Artykuły

Nowa siedziba Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku wciąż czeka na swoje wielkie otwarcie. Teatr jest, widzów nie ma

- Zmarł Darek Gnatowski, który grał u nas gościnnie. Zmarł Giovanny Castellanos: miał w kwietniu przygotowywać u nas premierę. Wirus wciąż krąży wokół nas - mówi Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku


Naszą rozmowę z maja tego roku zakończył Pan słowami: Gdyby epidemia odżyła jesienią, kulturze ciężko byłoby się pozbierać. Słupskiemu teatrowi na pewno.

Niestety... To, co zaplanowaliśmy, pełni nadziei na jesień, przepadło. Przede wszystkim nie udało się, co boli szczególnie, otworzyć nowej siedziby teatru. Uroczystość przekładaliśmy z września na październik, wersję ze spektaklem na wersję bez spektaklu; dziś wiemy już, że nic z tego nie będzie do końca roku. Uroczystość zrobimy prawdopodobnie w formie online. Już przygotowania do premiery „Szewców" - Witkacym chcieliśmy zainaugurować sezon w nowym budynku - zaczęły się pechowo. Ze względu na koronawirusa w zespole musieliśmy przerwać próby. Potem jeszcze przerwaliśmy je dwukrotnie. Do pracy wracamy, po długiej przerwie, w poniedziałek. To o tyle trudne, że - w najbliższym czasie - nie ma nadziei na granie dla publiczności...

Wirtualne otwarcie nowego teatru... Coś takiego zdarzy się w historii chyba po raz pierwszy.

Widzowie są bardzo ciekawi, jak ten nowy słupski teatr wygląda. Przygotowujemy spacer 3D. Będzie można zwiedzić wnętrza, nie wychodząc z domu. Niestety, człowiek, który robi ten projekt, również jest na kwarantannie. Wszystko się sypie... Przepadły wyjazdy na festiwale teatralne, udało się wystąpić jedynie na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, skąd wróciliśmy z nagrodami aktorskimi. Warszawskie Spotkania Teatralne szykują się do wersji streamingowej, więc znów wszyscy będziemy skazani na granie w internecie. Choć nie ma co narzekać, bo przecież nawet to nie jest pewne - wystarczy, że zachoruje jeden z aktorów lub ktoś z obsługi przedstawienia, a wszystko trzeba będzie odwołać.


Za wami przeprowadzka do nowego budynku.

Oswajamy miejsce, badamy nową rzeczywistość. Są pracownicy techniczni, są artyści, ale co z tego, skoro publiczności nie ma? I szybko nie będzie. Próby idą ciężko, bo nie tylko perspektywy, ale i związane z tym nastroje nie są najlepsze w zespole. Koronawirus sprawił, że warunki pracy są dziwne, trudne. Co chwilę coś nas zaskakuje, coś się zmienia. Brakuje spokoju, skupienia. Pewności jutra. Zmianie ulegają też wszelkie plany. Wirus wciąż krąży wokół nas. Zmarł Darek Gnatowski, który grał u nas gościnnie dwa lata temu w sztuce „Dajcie mi tenora". Zmarł Giovanny Castellanos, który miał w kwietniu przygotowywać u nas premierę. Przybiło nas też smutne wydarzenie w rodzinie kogoś z zespołu. To jednak nie jest wirus z telewizora, z mediów... Koronawirus istnieje naprawdę, jest na wyciągnięcie ręki.

Jak finansowo teatr sobie radzi?

W tych okolicznościach funkcjonowanie w nowej siedzibie jest dla mnie zagadką. Budżet staraliśmy się skroić na miarę możliwości działania w nowych warunkach. Trudno nam przewidzieć, jakie będą koszty utrzymania. Oczywiście, robiliśmy szacunki, ale większość danych wyjdzie pewnie w praniu. Kiedy przygotowywaliśmy zestawienie potrzebne do uzyskania środków z funduszu wsparcia kultury, okazało się, że spadek przychodów mamy na poziomie... 91 procent. Mimo że graliśmy prawie całe wakacje, że funkcjonowała scena letnia. Pandemia zmieniła wszystko, także potrzebę chodzenia do teatru. Najbardziej boję się tego, że koniec epidemii, jeśli i w jakiej formie w końcu nadejdzie, nie będzie zwłaszcza dla nas, ludzi kultury, końcem kłopotów. Zapowiada się długi proces wychodzenia z zapaści. Ktoś powiedział, że do stanu sprzed pandemii będziemy wracać przynajmniej dwa lata. W zeszłym roku zagraliśmy 231 spektakli przy 80-procentowej frekwencji dla prawie 60 tysięcy widzów. Nasz budżet składa się w 40 procentach z przychodów własnych, jesteśmy najniżej dotowanym teatrem dramatycznym w Polsce. Dziś trudno nawet o wsparcie sponsorskie, wszyscy odczuwają kryzys.

Dyrektorzy teatrów wspierają się wzajemnie?

Oczywiście, rozmawiamy, ale cóż innego możemy zrobić. Wszyscy martwią się tak samo...

Trudno pytać, co się u was dzieje, jak wiadomo, że nic się nie dzieje.

I pewnie nawet gdy będziemy się odbudowywać po pandemii, kultura, zdaje się, będzie odsyłana na koniec kolejki potrzebujących...

Przypominają mi się słowa Churchilla z czasów wojny, który domagał się w budżecie funduszy na kulturę: „Jeżeli nie ma kultury, to o co my, do cholery, walczymy?!". Cóż, rozumiem, że ludzie najpierw muszą jeść, a reszta...

No, ale nie ma co narzekać. Jesteśmy instytucją samorządową, mamy dotację podmiotową. Wielu artystów musi liczyć tylko na siebie.

Wsparcie ze strony widzów jest?

Całą wiosnę staraliśmy się intensywnie działać w internecie. Teraz rozpoczynamy duży projekt związany z edukacją teatralną. To jest nasz, w tej chwili, jedyny kontakt z publicznością. Oczywiście online.

Ale teatrowi nie grozi zamknięcie?

Sytuacja jest stabilna. Mam nadzieję, mimo wszystko, że przed nami jest ciekawa i pełna wyzwań przyszłość.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji