Artykuły

Ich troje

"Jakobi i Leidental" Hanocha Levina w reż. Joanny Zdrady w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Julia Korus w Teatrze dla Was.

"Jakobi i Leidental" w Teatrze Śląskim wciągnie każdego, kto już w pierwszej scenie pozwoli uwieść się niezwykłej konwencji sztuki, stworzonej w klimacie dawnych cyrków, małomiasteczkowych jarmarków, fałszujących katarynek i nie zawsze śmiesznych clownów. Choć charakter przedstawienia zdaje się odrealniony, zaskakująco celnie uderza w tematy jak najbardziej przyziemne. Cena marzeń, definicja szczęścia, samotność, manipulacja i rozczarowanie to tylko niektóre z problemów, które zostają w głowie na długo po opuszczeniu widowni Sceny Kameralnej.

Jakobi - Leidental - Rut

Życie dwóch przyjaciół, Itamara Jakobiego i Dawida Leidentala, toczyłoby się tak jak dawniej w rytm stukania kostek domina, gdyby pierwszy z nich nie zapragnął nieznanej mu dotąd niezależności. "Jesteśmy innego rodzaju" - Jakobi bez ogródek powie przyjacielowi prosto w twarz i pójdzie szukać swojego - i tylko swojego - życia. Leidental gubi się w nowej sytuacji. Co robić z nagle odzyskanym czasem? Co począć z darowaną wolnością, która szybko urasta do dojmującego poczucia samotności? W tym samym czasie Itamar (wieloznaczny i zdeterminowany Artur Święs) nie próżnuje. Złapany przez Rut Szahasz (czyli wyrachowaną, toksyczną Grażynę Bułkę) w sidła zauroczenia, łapczywie chłonie nową znajomość i najchętniej skreśliłby całą swoją przeszłość, z tym nudnym Leidentalem na czele (świetny Andrzej Warcaba). Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste.

mina - uśmiech - grymas

Jest za wcześnie, by iść spać, więc osamotniony Leidental, żeby nie zwariować, wychodzi z domu. Szybko zauważa, że byłego przyjaciela bardzo zajmuje znajomość z Rut, obdarzoną zdecydowanie kobiecymi kształtami pianistką, skrytą zalotnie pod koronkową parasolką. Leidental zdaje się nie zauważać jednak, że między uśmiechami Jakobiego i Rut niekoniecznie jest miejsce na trzecią osobę. Mimo to, Dawid nie odstępuje ich na krok. Jest absorbujący i natrętny, pojawiając się nagle w kawiarni albo zachodząc drogę gdzieś na spacerze. Im bardziej Itamar próbuje go przepłoszyć, tym większą aktywność i godną podziwu konsekwencję prezentuje były przyjaciel. Leidental jest jednocześnie coraz bardziej dostrzegany przez Rut. I - co ciekawe - coraz przychylniej przez nią traktowany.

konkurencja - walka - poniżenie

Walka o względy Rut nabiera rozpędu. Itamar, początkowo zachłyśnięty życiem na wolności, z czasem staje się rozdrażniony, zarówno nachalnością znajomego, jak i kobiecą niejednoznacznością. To przez nieustanne gierki Rut, mężczyźni są gotowi zadawać sobie ból, poniżać się nawzajem i demaskować słabości rywala. Uwikłani w coraz bardziej niezdrowe relacje, niestrudzenie dążą do realizacji swoich celów: Itamar szuka potwierdzenia, że jego decyzja o diametralnych zmianach była słuszna, Leidental zaś utwierdza się w przekonaniu, że żyje po to, by odbijać się w oczach innych ludzi. Rut natomiast, coraz bardziej apodyktyczna, rozkapryszona i niezdecydowana, zupełnie prostymi kobiecymi sztuczkami owija sobie wokół palca obu dojrzałych panów.

dominacja - manipulacja - posłuszeństwo

Itamar w ślubie z Rut widzi dowód na to, że jest komuś potrzebny. Leidental natomiast dostrzega w nowej sytuacji swoją szansę: dając siebie samego w prezencie, staje się kimś pomiędzy dyspozycyjnym asystentem i nie do końca wygodnym towarzyszem życia. Ślub staje się momentem przełomowym dla całej trójki. Jakobi wyraźnie traci tę siłę, która wypchnęła go z monotonii w przygodę: bohater jest coraz bardziej zmęczony, gaśnie i zapada się w sobie. Choć potrafi jeszcze podnieść głos, to ostatecznie i tak jest posłuszny żonie. Leidental natomiast jest posłuszny w sposób bezwarunkowy: spełnia jej zachcianki, wyprzedza je nawet, by sukcesywnie zawłaszczać całą przestrzeń wokół małżonków.

przyjaźń - miłość - samotność

Trudno im znosić siebie nawzajem, a na białych twarzach coraz rzadziej goszczą jakiekolwiek emocje. Po marzeniach, które w ostatecznym rozrachunku okazały się pozbawione sensu, pozostał bohaterom jedynie gorzki smak rozczarowania, zniszczonej przyjaźni i wypalenia. Tylko upiorny kataryniarz (hipnotyzujący Łukasz Guzy), niezmiennie zagadkowo zadowolony, to pojawia się, to znika, grając swoje mroczne melodie, zapraszając Jakobiego, Leidentala i Rut do odśpiewania kolejnego songu. Z ust odrętwiałych dawnych przyjaciół, kochanków, bliskich, padają pytania: co warto, czy warto? Na pewno warto zobaczyć polski debiut reżyserski Joanny Zdrady i dać się wciągnąć w odczytany jej oczami dramat Hanocha Levina, w którym przenikają się monotonia, przygoda i marazm; ewolucja, rewolucja i klęska; zadowolenie, cierpienie i porażka; Bułka, Warcaba i Święs

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji