Artykuły

Kazik według Szczerka

"Kazik, ja tylko żartowałem" Ziemowita Szczerka w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

"Kazik, ja tylko żartowałem" Ziemowita Szczerka w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.


Ziemowit Szczerek i Piotr Sieklucki zrobili spektakl z Kazikiem w tytule i piosenkami Kazika na scenie. Tak próbują opowiedzieć ostatnie cztery dekady historii Polski.


Najpierw dobra wiadomość. Piotr Sieklucki, reżyser i odtwórca głównej roli w „Kazik, ja tylko żartowałem”, umie śpiewać - i to całkiem dobrze, z aktorskim zacięciem. Nieważne, czy robi akurat Krzysztofa Cugowskiego, czy Kazika Staszewskiego albo Krzysztofa Skibę. Sieklucki w przerwie między graniem, reżyserowaniem i dyrektorowaniem Teatrem Nowym Proxima mógłby pójść spokojnie do „Twoja twarz brzmi znajomo”, programu, w którym chodzi o wierne odwzorowanie znanego artysty estrady. Na scenie towarzyszy mu czwórka brawurowych muzyków grających na żywo i gdzieś od połowy przedstawienia - śpiewająca Katarzyna Chlebny.

Sieklucki wciela się w fikcyjną postać Staszka - kolegę (alter ego?) Kazika, zawsze w jego cieniu, który próbuje szczęścia z własnym zespołem, przechodzi kolejne dole i niedole Polski lat 80., 90. i XXI wieku. Handluje czymkolwiek w Berlinie Zachodnim, pirackimi kasetami pod Pałacem Kultury, gra na weselach, wreszcie - zostaje artystą disco polo i staje się wielką gwiazdą PiS-owskiej Polski.

Sieklucki swój spektakl komentował tak: „To sentymentalna, ale mocno gorzka historia człowieka, (…) którego zdusił Balcerowicz, dojechali postkomuniści, a na końcu wyszydził Wałęsa. Spektakl jest historią człowieka, który był jak Polska”.


Spektakl jak felieton


Trochę ogólne? Tak właśnie będzie. W „Kazik, ja tylko żartowałem” napisana historia jest mocno pretekstowa, ma umożliwiać w miarę płynne przechodzenie od kawałka do kawałka. Jakby Sieklucki i Szczerek nie wiedzieli, na ile tworzyć na scenie postać, na ile po prostu zrobić w teatrze koncert i komentować to, co się śpiewa.


Sceniczny Staszek nie jest postacią, choć postać udaje - jest zlepkiem poglądów i bon motów publicysty, politologa i prozaika Ziemowita Szczerka. Jego uczucia, wspomnienia i relacje z innymi ludźmi są tylko retorycznym pretekstem do wygłaszania kolejnych sentencji. Nieważne, czy chodzi o wspomnienia o Kaziku, surowym wiejskim wuju Kazimierzu, co wsi nienawidził, czy o żonę Mariolkę.


I jeśli jakimś trafem to nasze pierwsze spotkanie ze szczerkową myślą, to może być nawet ciekawie. Gorzej, jeśli twórczość publicystyczną Szczerka już znamy. Wtedy można mieć wrażenie, że na dwie godziny utknęliśmy, np. w przedziale kolejowym, z lubiącym wielokrotnie wypowiadać swoje bon moty i poglądy publicystą. Tekst „Kazik, ja tylko żartowałem” to mocno za długi felieton z przerwami na piosenki i dość topornie wstawianymi cytatami z twórczości tytułowego artysty.


Sceniczny felieton, jak zawsze u Szczerka, jest o tym, jak to czujemy się bardziej z Zachodu niż ze Wschodu, jak to obecne zmiany polityczne są konsekwencją wypierania ludowej kultury, ludowych oczekiwań, w ogóle ludu i ludowości; a jak to zarazem idealizacja ludu głupia jest i naiwna; no i jak to po upadku komuny i mitu walki o wolność znaleźliśmy się w aksjologicznej próżni. Brzmi to nieraz słusznie, gorzko, choć i nieco banalnie i powierzchownie.


Od Wiedźmina do Kazika


To nie pierwsza współpraca Szczerka z Siekluckim i krakowskim Teatrem Nowym Proxima. „Wiedźmin. Turbolechita” z 2019 r. był jednak bardziej udany. W spektaklu, w którym Juliusz Chrząstowski wcielał się w bohatera słynnej sagi, współczesne wątki polityczne były przekładane na realia fantasy. Działała zabawa z gatunkiem, kultową - nomen omen - postacią z prozy Sapkowskiego, która już jest gotowa i z którą można podjąć grę, odbić się od niej.


W „Kaziku”, o dziwo, jakby zabrakło wyjściowego materiału. Może dlatego, że Szczerek z Kazikiem i jego piosenkami się nie kłóci - nie bierze ich pod włos, tylko znajduje w nich albo retoryczne potwierdzenie dla własnych wywodów, albo scenki rodzajowe z historii najnowszej. I może taki był ironiczny pomysł Szczerka i Siekluckiego - stworzyć postać męczącego wuja banalizującego wszystko, czego się dotknie. Tego pomysłu jest zdecydowanie za mało na dwie godziny przedstawienia.


Nawet jeśli publicystyka Szczerka chrzęści między zębami, zostają jednak złote przeboje. I publiczność Nowego je kupuje. Klasyk Kazik jest coverowany w teatrze jak Édith Piaf, Kaczmarski, Grechuta czy własny ojciec Stanisław - powracający bohaterowie teatralno-muzycznych wieczorów.


I to może jest jakiś znak czasów - być aż tak bardzo oklepanym klasykiem, a jednocześnie wywołać tak wielki polityczny skandal, jak Kazik całkiem niedawno w Trójce, to w sumie niezła sztuka.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji