Artykuły

Wałęsa - życie jak szekspirowski dramat

Lech Wałęsa był gościem czytania sztuki „Koci, koci, łapci". Media obiegła wiadomość, że były prezydent po pierwszym akcie wyszedł i udał się do baru. Podobno zbulwersował go język, jakim posługują się bohaterowie sztuki.


Legendarny przywódca „Solidarności" już kiedyś inspirował twórców teatralnych. Oto 15 lat temu młody dramaturg Paweł Demirski napisał dla Teatru Wybrzeże sztukę „Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna". W postać głównego bohatera wcielił się wówczas Arkadiusz Brykalski.


Reżyser Michał Zadara przystępując do prób zapewniał: - Nie będzie to sztuka o Wałęsie, nie tworzymy przecież dokumentu. Życie Lecha Wałęsy, jego walka z komunizmem, to prawie szekspirowski dramat. Chcemy wydobyć z tej historii uniwersalny przekaz, stworzyć baśń z morałem ważnym również dzisiaj.


Czy zagra pani moją żonę?


Lech Wałęsa, oczywiście, pojawił się na próbie, przywitał z aktorami i spytał, czy Tomira Kowalik zagra jego żonę? Aktorka zaprzeczyła. - Może pani być kim chce, byle nie Walentynowicz - żartował.


- Niekiedy dialogi brzmią zabawnie, wzbudzając śmiech na widowni. Ostatnie zdanie chyba brzmiało inaczej - zastanawiał się po próbie. - Świetnie podpatrzone jest zachowanie władzy: Gierka i Jagielskiego. Początek nudny, bo oni byli nudziarze.


Prezydent proponował, aby znaleźć więcej śmiesznych rzeczy, nie przynudzać....


- Napisał pan bardzo pięknie, ale poszukajcie trochę takich perełek. Może z zatrzymań, aresztowań... - radził Demirskiemu. Próba trwała 25 minut. Aktorzy poprosili o wspólne zdjęcie.

Potem rozmawiano o strajku, postulatach, skoku przez płot, wolności i stoczni. - Jeszcze wybierzcie fragment, kiedy kończymy strajk po dwóch dniach. To ważne... - sugerował Wałęsa.
Zapowiedział, że zjawi się w teatrze na premierze, 13 listopada.



Pojawił się mistrz Wajda

Na premierę do teatru Wybrzeże zjechali krytycy z całej Polski. Przyjechał nawet Andrzej Wajda. Nic dziwnego, była to pierwsza próba spojrzenia ze sceny na wydarzenia sprzed lat. Lech Wałęsa dotrzymał słowa i razem z żoną Danutą pojawił się na spektaklu. Wcześniej spotkał się z dziennikarzami i podpisywał plakaty ze swoją podobizną. - Czy podoba się panu ten portret? - spytał dyrektor teatru Maciej Nowak. - Podobny jestem do Che Guevary - żartował prezydent. - Mam nadzieję, że nie skończę tak jak on.


A jak przyjął spektakl o sobie i tamtych czasach?


- Początkowo byłem przeciwny powstaniu sztuki, ale reżyser i autor mnie przekonali. W moim życiorysie można znaleźć wszystko, od romansu do kryminału - zapewniał.


Lech Wałęsa jako bohater literacki pojawił się ponownie w widowisku „Wałęsa w Kolonos", które napisał, pochodzący z Gdańska autor, Jakub Roszkowski, a wystawił w Krakowie Teatr Łaźnia Nowa, w reżyserii Bartosza Szydłowskiego. Rolę tytułową zagrał Jerzy Stuhr.

Był jeszcze w Teatrze Polonia monodram „Danuta W.", Krystyny Jandy, który powstał na kanwie książki Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice" opracowanej przez Piotra Adamowicza. Premiera odbyła się Gdańsku 11 października 2012 r.

Koci, koci, łapci

Wreszcie wydarzenie sprzed tygodnia, które wzbudziło wiele emocji, czyli czytanie performatywne sztuki Mariusza Babickiego i Pawła Niewiadomego „Koci, koci, łapci" zorganizowane przez fundację Słowem Kulturalni w Stoczni w Galerii WL4. Zaproszono Lecha Wałęsę. Wkrótce media obiegła wiadomość, że były prezydent po pierwszym akcie wyszedł z pokazu i udał się do baru. Podobno zbulwersował go język, jakim posługują się bohaterowie sztuki.

- Żałujemy, że pan Lech Wałęsa nie został do końca i nie obejrzał drugiego aktu - mówi Paweł Niewiadomy. - Gdyby został, poznałby pełny wydźwięk naszego dramatu. Pan prezydent sam słusznie zauważył, że warto rozmawiać o dziedzictwie „Solidarności". Przykro nam jednak, że nie dopuszcza do głosu ludzi rozczarowanych przebiegiem transformacji. Język niektórych postaci dramatu, na który również narzekał pan prezydent, jest ważnym elementem ich charakterystyki. W zgodnej opinii licznych odbiorców naszej sztuki, udało nam się wiernie oddać sposób wypowiadania się wielu osób związanych ze środowiskiem stoczniowym. Smutne jest dla nas, że w mediach cały, wspaniale przygotowany wieczór, został sprowadzony do informacji o tym, że pan prezydent „wyszedł z pokazu i udał się do baru".

- Prezydent Lech Wałęsa  miał  zaplanowane wyjście w przerwie spektaklu ze względu na obowiązki służbowe oraz wyjazd. Bardzo nas zmartwiły sensacyjne doniesienia Faktu24, że prezydenta tak zbulwersowała sztuka, że wyszedł w połowie, żeby napić się piwa... - zapewnia Fundacja.


- Sztuka „Koci, koci, łapci" ma już swoją, długą historię, bo napisaliśmy ją z Pawłem dobre pięć lat temu - mówi Mariusz Babicki. - Niestety, nie udało się jej dotąd wystawić w teatrze. Obaj jesteśmy gdańszczanami, więc szukaliśmy jakiegoś elementu wspólnego. Kiedy młody dramatopisarz decyduje się pisać, zazwyczaj zaczyna od domu. Uznaliśmy, że naszym wspólnym domem jest Gdańsk. W czasach studenckich spotykaliśmy się w różnych miejscach typu bary stoczniowe „Pod kasztanami", „Flip" „Gold pub" i inne. Dzięki temu mieliśmy możliwość spotkać byłych stoczniowców i okazję, aby wysłuchać opowieści o czasach, gdy tam pracowali. Te historie ugrzęzły w naszej pamięci, więc uznaliśmy, że chcemy tego tematu dotknąć, ale nie z naszej perspektywy, ludzi, którzy nie mogą pamiętać tamtych czasów, bo znają je tylko z opowieści. Akcja sztuki rozgrywa się w mieście, w którym upadek PRL-u pociągnął za sobą upadek tamtejszej stoczni. Opuszczony przez ludzi zakład zostaje opanowany przez żyjące w nim koty. Tętniący niegdyś życiem bar „Krysia" staje się ostatnim ba-
stionem dla dawnych stoczniowców. To tu czekają oni na kolejny wiatr zmian. Nie chcieliśmy opowiadać oceniająco, postanowiliśmy ułożyć je w sztukę, w której zadajemy pytania, czasem naiwne.

Zbyt wiele pesymizmu

- Ucieszyliśmy się na wiadomość, że Fundacja zaprosiła Lecha Wałęsę. Byliśmy ciekawi, jak odbierze tekst - dodaje Mariusz Babicki. - Nie sądziliśmy, że z tego zrobi się mała, ale jednak afera. Nie podobała mu się ilość przekleństw, ale nie były one tak dużym problemem, jak pesymistyczny wydźwięk pierwszego aktu, w którym zadajemy pytanie, dlaczego wiele osób sądzi, że za PRL-u było lepiej. Ta opinia jest dla nas szokiem i absurdem. Ale takie głosy się pojawiają. Prezydent Wałęsa po pierwszym akcie wygłosił kilka słów do aktorów, z jednej strony zapewniał, że wtedy odbyła się fantastyczna robota, bo jest wolność, ale w pewnym momencie powiedział, że inaczej trzeba opowiadać o tym... Myślę, że odebrał wszystko „jeden do jednego", jeżeli postać sztuki mówi: „Złodzieju, oddaj moje sto milionów", uznał, że autorzy atakują pana Wałęsę, a to absolutnie nie było naszą intencją. My nie ocenialiśmy - to jest zadaniem widza. W wypowiedzi pana Wałęsy pojawiła się sugestia, że powinniśmy rozmawiać, ale „mądrze". Tylko, co to znaczy, mądrze?


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji