Artykuły

Kabaret OLGI LIPIŃSKIEJ - rozrywka prowokujqc do myślenia

Wychowaliśmy PRL- owską publiczność na aluzjach. Kiedyś Janek Kobuszewski powiedział kwestię: „Kto zamawiał ruskie? Nikt, same przyszły". Zawiesili mnie na osiem miesięcy - wspomina Olga Lipińska, twórczyni najbardziej pamiętnego polskiego kabaretu, którego pierwsza odsłona powstała ponad pół wieku temu.


Dziś już nie ma takich kabaretów jak dawniej - chciałoby się rzecz, wpatrując się w pseudozabawne skecze, wzbudzające u widza nierzadko wymuszony śmiech czy coraz częściej grymas żenady. Spektakle te często nie mają nic wspólnego ze sztuką kabaretu. Sztuką, którą Olga Lipińska i „jej" aktorzy dopracowali do perfekcji. Według znanego polskiego antropologa kultury Ludwika Stommy Lipińska jest najwybitniejszą kobietą polskiego kabaretu: - Kiedy dobry Bóg z białą brodą stworzył Olgę Lipińska, w pierwszej chwili wielce był z siebie zadowolony. Dzieło zdało mu się kształtne, inteligentne, mądre, wesołe... Już jednak po chwili niespokojny zygzak przeciął mu czoło między brwiami. Ta - pomyślał - ta mi dopiero da popalić. Miał rację Nieomylny, bo jakże mógłby jej nie mieć - opisywał Stoma reżyserkę, która na swoim koncie miała też spektakle dla Teatru Telewizji, m.in. „Damy i Huzarów" oraz „Zemstę".


W swoich kabaretach Lipińska komentowała nie tylko szarą codzienność PRL, ale też zmiany ustrojowe po 1989, ilustrując rzeczywistość tekstami Witkacego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Agnieszki Osieckiej, Magdy Czapińskiej czy Ryszarda Marka Grońskiego, a także swoimi.


Show na miarę czasów


Wszystko zaczęło się w 1968 roku, kiedy na ekranach polskich telewizorów pojawiła się „Głupia sprawa" - prekursor późniejszych kabaretów Lipińskiej. Program zdjęto z anteny dość szybko, bo już po dwóch latach - cały naród świętował wówczas 25. rocznicę PRL, dlatego nie można było obśmiewać dorobku socjalistycznej ojczyzny.


W 1970 roku przyszedł czas na „Gallux show". Podobnie jak jego poprzednik, program składał się z dziesięciu odcinków, wyemitowanych w ciągu kolejnych czterech lat. Nazwa programu, jak wspominała Olga Lipińska, związana była z określeniem sklepów z galanterią luksusową, mających w swoim asortymencie towar zachodni. Poza tym nazwa nie mogła zwracać uwagi cenzury, a że powszechnie wiadomo było, że słowo „kabaret" działało na nią jak czerwona płachta na byka, w tytule dodano wyraz „show". Założeniem „Galluxu" były przyciągające uwagę, zrealizowane z niemałym rozmachem widowiska rozrywkowe, w których piosenki szły w parze ze scenami kabaretowymi. W pierwszych odcinkach królowała piosenka zagraniczna, zwłaszcza francuska, a kolejne pozycje programu zapowiadał Andrzej Zaorski, wcielający się w rolę konferansjera. Prócz niego w „Gallux show" pojawiła się cała plejada gwiazd polskiej estrady. Był zatem młody Piotr Fronczewski jako szalony pan Piotruś czy niezapomniany duet Sióstr Sisters, czyli Barbary Wrzesińskiej i Krystyny Sienkiewicz. - Bardzo sobie cenię towarzystwo osób inteligentnych, których stać na autoironię. Z Krysią tworzyłyśmy wspaniały duet sióstr, które miały dość absurdalne poczucie humoru. Lubiłyśmy grać te dość groteskowe i niezbyt skomplikowane postacie, bo stanowiły one nasze przeciwieństwa. Ale taka była zasada tamtych kabaretów. Występowało w nich wiele indywidualności i Olga potrafiła to świetnie wykorzystać - wspominała Barbara Wrzesińska na łamach „Rzeczypospolitej".


- Wyimaginowany dobrobyt, polską mentalność i życie w PRL, bez wątpienia dały się zaobserwować w odcinkach kabaretu. Objawiało się to piosenkach, żartach, a nawet w charakterystycznych sandałach do fraku, które nosił na swych nogach konferansjer Andrzej Zaorski. Sandały do eleganckiego stroju były dopełnieniem obrazu Polski -wielkie aspiracje, dużo na pokaz, a w rzeczywistości bieda czytamy na portalu ehistoria.edu.pl.


Inteligentny humor, błyskotliwe dialogi


Ci sami aktorzy wcielający się w te same postaci przeszli do kolejnego cyklu reżyserki, który wystartował bezpośrednio po zakończeniu „Gallux show", czyli „„Właśnie leci kabarecik". Program ruszył w 1974 roku specjalnie na potrzeby bloku „Studio 2" i był w tym okresie jego główną pozycją rozrywkową. Każdy z 12 półgodzinnych odcinków prezentował absurdalny i zarazę m inteligentny humor, niezapomniane skecze, a to wszystko w wykonaniu stałej, znanej z poprzedniego cyklu Lipińskiej, grupy aktorów. Program prowadził prezenter pan Piotruś (Fronczewski), zwracając się każdorazowo do widzów słowami: „Witam państwa jak zwykle niezwykle serdecznie w kolejnym, że się tak wyrażę, kabarecie Studia 2". Praktycznie wszystkie odcinki zawierały fragmenty z epizodów wchodzących w skład „Gallux Show". Kolejnym stałym elementem były sceny z Wojciechem Pokorą, jako „widzem" oglądającym program, nierzadko wchodzącym w interakcję z aktorami. -To była paka - grupa ludzi, która lubiła ze sobą pracować i spędzać razem czas po pracy - wspominał Piotr Fronczewski.


„Czy mam grać?"


Bezpośrednią kontynuacją


„Kabareciku" był cykl „Kurtyna w górę", który wystartował w 1977 roku. Tytuł był wprawdzie nieformalny, ale użyto go, by odróżnić program od poprzednich i kolejnych kabaretów Olgi Lipińskiej. I tak już zostało. Tym razem akcja rozgrywała się w niewielkim teatrzyku rewiowym, w którym nieustannie próbowano doprowadzić do realizacji spektaklu, za każdym razem jednak bezowocnie. Można to odebrać jako aluzję do sytuacji w Polsce w tamtych czasach.


Na potrzeby scenografii powstała scena, kulisy, a także gabinet dyrekcji. Dyrektora początkowo grał Wojciech Pokora, a następnie zastąpił go w tej roli Janusz Rewiński - Misiek, zadręczany przez swoją sekretarkę (Iwona Biernacka) i Belkę (Izabella Olejnik) pytaniem: „Misiek, chcesz cukierka?" Do historii przeszło też inne powiedzonko - zdanie „Czy mam grać?", wypowiadane przez Czesława Majewskiego weszło na stałe do języka potocznego.


Był też przewodniczący Związku Zawodowego pan Janek (Jan Kobuszewski), przez którego program zawieszono na kilka miesięcy. Kobuszewski opowiedział w jednym z odcinków dowcip o pierogach: „Kto zamawiał ruskie? Nikt, same przyszli". Nie spodobało się to ambasadzie radzieckiej, która ostro zainterweniowała, w efekcie czego program zniknął z anteny na jakiś czas.


Nie można zapomnieć o woźnym teatru Tureckim (Janusz Gajos), którego znakiem rozpoznawczym był beret z antenką. Postać Tureckiego okazała się na tyle popularna, że kiedy w szpitalu lekarze rozbudzali Gajosa po operacji, ten usłyszał: „Niech się pan budzi, panie Turecki!".


W rolę artystów teatru wcielili się m.in.: Barbara Wrzesińska, Krystyna Sienkiewicz, Magdalena Zawadzka, Piotr Fronczewski, Marek Kondrat, Izabella Olejnik, gościnnie Maryla Rodowicz i inni.


- Byliśmy w oku cyklonu. Robiliśmy bardzo popularny kabaret, a każda władza najbardziej boi się ośmieszenia. Miałam ciągłe kłopoty z cenzurą. Oni nie mogli zrozumieć, dlaczego te moje kolejne kabarety są tak oglądane. A w nich była Polska właśnie, śmieszna i straszna. Ja nawet robiłam parodię cenzury w moim kabarecie, wyśmiewałam się z różnych jej instrukcji. Kiedyś cenzor skreślił mi zdanie: „Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce". Wymyśliłam: „Biegiem to nad brzegiem, a w Polsce jak kto chce" -wspominała Olga Lipińska w rozmowie z portalem Interia.pl.


„Satyra musi być lustrem". I była


Po przemianach ustrojowych „Kabaret Olgi Lipińskiej" powrócił w nowej formule. Był to najdłuższy cykl kabaretowy reżyserki - składał się ze 112 odcinków, a emitowano go do 2005 roku. Po pięcioletniej przerwie pokazano jeszcze jeden odcinek, który ostatecznie okazał się ostatnim. Miejsce akcji kabaretu to telewizja kablowa „Kaba 3". Podobnie jak w poprzednich latach i cyklach, dialogi aktorów przeplatane były piosenkami traktującymi o kwestiach politycznych, społecznych czy kulturowych. Została „odświeżona" nieco obsada, choć nie brakowało aktorów znanych z dawnych edycji. Dołączyli do nich m.in.: Robert Rozmus, Marek Siudym, Grzegorz Wons.


W maju 2005 roku, a więc 35 lat po premierze pierwszego odcinka kabaretu {jeszcze pod nazwą „Gallux show"), program zdjęto z anteny. Telewizja Polska tłumaczyła to „wyczerpaniem się formuły", jednak Olga Lipińska miała własne zdanie.


Niezależnie od wszystkiego trzeba przyznać, że kabarety Olgi Lipińskiej to nietuzinkowe ukazanie Polski, ich mieszkańców, wad i przywar. Prowokowały także do myślenia, a to wszystko w formie satyry, która w tamtym czasie nie miała sobie równych. Udało się to być może dlatego, że jak podkreślała Olga Lipińska w rozmowie z Marią Szabłowską, satyra musi być lustrem. Musi dotyczyć nas, dzisiaj. I jednocześnie sięgać głębiej, do historii, literatury, żeby móc pokazać nasz „charakterek".


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji