Peszek jako faszysta i Masłowska za darmo w sieci
"Powrót Tamary" Michała Buszewicza w reż. Cezarego Tomaszewskiego w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
"Powrót Tamary" Michała Buszewicza w reż. Cezarego Tomaszewskiego w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
82 miliony złotych, czyli 16,28 milionów funtów szterlingów - za tyle w tym roku sprzedano najdroższy obraz polskiego artysty w dziejach. A właściwie - artystki, bo mówimy o Tamarze Łempickiej, legendzie art déco i skandalistce. Sezon teatralny szybko się ostatnio skończył - i szybciej się zaczyna.
W ostatni piątek w warszawskim Teatrze Studio nastąpił „Powrót Tamary”. Grają go też dziś.
Reżyser Cezary Tomaszewski najczęściej kojarzony jest z zabawą z muzycznymi formami, dawnymi hitami od opery po wodewil i absurdalnym poczuciem humoru. Przykład? Grany od Nowego Jorku po Europę Wschodnią hit „Cezary idzie na wojnę” z Komuny Warszawa.
Teraz oglądamy Tomaszewskiego w innym wydaniu – tym razem nikt nie śpiewa na scenie, choć muzyki jest w tym spektaklu sporo. Razem z dramaturgiem Michałem Buszewiczem („Kibice”, „Aktorzy żydowscy”) i aktorami Studio Tomaszewski zabiera nas do Włoch roku 1927. „Przypominam, że jesteśmy w państwie faszystowskim” – witają publiczność aktorzy Filip Perkowski i Marcin Pempuś, stemplując „paszporty” widzów na schodach Teatru Studio.
Na scenie wita nas monumentalna i ironiczna zarazem scenografia artystycznego duetu Bracia – lekko surrealny pałacyk, kręcący się wokół własnej osi na scenie obrotowej. W tej właśnie willi na Łempicką czeka Gabriele D’Annunnzio. Wybitny włoski dramatopisarz i prominentny prekursor włoskiego faszyzmu.
Nienawiść do obcych i imperialna megalomania powoli zagarniają kolejne sfery życia, a kulturalne panie i kulturalni panowie zadają na scenie pytanie trochę z ducha dzisiejszych kulturalnych felietonistów, patrzących na „zbyt radykalne” protesty środowisk LGBT – „czy zachowywanie bon tonu w państwie faszystowskim dalej jest bon tonem?”.
Teatralna kolacja i podróż w czasie
Zanim jednak wylądujemy w faszystowskich Włoszech, Tomaszewski z Buszewiczem zabierają nas w inny, dość niezwykły moment. Bliżej w przestrzeni i czasie. Wrzesień 1990, Warszawa – w Teatrze Studio premierę ma „Tamara” wg kanadyjskiego dramatopisarza Johna Krizanca, w reżyserii Macieja Wojtyszki. To będzie jedna z najgłośniejszych premier początku nowej Polski. Prezydentem jest Wojciech Jaruzelski, choć kraj od 9 miesięcy nie nazywa się już PRL.
Po bilety na „Tamarę” stoją kolejki, a ich ceny w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze dobiegają jakichś 500 zł. Spektakl jest niezwykły – można podążać za aktorami różnymi ścieżkami, śledzić różne wątki w różnych pokojach, a w cenie biletu jest „wykwintna kolacja”. Wypada tam być.
To do tego wydarzenia nawiązuje dzisiejszy spektakl Tomaszewskiego. Jego pierwsza mówi o przedstawieniu sprzed 30 lat, druga to skondensowana opowieść o Łempickiej, D’Annunzio i faszystowskich Włoszech.
Gdy przejdziemy już odprawę paszportową, zaczyna się więc licytacja pamiątek z „Tamary” 1990 – ulizany licytator wspomina sukces sprzed 30 lat, zachęca do „nabycia choćby iskierki tego blasku”.
Idą pod młotek rekwizyty, ale sprzedaż zakłóca okrzykami „Nie dotykać! Nie siadać! Nie korzystać!” siedzący w kącie krewki starszy pan – może weteran sceny, a może po prostu teatralny portier. Starszego pana gra Jan Peszek. Licytacja szybko przejdzie w teatralną anegdotę, a ta – w opowieść kogoś, kto na „Tamarę” się nie załapał – bo bilety za drogie.
Faszyzm w tonacji buffo
Potem zacznie się „Tamara” właściwa – Peszek przedzierzgnie się w D’Annunzia, starca już właściwie, żyjącego wizją romansu z mającą przybyć do Włoch piękną malarką ze Wschodu. Sonia Roszczuk jako Łempicka, Polka żydowskiego pochodzenia i kosmopolityczna artystka, będzie w tym faszystowskim świecie ostoją oświecenia i humanistycznych ideałów.
Wszystko to rozgrywa się w tonacji mocno buffo, wśród atłasów i pluszów, między brawurowo gardzącą światem dookoła Sonią Roszczuk a tryskającym demonicznym starczym witalizmem i jadowitą ironią Peszkiem. Tomaszewski gra w „Powrocie Tamary” z legendą spektaklu wielowątkowego, z symultaniczną akcją w różnych pokojach naraz – stąd komiczne zapętlenia czy odgrywanie wielu akcji jednocześnie już w jednej, klasycznej przestrzeni sceny.
W finale pada prosta i ważna teza – u zarania teatru III RP leżało ostrzeżenie przed nadchodzącym faszyzmem. Ostrzeżeniem tym był spektakl, który mocno zapisał się w pamięci szeroko pojętego „kulturalnego warszawskiego towarzystwa” – ale faszyzm z tego wspomnienia jakoś uleciał, jak mało ważny egzotyczny kostium. „Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ta sztuka nie była o romansach i kolacji?” – pyta w finale potomek człowieka, który nie wszedł na „Tamarę”.
Kultura jako seans uprzywilejowania i głuchy telefon, polityczna diagnoza faszyzującego się państwa – tak, ale półtoragodzinny „Powrót Tamary” to też dowcipna opowieść o sztuce jako niedoskonałym choć wciąż najlepszym narzędziu przepowiadania przyszłości, krytyki teraźniejszości i wspominania przeszłości. Przekonać się możecie o tym dziś, ale też w czwartek (20 sierpnia) i niedzielę (23 sierpnia), a potem 18, 19 i 20 września.
Masłowska on-line
Jeśli teatr w warszawskim Pałacu Kultury wam nie po drodze, w swoim domu i całkiem za darmo możecie obejrzeć jeden z najlepszych spektakli Grzegorza Jarzyny, jedną z ostatnich wielkich ról Danuty Szaflarskiej i jeden z najwybitniejszych polskich dramatów ostatnich 20 lat – wszystko za jednym zamachem. Filmowa wersja przedstawienia„Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej z TR Warszawa dostępna jest na platformie Ninateka.pl.
Groteskowy obraz trzech pokoleń polskich kobiet żyjących wspólnie w niewielkim mieszkaniu; błyskotliwe gry z językiem, który już nie komunikuje, polską pamięcią i rzeczywistością społeczną, a także przedstawieniami tej rzeczywistości. Przypomnijmy, jak Masłowska opisuje w „Między nami…” polskie kino „zaangażowane”: „Rzecz dzieje się w Polsce (...), lecz zdjęcia kręcone są częściowo na Litwie, częściowo w Katowicach. Bohater, Jasiek, mieszka w radioaktywnym bloku. Pewnego dnia jego pijany ojciec górnik, zataczając się na stary poniemiecki kredens z witrażykami, łamie sobie obie ręce i obie nogi. Dla rodziny Jaśka zaczynają się ciężkie czasy. Aby utrzymać umierającą na raka rodzinę, chłopak jest bezrobotny i wpada w złe środowisko. Wszędzie przemoc, ponure ugory blokowisk (…). Niestety w tym samym czasie brat Jaśka zachorowuje na białaczkę. Lecz on bierze sprawy w swoje ręce".
To i wiele więcej – w zaledwie 80 minut. Gdyby ktoś wytłumaczył mi, czemu z filmowej wersji spektaklu Jarzyny zniknęła ostatnia scena dramatu, pokazywana przecież w teatrze, ufundowałbym prywatną nagrodę krytyczno-teatralną.
Dziś, 19 sierpnia, także
Verø – koncert on-line w Arenie Gliwice, godz. 19:00, w ramach On Festiwal. Scena My Name Is New
Fotofestiwal w Łodzi – wystawy on-line
Krakowski Spleen Stream – Czytanie ma głos – spotkanie z Łukaszem Orbitowskim
Do poczytania
„Podkreślanie mojej inności i razi mnie, i bawi". Polska aktorka nagrodzona na prestiżowym festiwalu
Wybitny architekt i designer Jerzy Zalszupin nie żyje. „Byłem tak wychowany, by się bać Polaków”
Krzysztof Varga czyta listę pieśni zakazanych w kościołach przez diecezję płocką. Są tu Beatlesi, Piotr Rubik i Leonard Cohen
Raper Wujek Samo Zło i Kodym z „Apteki” rozdają prezenty od IPN w Zamku Ujazdowskim, czyli jak prawica koncert organizowała
Cytat dnia:
"Pandemia nadaje wszystkiemu cech pandemonium; jedyną wystarczająco plastyczną perspektywą zdaje się perspektywa psychodeliczna" – Dorota Masłowska, „Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu, odc. 26 – @hot16challenge” – Dwutygodnik.com