Artykuły

Wrocław. Triumwirat zaczyna rządy w Operze Wrocławskiej

Po półrocznej przerwie Opera otwiera się w piątek dla melomanów. Z nową dyrekcją, ale bez wrocławskich solistów, bo "nie zdążyliśmy się poznać". To przykry początek dla zespołu.


Konferencja prasowa była pokazem urzędowego optymizmu, marszałek Cezary Przybylski pochwalił 3 nowych dyrektorów - Halinę Ołdakowską, Mariusza Kwietnia i Bassema Akiki - że wykonali tytaniczną pracę, bo w dwa miesiące przygotowali sezon.
Idą po mistrzostwo świata

- Te nazwiska, bogaty repertuar, obsady... stanowicie fantastyczny zespół - entuzjazmował się marszałek, a dyrektor Halina Ołdakowska dodała skromnie, że stworzyła “zespół marzeń”, z którym “trzeba pójść po mistrzostwo świata”.


Entuzjazm marszałka można zrozumieć, bo poprzedni dyrektor, Marcin Nałęcz-Niesiołowski, skutecznie udowodnił, że w publicznych instytucjach kultury można się dorobić fortuny i został usunięty w atmosferze wielkiego skandalu, po procesach sądowych.

Na dodatek wcale nie składa broni – na prawicowym portalu “wPolityce” ukazał się 7 września artykuł sugerujący, że “wybitny dyrygent” i “uczciwy człowiek” padł ofiarą wrocławskiej mafii samorządowo-biznesowej, która wykorzystując NIK, CBA i prokuraturę, chce zagarnąć działkę przy Operze, wartą 35 mln zł. Parcela przeznaczona jest na rozbudowę siedziby Opery, ale jeśli do 2022 r. nie zostanie wykorzystana, wróci do wrocławskiego samorządu, więc dyrektora usunięto, żeby nic nie zbudował!


Hipoteza kabaretowa - zakłada, że magistrat ubija pod stołem brudne interesy ze Zjednoczoną Prawicą, niszcząc sprawiedliwego artystę - ale problemy, których Nałęcz-Niesiołowski narobił samorządowi województwa, takie śmieszne już nie były. Dlatego marszałek Przybylski pokłada ogromne nadzieje w nowym, licznym gronie dyrektorskim (Bóg trójcę lubi, ale ta instytucja była do tej pory skromniej zarządzana), które teraz poprowadzi Operę. Oczywiście do światowego sukcesu, bez zapaści finansowych i artystycznych oraz skandali. I bez przysparzania pracy Urzędowi Marszałkowskiemu.
Wielka niewiadoma

Start “zespołu marzeń” jest jednak niewiadomą. Halina Ołdakowska nie zarządzała jeszcze samodzielnie żadną instytucją, była w NFM zastępczynią Andrzeja Kosendiaka, a Mariusz Kwiecień odniósł światowy sukces jako śpiewak, ale w roli dyrektora debiutuje. I to w skromnej, publicznej instytucji kultury, która w niczym nie przypomina MET. Marzę oczywiście o tym, że odniosą na chwałę Wrocławia ten zapowiadany sukces, ale na razie start jest mało fortunny. W cyklu pięciu koncertów galowych usłyszymy 10 artystów - 3 z zagranicy, 7 z Polski – ale ani jednego etatowego solisty Opery!


“Działalność teatru chcę oprzeć na zespołach opery, bo to doskonali artyści” - mówiła Halina Ołdakowska w wywiadzie dla “Wyborczej”, ale na konferencji prasowej stwierdziła, że wrocławscy soliści nie zostali zaangażowani, gdyż “nie wiedzieliśmy jak śpiewają”. Zostali przesłuchani zbyt późno, dopiero pod koniec sierpnia, a nagrania będące w posiadaniu Opery okazały się tak kiepskiej jakości, że nie można było z nich nic wywnioskować.
Wystąpią w przyszłym sezonie

Niemal to samo powiedział Mariusz Kwiecień, tłumacząc, że musiał błyskawicznie przygotować obsady na sezon, więc soliści Opery musieli ustąpić miejsca swoim kolegom z kraju. Pocieszał, że “w obsadach na przyszły sezon znajdziecie swoich ulubieńców” (sic!), a poza tym “przez wiele lat mieliście okazję ich słuchać”, więc warto poznać inne wykonania.


Oczywiście, że warto. Ale nie warto przy tym upokarzać własnych pracowników, którzy mają ugruntowaną renomę i liczną rzeszę fanów, doskonale wiedzących jak śpiewa Jacek Jaskuła, Hanna Sosnowska czy Eliza Kruszczyńska.


To przecież wyjątkowa sytuacja, opera otwiera się po covidowej przerwie, artyści przez pół roku byli bez pracy, są spragnieni kontaktów z publicznością i chociaż jeden koncert można im było oddać. To byłby gest solidarności z pracownikami, którzy zostali na tzw. gołej pensji (a wysoka nie jest, soliści zarabiają ok. 3 tys. zł).

Opery w Krakowie i Łodzi przywitały się ze swoimi melomanami, wystawiając wyłącznie swoje zespoły: patrzcie, jesteśmy, żyjemy, chcemy dla was grać. A Opera Wrocławska pokazuje wyłącznie gości: Charlesa Castronovo, Ekaterinę Siurinę, Małgorzatę Walewską, Piotra Buszewskiego, Monikę Ledzion czy Szymona Mechlińskiego.

Wrocławscy soliści mają wystąpić w wieczorze operetkowym, wieczorze pieśni patriotycznym i kolędowym oraz “coverować”, czyli zastępować na próbach swoich szczęśliwszych kolegów, zaproszonych z innych teatrów, nawet do roli drugiego planu.

Mariusz Kwiecień pochwalił się, że MET jest z powodu koronawirusa zamknięta, a Wrocław się otwiera i wszyscy nam gratulują. Owszem, gratulują, bo dla artystów efekty epidemii okazały się wyjątkowo bolesne, więc tym bardziej warto było zadbać o własny zespół, tak starannie budowany przez Ewę Michnik.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji