyłam tartę do piekarnika. Nareszcie jesteśmy razem. Dbamy o to również w normalnych warunkach, ale teraz mamy większy komfort, bo nie musimy iść na próbę, spektakl czy jakiś ważny zawodowo raut. Dlatego kwarantanna aż tak bardzo mi nie doskwiera.

Co robię? Gotuję. A to lasagne, a to rosół - wszystko można śledzić na moim Instagramie. Nie maluję się, nie stroję. Mój dzień zaczyna się często w samo południe, bo oglądamy seriale do późnej nocy. Zaczęłam trochę ćwiczyć. Na samym początku zrobiliśmy generalne porządki, bo w naszym podparyskim domu nie bywamy za często, odkurzyliśmy wszystkie sprzęty, wyrzuciliśmy miliony niepotrzebnych papierów. W sumie był to dobrze spożytkowany czas.

Przyznaję, że jest to dziwna sytuacja. Rejon paryski, gdzie jest najwięcej zakażeń, podlega ostrym restrykcjom. Jesteśmy właściwie uwięzieni w domu. Żeby wyjść, trzeba wypełnić formularz na oficjalnej stronie internetowej państwa. Otrzymuje się kod kreskowy, który jest potrzebny w razie kontroli policji. Trzeba podać adres zamieszkania i o której wyszło się z domu, bo na zewnątrz można przebywać tylko przez godzinę dziennie.

Oczywiście poniosłam straty. Przepadły mi spektakle "Traviaty" Verdiego i "Pajaców" Leoncavalla w londyńskiej Royal Opera House, gdzie miałam śpiewać rolę Neddy, streaming do kin i recital w Mediolanie. Opera Bawarska w Monachium przedwcześnie zakończyła sezon artystyczny, nie zaśpiewam więc Alicji w nowej produkcji "Falstaffa" Verdiego. Nie wystąpię też w Paryżu na koncercie promującym moją nową płytę, której premiera też została wstrzymana. Niektóre teatry wypłaciły śpiewakom gaże - czasem w stu procentach, czasem tylko w 20. Te wynagrodzenia są bardzo ważne zwłaszcza dla młodych i rzadziej obsadzanych kolegów.

Nie przestaję pracować. W domu przygotowuję wokalnie i pamięciowo nowe partie. Są to Tosca ze słynnej opery Pucciniego i Santuzza z "Rycerskości wieśniaczej" Mascagniego. Uczę się też Amelii z "Simona Boccanegry" Verdiego i Roksany z "Króla Rogera" Szymanowskiego, którego premiera ma się odbyć na przełomie 2020 i 2021 roku. Przed oficjalnym ogłoszeniem nowego sezonu artystycznego nie zdradzę, gdzie to się odbędzie, mogę tylko powiedzieć, że w jednym z najważniejszych teatrów operowych na świecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji