Artykuły

Z kulturą powinniśmy obcować twarzą w twarz

Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku, opowiada o tym, jak wygląda teatr w czasie pandemii, o trudnej pracy zdalnej i tęsknocie za kontaktem z drugim człowiekiem. Rozmowa Małgorzaty Klimczak w Głosie Szczecińskim.

Teatr bez widzów. Jaki to jest teatr?

- Jest mi bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony chciałbym odpowiedzieć szczerze, a z drugiej - jestem trochę rozdarty. Nie ma teatru bez widzów. Jeżeli ktoś sobie wyobraża, że naszą artystyczną twórczość jesteśmy w stanie przenieść do Internetu, to jest utopia. To oznacza, że umrzemy. My przygotowujemy się do tego, że ta sytuacja jednak kiedyś się skończy. Liczymy, że odmrażanie nastąpi jakimiś etapami jak najszybciej. Jesteśmy pełni wielorakich pomysłów, chcemy je realizować, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że to niewyobrażalne, by widzowie weszli w maskach na widownię, a artyści grali w maskach na scenie. To jest jakaś groteska, bliższa Gombrowiczowi, Kantorowi czy Mrożkowi, niż sceniczna działalność. Wyobrażam sobie, że moment, w którym będziemy mogli wszystkich zaprosić, to jest moment, w którym będziemy mieli poczucie absolutnego bezpieczeństwa. Dlatego bardzo mocno kibicuję tym, którzy mają o to zadbać -naukowcom, ludziom służby zdrowia.

Jak się czujecie w takim teatrze?

- Psychicznie czujemy się fatalnie. Istota działania instytucji artystycznej polega na nieustannych interakcjach, które mają często wymiar bardzo emocjonalny. My jesteśmy tego pozbawieni. Nawet jeśli przeprowadzę wideokonferencję ze swoimi współpracownikami, jest to tylko namiastka tego, w czym normalnie funkcjonuję. Spotkanie się wszystkich, pogadanie o różnych sprawach, wyrażenie swoich emocji, to potrzeba tak immanentna, jak zwykła rozmowa ludzi, którzy są sobie bliscy. Jest nam z tym bardzo źle i zdaję sobie sprawę z tego, że są środowiska, którym jest jeszcze gorzej, ale to nie zmienia faktu, że trzymamy się jakoś i próbujemy robić wszystko, żeby funkcjonować w tej odmienionej rzeczywistości. Nie poddajemy się złym emocjom, ale mamy poczucie, że to jest dla nas jakiś wojenny stan. I tak jak niektórzy twórcy w czasie wojny tworzyli wybitne rzeczy, pisali, komponowali, tak musimy zgodzić się z tym, że "Inter arma silent Musae", czyli "w czasie wojny muzy milczą". Docierają do mnie pytania z różnych środowisk, dlaczego tak mało jest nagrań naszych spektakli w sieci. Otóż nie rejestrowaliśmy naszych spektakli w innym celu niż po to, by móc je wiernie odtworzyć przy kolejnych wznowieniach. A różnica między prostym nagraniem z jednej kamery, a czymś, co można pokazać w sieci, jest kolosalna. Profesjonalna działalność sceniczna wymaga jednak właściwego anturażu realizacyjnego. Udało nam się to w dwóch przypadkach. Mieliśmy cichą nadzieję, że spektakl "Na kwaterunku" wystawiony na 200-lecie urodzin Stanisława Moniuszki zainteresuje Teatr Wielki i będziemy mogli pokazać go na tamtejszej scenie, dlatego postanowiłem zarejestrować ten spektakl za pomocą większej liczby kamer oraz profesjonalnie zmontować. Zadbaliśmy też o jakość dźwięku. Podobnie było przy premierze "Guru". Nagraliśmy kilka spektakli, żeby można było zmontować najlepsze fragmenty. I to się udało. Dlatego te dwa przedstawienia pokażemy. "Na kwaterunku" już można oglądać.

Inne teatry też nie mają profesjonalnych nagrań, więc nie mają co pokazywać w sieci. Pokazują inne rzeczy.

- Kuchnia sceniczna pozwala na to, żeby na obraz nałożyć dźwięk nagrany wcześniej, dlatego mamy wrażenie, że w sieci dzieje się coś na żywo. Jednak akustyka w warunkach domowych uniemożliwia stworzenie czegoś, co będzie miało wymiar takiej jakości, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Staramy się z tej jakości nie schodzić.

W maju miała być premiera "My Fair Lady", są plany na następny sezon. Praca w operze jakoś się toczy.

- Oczywiście, że tak. Przygotowania do "My Fair Lady" cały czas trwają. Nasza pracownia scenograficzna i krawiecka, poza szyciem maseczek i innych rzeczy dla służby zdrowia, cały czas przygotowuje się do premiery. Tylko że nie będzie jej w maju, nie będzie też na początku przyszłego sezonu, tylko raczej na początku przyszłego roku. Zakładam bowiem, że pod koniec wakacji i na początku sezonu 2020/2021 wrócimy do normalnej pracy jako zespoły artystyczne.

Może w mniejszych grupach, a z czasem już wspólnie, ale żeby móc zaprosić widzów, psychicznie przekroczyć Rubikon i poczuć się komfortowo, musi upłynąć trochę czasu. Dlatego planuję, że na początku przyszłego roku kalendarzowego "My Fair Lady" będzie pierwszą naszą premierą po pandemii.

Czyli w 2020 roku nie zobaczymy już żadnej premiery?

- Na pewno nie. Natomiast cały czas pracujemy nad nowym repertuarem, który będzie po wakacjach. Wszystko zależy od tego, jak będzie się rozwijała sytuacja. Jeżeli będzie pozytywna, to chcielibyśmy grać te rzeczy, które cieszą się u nas niesłabnącą popularnością i które spowodowały, że Opera na Zamku zaczęła być rozpoznawalna w całej Polsce i nie tylko. Na pewno z Jerzym Wołosiukiem, dyrektorem artystycznym Opery na Zamku, uczynimy wszystko, żeby ten repertuar był intrygujący dla wszystkich. Mam nadzieję, że wierna publiczność operowa będzie do nas przychodziła tak samo licznie, jak przed pandemią.

Czy widzowie, mając możliwość oglądania spektakli w domu, zrezygnują z chodzenia do teatru, czy odwrotnie, ci, którzy nie chodzili, zachęceni tym, co zobaczyli w sieci, będą chcieli zobaczyć teatr na żywo?

- Odpowiedź na to pytanie jest tak samo trudna, jak odpowiedź na pytanie, czy po pandemii ludzie wrócą do kin. Czy zostaną w domu z nosem wlepionym w ekrany platform streamingowych. Obcowanie z żywą kulturą, siedząc na widowni i oglądając spektakl, który dzieje się na naszych oczach w sensie muzycznym, dramaturgicznym, tanecznym, jest moim zdaniem tak samo nie do zastąpienia, jak fakt oglądania wirtualnego muzeum. Jeśli nie poczujemy zapachu eksponatów, jeśli nie będziemy mogli zobaczyć szalonych Japończyków fotografujących się przed obrazem Leonarda da Vinci, to nie poczujemy tego niezwykłego majestatu kultury, z którą możemy i powinniśmy obcować twarzą w twarz. Czując, smakując i wyobrażając sobie różne rzeczy, przy których płaski obraz i nie wiem jak profesjonalna rejestracja, nie jest w stanie zastąpić. Pod tym względem nie mam wątpliwości, że publiczność wróci i będzie chciała oglądać spektakle na całym świecie, dlatego, że nie wyobraża sobie życia bez tego. Natomiast na pewno będzie jakaś część społeczności, która będzie chciała oglądać wydarzenia kulturalne w sieci. Myślę, że też nie można ich pozbawić tej możliwości, ponieważ troszkę pozbawilibyśmy się możliwości dialogowania z tymi, którzy chcą z kulturą obcować wyłącznie w taki sposób, albo po prostu nie mają możliwości przyjść do opery. Musimy robić wszystko, żeby nikogo nie wykluczać. Dlatego opracowałem projekt przebudowy naszej strony pod kątem jej interaktywności i złożyłem go do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Chciałbym na niej umieszczać filmy, które będą zachęcały do przychodzenia na nasze spektakle. Strona będzie na miarę XXI wieku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji