Artykuły

Musimy to jakoś przeczekać

Czas w jakim przyszło nam teraz żyć i tworzyć jest ciężki, ale to ważna próba - mówi Marcin Marzec, aktor-lalkarz. Od grudnia 2014 roku prowadzi w Gdańsku  teatrzyk objazdowy - Teatr Barnaby.


Pandemia to czas, gdy dotychczasowe życie aktorów nagle diametralnie zmieniło swój bieg. Teatry pozostają w uśpieniu, niektóre z nich przenoszą część swojej działalności do Internetu. Ty po pierwszym etapem pandemii jakoś sobie poradziłeś, ale co będzie dalej?

Nie wiem, wiosną wszyscy od razu przestali pracować, nikt niczego nie nagrywał, nie wystawiano żadnych spektakli. Ja też przestałem grać. Dobrze, że miałem zwolnienie z ZUS, przez trzy miesiące. To była pomoc bardzo konkretna, chociaż, doraźna. Był jeszcze dodatek, 2080 złotych, przez trzy miesiące (pieniądze wypłacał ZUS). Rzeczywiście, nie tylko mnie, ale wielu artystom pomogło to przetrwać trudny czas, był jednak jeden warunek. Nie wolno było zawiesić działalności. Niektórzy się pośpieszyli i niestety, nie mogli skorzystać z pomocy. Ja nie zawiesiłem działalności, cały czas starałem się coś robić. Zagrałem dosłownie kilka spektakli online, ale były z tego nieznaczne dochody. I tak przeczekałem do lata.

W czerwcu, sytuacja się nie zmieniła...

Wszystkie ośrodki kultury, dla których zwykle przygotowywałem spektakle, odwołały ustalone wcześniej zamówienia z obawy o swoich widzów.

A jaki był lipiec, sierpień?

Pierwsze przedstawienia zagrałem dopiero pod koniec lipca, na festiwalu „Wertep" na Podlasiu. Oprócz tego wystąpiłem jeszcze w Nowym Dworze na festiwalu „Hybzio", a we wrześniu na Łomżyńskiej „Walizce". Dzięki Gdańskiemu Archipelagowi Kultury zrealizowaliśmy kilka przedstawień w ramach Mobilnego Domu Kultury w Gdańsku. To jedyne miejsca, gdzie można było zagrać na żywo. W porównaniu do zeszłego sezonu, dałem 20 procent przedstawień.

Nie myślałeś o rezygnacji z zawodu?

Nie, wszyscy cierpimy z powodu COVID19, ale musimy to jakoś przeczekać. Ja osobiście wierzę, że będzie lepiej, że wszystko się dobrze skończy. Poza tym kwarantanna uzmysłowiła mi, że czasu, zdrowia i pięknych chwil z bliskimi nie kupię za pieniądze pracując 24 godziny na dobę. Sport, pasje i mniej marzeń o zbędnych gadżetach to dewiza, która mi przyświeca! Polecam każdemu.


Co przed tobą?

Grudzień gram do pustej sali, ale do pełnej widowni przed telewizorem. Kilka przedstawień w Trójmieście, będzie też Warszawa i Radom. Co dalej? Sytuacja jest dynamiczna i zmienia się jak w kalejdoskopie. Ale wierzę, że będzie dobrze. Niebawem zabieram się za zupełnie nowy materiał. Tym razem będę się mierzył ze spektaklem dla dorosłych. Chcę zrobić przedstawienie, w którym nie zagram żadną lalką teatralną, a będę miał tych lalek na scenie mnóstwo. Tekst już prawie umiem, zostało mi tylko namówić sponsorów na jakąś dotację i umówić się na spotkanie z reżyserem. Myślę, że będziemy pracowali dwa dni. Tyle potrzeba, żeby zrobić monodram. O ile tekst jest opanowany pamięciowo... To podstawa.

Czego nauczyły cię te trudne dni?

Czas w jakim przyszło nam teraz żyć i tworzyć jest ciężki, ale to ważna próba. Ważne i wielkie rzeczy nie powstają na Hawajach z milionem na koncie (chociaż kto wie?), ale w trudzie i z długami. Fakt, fajnie jest mieć komfort i zaplecze finansowe, ale z własnego doświadczenia wiem, że to, co istotne, dostajemy wbrew przeciwnościom losu. Dzisiaj czuję się trochę jakbym się cofnął w czasie. Sześć lat temu przyjechałem do Gdańska i też nie miałem gdzie zagrać spektaklu, żeby zarobić na czynsz. Nie znałem tu wtedy nikogo. Dziś wiem, że nie należy panikować w takich sytuacjach, a konsekwentnie dążyć do celu i nie tracić nadziei, bo jutro przecież będzie lepiej.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji