Artykuły

Powiesił papieża, poszedł na wojnę z Serbami i Chorwatami. Oliver Frljić mówi o demonach, winach, lękach

Doświadczony przez wojnę i nacjonalizmy rozpadającej się Jugosławii, krytycznie przyglądający się Zachodowi, gdzie pracuje. Wyrzucany z teatrów, wzywany przez prokuratorów. Oliver Frljić znów pojawi się w Polsce - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.


Trudno o artystę, który dobitniej mówiłby o demonach, winach, lękach i paradoksach dzisiejszej Europy - oraz miał jej bardziej wielostronne doświadczenie - niż 44-letni Frljić.


W niedzielę jego spektakl zagości w Nowym Teatrze w Warszawie, w ramach festiwalu "Nowa Europa. Zbliżenia".


Brudy ukryte za „europejskimi wartościami” - to temat przedstawienia „Imaginary Europe” z teatru Schauspiel Stuttgart, zrealizowanego przez Frljića z Nowym Teatrem i Teatrem Młodzieży w Zagrzebiu.


Młodzi aktorzy z trzech europejskich krajów, w tym Jaśmina Polak i Jan Sobolewski z Warszawy, mówią o polityczności największych dzieł malarskich. Jest wśród nich "Wolność wiodąca lud na barykady", ikona rewolucji francuskiej. Gdzie się podziały wolność, równość i braterstwo?


Twórcy z ciętym dowcipem przyglądają się też dziedzictwu artystycznej awangardy. Począwszy od rasistowskiego dopisku-żartu: „Dwaj murzyni walczący w jaskini”, autentycznie znalezionego na „Czarnym kwadracie na białym tle" Kazimierza Malewicza.


"Wobec umacniania się populistycznych prawicowych ruchów w Europie, wzrastającej nietolerancji i wyzwań stojących przed migrującymi społeczeństwami Frljić stawia pytania o odpowiedzialność środowisk intelektualistów i artystów" - zapowiadają organizatorzy festiwalu.


Fikcja - albo i nie


W Polsce Frljić gościł wielokrotnie, ale znany jest przede wszystkim z „Klątwy” z Teatru Powszechnego (2017), najmocniejszego od lat spektaklu o politycznym wymiarze polskiego katolicyzmu - gdzie pomnikowi Jana Pawła II na szyję zarzucono stryczek i tabliczkę „obrońca pedofili”. Aktorzy mówili o sobie jako o ofiarach pedofilii, a z drugiej strony - o problemach, które mieli z bałkańskim reżyserem. „Wszystko, co mówimy i robimy w teatrze, jest fikcją” - powtarzali aktorzy ze sceny, ale prawica wściekła się, jakby dokonali prawdziwego królobójstwa.


Kiedy aktor mówi „prawdę”, kiedy mówi w swoim imieniu - a kiedy tylko „gra”, choć robi to, występując pod własnym nazwiskiem, przedstawiając się na scenie, jak często dzieje się to w teatrze Frljića?


„Próbowałem dokonać dekonstrukcji wykonawcy jako podmiotu politycznego, który kształtuje się w trakcie samego wykonywania. Myślę, że to ważne, bo tworzy się pewna iluzja wykonawczej emancypacji, która w rzeczywistości nie istnieje” - tłumaczył Frljić swoją strategię w 2011 r.


Ironia czy zaangażowanie? Te dwa pojęcia w teatrze Frljića nie są wzajemnie sprzeczne, a spomiędzy nich wyziera krytyczne ostrze.


Tak było, gdy w 2013 r. w Starym Teatrze w Krakowie wziął się za antysemityzm w „Nie-boskiej komedii” Krasińskiego -  i jego zapomniane przedstawienia w słynnym krakowskim spektaklu w reżyserii legendarnego Konrada Swinarskiego - i po prawicowych protestach Jan Klata wyrzucił go z kierowanego wtedy przez siebie Starego, nie pozwalając dokończyć premiery.


Gliński do dziś się skarży


„Klątwa” wywołała reperkusje ze strony polskiego Ministerstwa Kultury. W 2017 minister Gliński odebrał festiwalowi Malta przyznaną już dotację - rzecz bez precedensu - ze względu na osobę Frljića, który był wtedy kuratorem imprezy. I to mimo podpisanej umowy na grant, w którego dokumentach jasno było napisane, kto będzie kuratorem.


Odebrane 300 tys. z nawiązką zebrano w internetowej zrzutce, a dyrektor Malty Michał Merczyński poszedł do sądu. Gliński przegrał sprawę w obu instancjach - koszty pokrył podatnik.


I choć festiwal miał odbyć się 3 lata temu, wciąż budzi na prawicy emocje. „Polskie sądy działają tak, jak działają” - skomentował ten wyrok Gliński dwa tygodnie temu w „Naszym Dzienniku” Tadeusza Rydzyka. „Ewidentnie złamano zawartą z ministerstwem umowę, zaangażowano do pracy przy festiwalu organizowanym za publiczne pieniądze człowieka, który, jak się okazało, chce wywoływać konflikty i skłócać ludzi (…), ale sądy zrobiły z tego kpinę” - skarżył się wicepremier.


Nie ma niewinnych państw


„Mówię po serbsko-chorwacku i nie mam narodowości” - deklarował wielokrotnie Frljić, urodzony w Bośni obywatel Chorwacji, pracujący też m.in. w Słowenii i występujący na festiwalu w Serbii.


W „Aleksandrze Zec” opowiadał o chorwackiej zbrodni na dwunastolatce i jej rodzinie dokonanej podczas wojny. Zrobił też „Zorana Ðindića” - o serbskim demokratycznym premierze zamordowanym przez serbskie służby specjalne powiązane z mafią.


Tworząc na Bałkanach, sam był na wojnie z tamtejszą polityką historyczną - poszczególne kraje b. Jugosławii chciałyby wybielać się kosztem innych. „Próbowali postawić mi zarzuty, bo powtarzam, że Chorwacja napadła na Bośnię i Hercegowinę. Jest faktem, że Chorwacja zakładała w Bośni swego rodzaju obozy koncentracyjne dla muzułmanów. Ale gdy to powiesz w Chorwacji, możesz zostać oskarżony” - mówił Frljić „Wyborczej”.


„Bośnia ustawiła się w pozycji ofiary i forsuje wizję historii, która nie pokazuje jak złożone były lata 90. – przedstawia ich czarno-białą wersję” - mówił z kolei w „Dwutygodniku” o kraju, w którym sam się urodził.


Gdy w Zagrzebiu Frljić zrobił spektakl „Druga wojna”, nawiązując do „Drugiej płci” Simone de Beauvoir, zaprosił pięć kobiet różnych narodowości, by opowiedziały własną historię operacji „Burza” - wysiedlenia 100 tys. obywateli chorwackich pochodzenia serbskiego w 1995. Wywołało to wściekłość chorwackich prawicowych radykałów. „Blokowali wyjście [teatru] przez ponad trzy godziny, ostatecznie policja zapewniła nam kordon ochronny” - opowiadał reżyser. W Chorwacji otrzymywał groźby, dwukrotnie nieznani sprawcy demolowali jego mieszkanie.


O dawnej socjalistycznej Jugosławii mówił jednocześnie, że dla bałkańskich artystów stała się „towarem” sprzedawanym na zewnątrz - i że niosła niespełnioną obietnicę pokojowej i sprawiedliwej koegzystencji różnych grup.


W jego wypowiedziach o dawnym bałkańskim państwie pojawiają się nuty nostalgii.


Krytykował m.in. artykuł 141 chorwackiej konstytucji, który mówi m.in. „Zakazuje się wszczęcia postępowania mającego na celu przystąpienie Republiki Chorwacji do zrzeszenia z innymi państwami, które doprowadziłoby albo mogłoby doprowadzić do odnowienia jugosłowiańskiej wspólnoty państwowej lub innej postaci bałkańskiego państwa”.


Wina Zachodu


Obecnie Frljić pracuje przede wszystkim na zachodzie Europy, zwłaszcza w Niemczech. W spektaklach wskazuje na współodpowiedzialność Zachodu za dzisiejszą sytuację na Bliskim Wschodzie, eskalację terroryzmu i kryzys uchodźczy.


W „Waszej przemocy, naszej przemocy”, koprodukowanej przez m.in. Wiedeń i Ljubjanę -  umieścił stylizowanego na Chrystusa mężczyznę na krzyżu z kanistrów po ropie - i puentę „Kto jest przeciw terrorowi, a za kapitalizmem, jest jak ten, kto chce jeść mięso, a nie chce wiedzieć, skąd się bierze”.


W berlińskim „Gorki - Alternatywa dla Niemiec?” zajął się niemiecką skrajną prawicą. Z budżetu lewicowego i wielokulturowego berlińskiego Gorki Theater, pierwszej niemieckiej sceny z dyrektorką z Turcji, aktorzy opłacali składki w faszyzującej AfD, do której zapisali się na czas produkcji - a przynajmniej mówili o tym ze sceny. Frljić pytał tam, czy lewicowy teatr ma jakąś konstruktywną propozycję dla przejmowanego przez prawicowych populistów życia politycznego. Jak się domyślamy, nie bardzo. Ale czy teatr jest od składania propozycji, czy od podważania wszystkiego, łącznie z sobą samym?


Najmocniejszym momentem tamtego przedstawienia było zacytowanie w przestrzeni lewicowego teatru „sympatycznego” manifestu skrajnie prawicowej partii, wieszczącego w „narodowej” klasie średniej nowy proletariat, który ma przeciwstawić się globalnemu kapitalizmowi. W Polsce takie hasła trafiają na jeszcze podatniejszy grunt.


Z kolei w „Sprawozdaniu dla Akademii” według opowiadania Kafki o małpie przemienionej w człowieka  - dla polskiego widza Frljića spektaklu zaskakująco „klasycznego” - awansowany na człowieka i Europejczyka Czerwony Piotruś staje się bezwzględny dla tych, którzy w jego oczach okazują się małpami. Spektakl był oskarżeniem Europy, która „obcych” włącza dziś w tryby machiny gospodarczej nie w imię wartości, ale w imię interesu.


A jak do tego ma się jej kultura? W ostatniej scenie okrutny nowy mieszczanin Piotruś wybiera się na spektakl Olivera Frljića „Sprawozdanie dla akademii”, by w berlińskim teatrze  kulturalnie spędzić czas.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji