Artykuły

Bezlitośnie sparodiowali reklamę Apartu. Kim są twórcy dzieła, z którego śmieje się cała Polska?

Czy ci z was, którzy obejrzeli najnowszą kampanię Apartu, też poczuli się, jakby ktoś wręczył im promyk szczęścia zawinięty w pazłotko luksusu? - napisali twórcy najsłynniejszej ostatnio parodii reklamy. Pisze Arkadiusz Gruszczyński w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.


Ta reklama, a potem jej parodia, stały się hitami internetu. W oryginalnej produkcji Julia Wieniawa, Małgorzata Socha i Anna Lewandowska są uśmiechnięte, szczęśliwe i beztroskie. Cieszą się ze świąt, z domowego ciepła, prezentów, biżuterii, śniegu i kwitnących zimą róż. Twórcy reklamy chcieli pokazać wyobrażenie idealnych świąt: bohaterki dostają dużo prezentów, mieszkają w luksusowych domach, są piękne, młode, noszą drogą biżuterię. Nie wiadomo, czy są rodziną czy przyjaciółkami, lubią za to tańczyć z białym misiem i słuchać skrzypka. Krytycy reklamy zwracali uwagę na jej długość: trwa prawie cztery minuty. A także na brak jakiejkolwiek fabuły oraz oderwanie od realiów.


Bo to już było grube odklejenie


Klub Komediowy sparodiował ją bezlitośnie. Na swoim profilu na Facebooku komicy napisali: „Czy ci z was, którzy obejrzeli najnowszą kampanię Apartu, też poczuli się, jakby ktoś wręczył im promyk szczęścia zawinięty w pazłotko luksusu? W nas uderzył taki świąteczny podmuch, że nie mogliśmy się powstrzymać: Oto nasza fanowska wersja! I pamiętajcie, że nawet jeśli zamkną na święta centra handlowe i będzie deficyt światełek, muzyki do windy i namolnego pocisku reklamowego, to zawsze możecie sobie włączyć to video”. Zaproponowali też sieci jubilerskiej wspólne nagranie kolejnej reklamy. Filmik ma już tysiące reakcji, komentarzy i udostępnień.


Komicy stworzyli swoją wersję z piosenką w tle, która w prosty sposób opowiada to, co widać na ekranie - aktorki jadą samochodem, mrugają do widzów, oglądają zdjęcia, biegają z prezentami, tańczą przed lustrem, pokazują od niechcenia pierścionki. Wyśmiewają głównie długość filmu, jego sztuczną atmosferę, a także misia, „podejrzanego typka”. - To była reakcja na nieadekwatność tej serdecznej, psiapsiółkowej konwencji i jakieś rozpływanie się w niej w kontekście tego, co za oknem - mówi Michał Sufin z Klubu Komediowego. Pytam, czy zrobili to dla zasięgów. - Nie, dla żartu, bo zasięgów nie da się przewidzieć. A i ze złości na pierwowzór. Rozumiemy że świat reklam biżuterii premium może być nieco odrealniony, ale to już było grube odklejenie - opowiada. Zapewnia, że parodia była raczej interwencją. - Martwiliśmy się, że może ktoś tam za bardzo buja w obłokach i mu autobus odjedzie, albo nie odbierze jedzenia z dowozem przez to bujanie - śmieje się Sufin.  


Klub Komediowy: Kłócimy się zdrowiej niż reszta


Klub Komediowy zaczynał kilka lat temu w piwnicy nieistniejącej klubokawiarni Chłodna 25 na warszawskiej Woli. Szybko zyskał sławę, między innymi dzięki improwizowanym spektaklom i wieczorom ze stand-upem. Potem przeniósł się na Plac Zbawiciela, a w ostatnie wakacje otworzył kolejne miejsce w Domu Partii. Na bieżąco w swoich spektaklach komentują rzeczywistość, produkują sceniczne seriale o miłości na Tinderze, a także zapraszają gości specjalnych. Naśmiewają się z polskich seriali, stylu życia hipsterów, szybkich randek, milenialsów i imprez. Oraz z sejmu. - Obserwujemy to, co dzieje się w parlamencie. Oczywiście kłócimy się o to - konserwatywni komicy z lewicującymi i z liberalnymi, wegetarianie z fanami boczku. Z tym że my chyba kłócimy się zdrowiej niż reszta: pojedynkujemy się na puenty, złośliwości i docinki - mówił Sufin kilka lat temu w wywiadzie dla „Wyborczej”. Opowiadał, że kiedyś przyszli do Klubu - osobno - Roman Kurkiewicz i Andrzej Horubała. Była scena, w której aluzji do podziałów politycznych było zaskakująco wiele. - Panowie dziennikarze śmiali się obaj, ale na zmianę, w zależności od tego, z kogo my się śmialiśmy. Jednak nasi widzowie to świadomi ludzie, którzy nie chcą się zajmować polityką po pracy.


Czy Klub Komediowy jest kabaretem? Tak, ale raczej w stylu Starszych Panów. Sufin: - Do niedawna słowo "kabaret" kojarzyło się raczej ze świętem telewizyjnego folwarku. Jednak nie zapominajmy, że u swego zarania był miejscem rodzenia się nowej formy, bardziej teatralnym niż teatr, bardziej literackim niż literatura. Miejscem elitarnym, bo niemedialnym. Miejscem, gdzie poeci stawali się masowi, dramatopisarze stawali się eksperymentatorami, a literaci dochodzili do głosu. Ważna jest dla nas historia kabaretu jako miejsca, ale chcieliśmy też odzyskać dla tego słowa jego artystyczny i nonkonformistyczny wymiar.


Od redakcji


Podobnie jak wszystkie teatry i kabarety, autorzy przeróbki reklamy Apartu nie mają łatwo w dobie pandemii koronawirusa. Jeśli podoba się Państwu parodia, to jej twórców można wesprzeć tutaj.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji