Artykuły

Powołać grupę Anonimowych Recenzentów

W życiu krytyka teatralnego przychodzi czas, kiedy wieczorne wyjście do teatru staje się męką, a pisaniu recenzji towarzyszy nazajutrz ból głowy. Są to klasyczne objawy nałogu teatralnego, wywołanego nadmiarem obejrzanych przedstawień - pisze Roman Pawłowski w felietonie z cyklu Kocham Teatr w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Dolegliwość ta dopadła ostatnio moją koleżankę po piórze z "Życia Warszawy" Izę Nataszę Czapską, która przy okazji premiery "Kowala Malambo" w Laboratorium Dramatu napisała, że jeśli nowy sezon będzie równie beznadziejny, jak kilka poprzednich, to "jak nic przyjdzie już na wstępie wszyć sobie esperal, by potem nie zatracić się z nudów i zażenowania".

Serdecznie współczuję Izie Czapskiej, sądząc z kuracji, którą sama sobie zaordynowała, jej stan jest poważny. Mam jednak znacznie lepsze rozwiązanie niż esperal. A może po prostu teatr w ogóle odstawić? Nie zaglądać na scenę? Wyrzucić do kosza zaproszenia? Odmawiać, kiedy znajomi proponują przedstawienie? Zmienić towarzystwo na niechodzące do teatru? Urządzić bezteatralne wieczory?

Wiem, że zerwanie z nałogiem jest trudne. Ale w sytuacji, kiedy teatr zatruwa organizm i rujnuje życie, trzeba działać natychmiast. Ponieważ przypadek Izy Czapskiej nie jest odosobniony, myślę, że najwyższy czas powołać w Warszawie grupę Anonimowych Recenzentów, w której byli krytycy leczyliby się z teatralnego nałogu. Już widzę te poniedziałkowe mityngi AR: nazywam się Iza i jestem krytykiem. Nazywam się Łukasz i jestem krytykiem. Nazywam się Janusz i jestem krytykiem. Powiedz nam Iza, kiedy zaczęłaś chodzić do teatru? - To się stało jeszcze na studiach, namówiła mnie koleżanka. Nie potrafiłam odmówić, było tak przyjemnie... Piekło zaczęło się później. Znajomi chodzili do kina, na spacer, a ja codziennie do teatru. Któregoś dnia nie wytrzymałam do wieczornego przedstawienia i poszłam na poranek dla szkół. To był początek końca. Chodziłam na wszystko, jak leci, nawet do Ateneum. Nie byłam wybredna. Na premierach urywał mi się film, nazajutrz nic nie pamiętałam. Na festiwalach zdarzało się, że byłam kilka dni w ciągu. Znalazłam się na krawędzi... Dopiero w AR odnalazłam utracony sens życia.

Pamiętajmy: z teatrem należy zerwać dziś. Nie jutro, nie pojutrze. Każdy następny spektakl to powrót do nałogu. To tyle na dzisiaj, drodzy grupowicze, kończę ten felieton, bo muszę natychmiast strzelić sobie jakieś przedstawionko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji