Artykuły

Gardzienice. Mobbing i molestowanie w słynnym teatrze: Gliński odsyła do marszałka, marszałek zapyta ministra

Minister kultury Piotr Gliński z olbrzymim opóźnieniem odpisał na interpelację posłów Lewicy ws. mobbingu i molestowania w Ośrodku Praktyk Teatralnych "Gardzienice". Niewiele z tej odpowiedzi wynika - podobnie jak z wcześniejszych wypowiedzi marszałka woj. lubelskiego. W sprawie działa za to prokuratura.


63 dni - tyle zabrało ministrowi kultury Piotrowi Glińskiemu na odpowiedzenie na interpelację posłanek i posłów Lewicy ws. mobbingu i molestowania w Ośrodku Praktyk Teatralnych "Gardzienice". Zgodnie z regulaminem Sejmu odpowiedź powinna być w ciągu 21 dni.


O sprawie Gardzienic napisaliśmy 7 października. Kilka kobiet związanych w różnych okresach ze słynnym teatrem pod Lublinem opisało - część pod nazwiskami, część anonimowo - przemoc fizyczną ze strony dyrektora Włodzimierza Staniewskiego, a także składane przez niego propozycje seksu, poniżające komentarze czy zachowania mogące stanowić mobbing. Dyrektor miesiącami nie chciał odpowiadać na pytania "Wyborczej". W kolejnych tygodniach po publikacji pojawiły się dalsze głosy kobiet potwierdzające pierwsze świadectwa.


Powściągliwy Gliński

Minister kultury stwierdził w odpowiedzi udzielonej posłom, że nie może w tej kwestii nic zrobić - argumentując, że zgodnie z ostatnim aneksem do umowy o współprowadzeniu Gardzienic jako publicznej instytucji kultury, zawartej między ministerstwem a samorządem województwa lubelskiego, „powołanie i odwołanie dyrektora następuje przez Zarząd Województwa w uzgodnieniu z Ministrem”. "Minister nie ma możliwości zainicjowania określonych działań, lecz ma jedynie możliwość odnoszenia się do zamiarów lub decyzji organizatora dotyczących dyrektora" - przekazał Gliński posłom i posłankom Lewicy. "Organizator" to zarząd województwa lubelskiego.

Ta powściągliwość Glińskiego to coś nowego. We współprowadzonym na tej samej zasadzie przez swój resort Teatrze Polskim we Wrocławiu minister chciał w 2015 roku bez żadnej podstawy prawnej przerwać próby do premiery, bo obawiał się naruszenia norm obyczajowych - a później wielokrotnie zabierał głos w sprawie losów tej instytucji. Rok później oficjalnie wyraził swoje oburzenie nieobecnością filmu "Historia Roja" na festiwalu w Gdyni, choć ustalanie programu tego festiwalu nie leży bynajmniej w kompetencjach ministra. Przykłady można byłoby mnożyć. Teraz natomiast, gdy kolejne kobiety pod nazwiskami mówią o molestowaniu i mobbingu, Gliński nabrał wody w usta, odpowiada formalistycznie, z gigantycznym opóźnieniem i po cichu.


Marszałek się nie spieszy

Jakie jest stanowisko urzędu województwa lubelskiego? Początkowo - zaraz po publikacji tekstu - zapowiedział on kontrolę w teatrze. Jednak gdy trzy tygodnie później zapytaliśmy, czy faktycznie podjęto jakieś działania i czy zwrócono się choćby o kontrolę do Państwowej Inspekcji Pracy, urzędowi już się nie spieszyło.


Rzecznik urzędu marszałkowskiego napisał "Wyborczej" w mailu z 28 października: "Zgodnie z planem kontroli finansowych na ten rok w IV kwartale zaplanowano kontrolę w Gardzienicach. Kontrola ta będzie rozszerzona o kwestie poruszone w artykule. W zależności od wyników zarządowi województwa zostanie zarekomendowane, bądź nie podjęcie decyzji o zawiadomieniu PIP o podejrzeniu nieprawidłowości w tym zakresie". 23 grudnia zapytaliśmy urząd kolejny raz o kontrolę i jej rezultaty, czekamy na odpowiedź.


Natomiast posłance Lewicy Darii Gosek-Popiołek, która w sprawie Gardzienic interweniowała w zarządzie województwa także w październiku, marszałek Jarosław Stawiarski odpisał 29 października, że zawieszenie dyrektora nie jest możliwe, a obecna sytuacja nie spełnia przesłanek jego odwołania. Marszałek dodał zarazem, że taka decyzja musiałaby być uzgodniona z ministrem kultury, który współprowadzi teatr.


W piśmie marszałka znalazło się też sformułowanie, że "dyrektor instytucji w publicznym oświadczeniu (...) odrzuca stawiane mu zarzuty".


To daleko posunięta interpretacja słów Staniewskiego. W cytowanym oświadczeniu dyrektor pisze, że cytowane w tekście "interpretacje i twierdzenia ocierają się lub wręcz stanowią oszczerstwo lub zniesławienie". Ani Staniewski, ani jego zastępca Mariusz Gołaj - który bardzo emocjonalnie zabrał głos niemal natychmiast po naszej publikacji, pisząc o "sukach zemsty, które deprecjonują gniazdo" - nie zdementowali żadnego z opisanych w tekście "Wyborczej" faktów, piszą o "interpretacjach". Dyrektor nie odpowiadał też tygodniami na pytania "Wyborczej" - przed publikacją pytaliśmy go o przedstawione w tekście sytuacje.


Postępowanie w sprawie "Gardzienic" wszczęła natychmiast po naszej publikacji prokuratura rejonowa w Świdniku. Jak ustaliła "Wyborcza", prokuratura od tygodni prowadzi przesłuchania; dociera też do kolejnych świadków i poszkodowanych.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji