Artykuły

Zwierzenia przy muzyce. Magdalena Małecka-Wippich

„Operowym zawrotem głowy" pokazała nam, że reżyseria to robienie spektaklu bez nudy dla widza. Magdalena Małecka-Wippich - reżyserka i autorka libretta spektaklu operowego dla dzieci „Operowy zawrót głowy", córka aktorki Anny Seniuk i kompozytora Macieja Małeckiego.



Zrobiła mi Pani wyjątkową przyjemność Miałam okazję podglądać nagrania „Operowego zawrotu głowy", patem obejrzałam już efekt finalny w sieci i powiem szczerze, że jestem oczarowana Jak można przygotować spektakl dla dzieci, który ujmuje dorosłych.

Bardzo mi miło, że takie ma pani wrażenia i muszę powiedzieć, że to była tytaniczna praca. Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy i to, że premiera z publicznością została odwołana w ostatniej chwili... Byliśmy oczywiście przygotowani na rejestrację tego spektaklu, ale jednak myślałam, że będzie pokazany z publicznością. Natomiast w sytuacji rejestracji trzeba się było do tego inaczej przygotować i to zmusiło mnie właściwie do zrobienia nowej wersji spektaklu. Wszystkie światła trzeba było zrobić od nowa, pod kamery, które przyjechały. Myśląc już trochę bardziej „kamerowo", oczywiście nie tak jak przy wielkiej produkcji filmowej i nie tak jak powiedzmy w Teatrze Telewizji, ale jednak, mieliśmy tutaj cztery kamery. Chwilami myślałam, że to jest
niemożliwe, ale udało się, wyrobiliśmy się w czasie.

Przedstawiając Panią, powiedziałabym, że rozmawiam z altowiolistką, kameralistką, a od jakiegoś czasu również jest Pani reżyserką. Chociaż cały czas te studia reżyserskie jeszcze trwają.

Tak, ale kończą się powoli. Jestem takim trochę wiecznym studentem, studia reżyserskie rozpoczęłam późno, bo w wieku 35 lat. To było zawsze moje wielkie życiowe marzenie, natomiast nie byłam wcześniej chyba na to gotowa, a teraz jestem absolutnie przekonana, że to jest moja droga i że to jest to, co właśnie chcę robić. Reżyseria łączy wszystkie moje zainteresowania: muzyczne, literackie, teatralne - to wszystko się znajduje w jednym, bo z zawodu jestem muzykiem, ale sama też piszę teksty. Libretto do „Operowego zawrotu głowy" napisałam sama, a zainspirowały mnie do napisania tego tekstu wiersze Małgorzaty Strzałkowskiej, piękne, które pochodzą z tomiku „Wierszyki łamiące języki". Ta idea języka polskiego, trudnego języka polskiego, ile w nim jest niezwykle trudnych dźwięków do wymówienia, stała się inspiracją do tego, żeby napisać libretto i żeby powołać do życia bohaterów, czyli Kropkę i Wykrzyknika. Moi bohaterowie będą o tym wszystkim opowiadać. Przy okazji jeszcze wplotłam w to swoje doświadczenia muzyczne, ponieważ występuje tu kwartet smyczkowy. Sama wiem, jak wygląda taka praca, przez 15 lat grałam w kwartecie smyczkowym, ale pandemia właściwie spowodowała śmierć mojego zespołu, bo w tej chwili nie gramy żadnych koncertów. W każdym razie, te wszystkie rzeczy się splotły i złączyły w tym spektaklu.

Wielość Pani zainteresowań też wynika z genów. Do pewnego momentu chyba podążała Pani drogą taty, a brat podążał drogą mamy. Jak to się stało, że jednak postanowiła Pani skręcić?

Muzyka jest dla mnie bardzo ważna, choć ja zawsze czułam, że to nie jest do końca
moje miejsce, nie do końca się w tym spełniałam, mimo że udało mi się zjechać cały świat. Zawsze jednak czułam się trybikiem w pewnej maszynce, a ja mam naturę harcerki, bo byłam zastępową, muszę dowodzić, muszę organizować. Zdarzało się, kiedy na przykład grałam w orkiestrze i przychodził wspaniały dyrygent, to były cudowne doświadczenia, no ale umówmy się, nie wszyscy są tacy wspaniali. Więc wtedy zawsze miałam duże poczucie niezgody wewnętrznej, że ja bym to zrobiła inaczej. Reżyseria daje mi taką możliwość, kreowania świata w taki sposób, jak ja go widzę i robienia spektaklu - bliskiego ideału, który ja sobie wyobrażam, czyli robienia spektaklu, którego w moim odczuciu jeszcze nikt nie zrobił. Chodzi mi o to, że tutaj swoją wrażliwość można próbować realizować, ale oczywiście napotyka się po drodze na wiele niezwykłych trudności i życiowych sytuacji. Tworzymy w czasie pandemii, tutaj ktoś zachoruje, ktoś skręci nogę, coś się popsuje na próbach, więc to jest masa prozaicznych problemów, z którymi się trzeba zmierzyć w tej pracy.

W Pani operowym spektaklu dla dzieci pełno jest przemyconych wartości edukacyjnych.

Pamiętam, w szkole siostry zakonne zrobiły jasełka, była kolęda i były śpiewane wszystkie zwrotki i nic się w trakcie tej kolędy nie działo. Pamiętam, że się zdenerwowałam i pomyślałam „kurczę jakie to jest nudne, zrobię własne jasełka" i założyłam grupę teatralną, wystawiłam jasełka do tekstu Rydla, to był taki mój rodzaj buntu, sprzeciwu. Nie można robić czegoś takiego, żeby się człowiek nudził. Zresztą mój tata - kompozytor, zawsze powtarza, że kluczowym kryterium w teatrze jest to, czy się nudzimy, czy nie. Dla mnie to jest ważne, żeby widz się nie nudził i teraz, kiedy chce się dzieci czegoś nauczyć i opowiedzieć im o języku polskim.
---
Cała audycja „Zwierzenia przy muzyce" na antenie Radia PiK w piątek. 27.11., o godz. 20 i na radiopik.pl


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji