Artykuły

Halina Ołdakowska, nowa dyrektorka Opery Wrocławskiej: "Ta praca to projekt mojego życia"

W czerwcu poznaliśmy nazwisko nowej dyrektorki Opery Wrocławskiej. Została nią związana przez wiele lat z NFM Halina Ołdakowska. Funkcję w operze obejmie od września, ale już teraz została oficjalnie zatwierdzona przez Zarząd Województwa Dolnośląskiego.


Operą po odwołaniu dyrektora Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego kierowała pełniąca obowiązki dyrektora Ewa Koleszko. W grudniu Zarząd Województwa Dolnośląskiego zadecydował o ogłoszeniu konkursu na dyrektora opery. Oferta kandydata musiała zawierać m.in. plan działalności artystycznej placówki na kolejne dwa sezony, strategię pozyskiwania pozabudżetowych środków finansowych i plan promocyjny.


Do pierwszego etapu zgłosiło się 15 kandydatów, do drugiego przeszło ośmioro. Zwyciężyła Halina Ołdakowska, absolwentka wrocławskiej Akademii Muzycznej na wydziałach Wychowania Muzycznego oraz Kompozycji, Dyrygentury, Teorii Muzyki i Muzykoterapii.

Przez ostatnią dekadę była zastępcą dyrektora Narodowego Forum Muzyki. Operą kierować będzie przez kolejnych pięć lat. Do współpracy zaprosiła światowej sławy barytona Mariusza Kwietnia, który będzie pełnić funkcję dyrektora artystycznego oraz znanego dyrygenta Bassema Samira Akiki, który obejmie stanowisko dyrektora muzycznego.
Rozmowa z Haliną Ołdakowską, nową dyrektorką Opery Wrocławskiej
Będą rewolucje w Operze?

- Najważniejszy jest dla mnie nurt główny z zapraszanymi gwiazdami. Ale nie tylko na nich chcę budować operę. Bardzo zależy mi na ludziach młodych i utalentowanych. Chcę postawić na działania edukacyjne i na operę młodych. Zamierzamy wyławiać zdolnych, którym damy możliwość udziału w spektaklach z doświadczonymi artystami. Planujemy, żeby jeden ze spektakli w roku, który będzie naszą produkcją, obsadzany był studentami 4. i 5. roku studiów wokalnych.


Za czasów pani dyrektor Ewy Michnik, gdy teatr był w remoncie, opera wychodziła na zewnątrz. To był sukces. Chcemy tę tradycję kontynuować. Jednak przede wszystkim chcę grać w teatrze.

Chciałabym wydłużyć sezon artystyczny, ale nie w sensie formalnym. Teatry operowe nie grają od końca czerwca do początku września. Planujemy na ten czas przygotować atrakcyjną ofertę letnią z plenerami, z wyjściem poza budynek. Nie myślę tylko o Wrocławiu. Na Dolnym Śląsku jest wiele miejsc, gdzie teatr może się zaprezentować. W regionie są wspaniałe twierdze, w Oleśnicy wielki, piękny park. Marzy mi się prezentować tam nasze spektakle. Dodatkowo dla dzieci i dla dorosłych chcemy robić spacery operowe, spotkania i dedykowane spektakle.
A co z wrocławskimi artystami? Są na miejscu, poza tym gwiazdy kosztują.

- Działalność teatru chcę oprzeć na zespołach opery, bo to doskonali artyści. Co do funduszy - pracowałam przy wielu dużych projektach NFM, przy Wratislavii Cantans i wiem, że do zrobienia dużych wydarzeń artystycznych nie zawsze potrzebny jest olbrzymi budżet. To często kwestia umiejętności negocjacyjnych oraz moich i dyrektorów artystycznych relacji z gwiazdami. Absolutnie zmieścimy się w budżetach, a mamy też zamiar pozyskiwać dodatkowe środki.
Dobrała sobie pani bardzo znanych współpracowników. Jaki był klucz tego wyboru?

- Praca z nimi od początku była moim marzeniem, właściwie nie brałam pod uwagę innych opcji. Dobrze się uzupełniamy - ja jestem dyrektorem opery, Mariusz Kwiecień jest dyrektorem artystycznym, a Bassem Akiki muzycznym. Potrzebujemy na stanowiskach artystycznych znanych nazwisk, które poniosą nas promocyjnie. Dyrektorzy muszą też mieć spore doświadczenie sceniczne i kontakty. Jestem przekonana, że osoba Mariusza rewelacyjnie zadziała, zwłaszcza, że mówiąc żartem, zamienił Nowy York na Wrocław i Metropolitan Opera czy Royal Opera House na scenę wrocławską. To świadczy o tym, że Mariusz też widzi w Operze Wrocławskiej ogromny potencjał.


Uważam, że jednoosobowe zarządzanie stroną artystyczną i menedżerską opery nie przyniesie efektu, o który mi chodzi. A jest to absolutnie projekt mojego życia, podchodzę do niego bardzo ambicjonalnie i uważam, że szanse na rozwój opery rosną wielokrotnie, jeśli pracujemy w zespole.


Jak pani widzi współpracę z NFM?

- Jestem w dobrych relacjach z dyrektorem NFM Andrzejem Kosendiakiem, już rozmawialiśmy o wspólnych planach. Raczej chcielibyśmy korzystać ze swoich zasobów niż konkurować. Chcę zadbać, by w naszym repertuarze były opery barokowe, są popularne, powiedziałabym nawet, że modne. Nie ma w operze orkiestry barokowej, a NFM ma świetną. NFM ma festiwal Wratislavia Cantans z dyrektorem Giovannim Antoninim, to jest wielkie nazwisko w świecie opery. Tu również widzę przestrzeń do współpracy. Możliwych połączeń jest wiele.
Kiedy nowe tytuły pojawią się w repertuarze?

- Mamy mało czasu, żeby przygotować nową premierę. Pierwszą planujemy na okres karnawału 2021. Autorski program będziemy grać od nowego roku, a na początku sezonu zagramy spektakle repertuarowe. We wrześniu przywitamy się z publicznością galą, która nawiąże do pierwszego spektaklu po wojnie zagranego w Operze Wrocławskiej. 75 lat temu, 8 września, zagrano tu "Halkę".


Co z planami rozbudowy opery? Chodzi o te tereny za budynkiem.

- Projekt ten został przygotowany przed laty. Trzeba go zaktualizować. Opera wymaga rozbudowy, obecny budynek jest za ciasny dla zespołów. Muszę mieć jednak czas, żeby dokładnie sprawdzić dokumentację, zweryfikować ją i zaprojektować zmiany. Teraz priorytetem jest przygotowanie sezonu, bo ten zaczyna się już za miesiąc i 10 dni. To jest najważniejsze.
Co mogłoby być pierwszym widowiskiem plenerowym?

- To będzie nowa propozycja, trwają rozmowy na ten temat. Jeszcze nie czas na to, żeby mówić o szczegółach.
Ostatnio opera nie miała najlepszego PR-u. Nie potrzebuje pozytywnej kampanii wizerunkowej?

- Nie chciałabym odnosić się do tego, co w operze działo się przed moją kadencją. Wolę skupić się na promowaniu swojego programu. Pewnie powinniśmy odświeżyć stronę internetową, trochę inaczej zorganizować inne kanały komunikacji. To z pewnością służy promocji programu opery, a on jest absolutną podstawą i musi być na najwyższym z możliwych poziomów.


Pandemia sporo zmieniła w myśleniu firm o swoich budżetach i sposobie finansowania różnych przedsięwzięć, także kultury.

- Z pewnością. Zmienić musi się też sposób myślenia instytucji kultury. W rygorze pandemicznym mamy salę wypełnioną w połowie, co przełoży się na atrakcyjność oferty dla sponsorów. Ale dołożymy wszelkich starań, żeby też w tym czasie nawiązywać partnerskie relacje. Nie chcę, żeby nasze projekty wychodziły od tego, że mamy jakąś skromną kwotę na ich realizację. Wolę, żeby to były wizje artystyczne na najwyższym poziomie z doskonałą realizacją.
Metropolitan Opera rejestruje spektakle i pokazuje je w kinie, w dobie pandemii instytucje kultury udostępniały archiwa. Bierze pani pod uwagę takie działania na wypadek podobnych wydarzeń?

- Taka produkcja jest niemiłosiernie droga, więc nie mogę tak sobie powiedzieć "nagrywajmy". Dyskutowaliśmy o tym z dyrektorami i jednak sztuka, o którą nam chodzi, to ta, kiedy spotkamy się z widzem bezpośrednio. Mamy nagrania naszych widowisk, które będziemy udostępniać w internecie, natomiast przede wszystkim zależy nam na tym, żeby ludzie przychodzili do opery. A spektakle udostępniane w sieci będą raczej zaproszeniem do obejrzenia ich na żywo.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji