Artykuły

Rok, który zmienił w kulturze wszystko, nawet kontakt z widzami

Ten rok dla wszystkich był  trudny, a dla słupskiej kultury - wyjątkowo. Jednak okazał się też przełomowy, a wiele inicjatyw, które swój początek wzięły w dobie pandemii, pozostanie z nami na dłużej. Jaki był rok 2020 z perspektywy słupskich ośrodków? Podsumowujemy miniony rok.


Wszyscy przyznają, że było trudno, ale jednocześnie widzą jaśniejsze strony zamknięcia - bo był to czas, kiedy całe zespoły artystyczne musiały stawić czoło nieznanemu. Jak wypadł ten sprawdzian? Okazuje się, że całkiem dobrze. Słupskie ośrodki kultury pokazały, że są kreatywne i że w razie potrzeby potrafią zaproponować coś nowego - choć wszystkie bez wyjątku przyznają, że tęsknią za kontaktem twarzą w twarz ze swoją publicznością.

- Trudno powiedzieć, że był to dobry rok, ale miał też swoje dobre strony. Teatr jest sztuką, która niewątpliwie potrzebuje kontaktu z widzem twarzą w twarz i żadne streamingi spektakli tej bliskości nie zastąpią, jednak pandemia i zamknięcie ośrodków kultury zmusiło nas wszystkich do opuszczenia strefy komfortu i poszukania innych rozwiązań. Można powiedzieć, że ten rok był sprawdzianem, a my ten sprawdzian zdaliśmy. Zespół Tęczy wykazał się ogromną kreatywnością, ale też pokazał, że jesteśmy solidarni, że potrafimy się wspierać. Pojawiło się dużo ciekawych pomysłów, które zostaną z nami na dłużej. Przyznaję, że o części z nich myśleliśmy już wcześniej, ale to zamknięcie teatrów okazało się być katalizatorem, który pozwolił nasze plany zrealizować. Wierzę, że kiedy wrócimy do normalności, to silniejsi i bogatsi o nowe doświadczenie - mówi Michał Tramer, dyrektor Teatru Tęcza.

Tęcza podczas pandemii rzeczywiście pokazała, że teatr formy to nie tylko lalki na scenie, ale że tkwi w nim ogromny potencjał. W czasie, kiedy kontakt z widzami był ograniczony, zespół słupskiego teatru lalki wydał „Śnieżkę - komiks - musical" (słuchowisko, ale opatrzone animacjami i dużą dawką muzyki), zaangażował się w stworzenie filmów krótkometrażowych o pomorskich legendach, które są częścią wirtualnego spaceru po skansenie w Klukach, nagrał piosenkę na zamówienie Estrady Poznańskiej, zaprezentował program kulinarny dla dzieci „Szalona kuchnia Niedźwiedzia i Maszy", przeprowadził serię szkoleń dla uczniów, rodziców i nauczycieli oraz opracował niezbędne do tego narzędzia edukacyjne. To tylko najważniejsze przedsięwzięcia, bo tych mniejszych - takich jak czytanie dla dzieci czy wirtualne warsztaty z tworzenia lalek - było dużo więcej. Udało się też zaprezentować premierę „Niesamowitych przygód niesamowitych skarpetek", która odbyła się z udziałem publiczności.


Choć kina studyjne w całej Polsce mają coraz więcej trudności, aby rywalizować z dużymi multipleksami, to wciąż mają swoich wiernych fanów, którzy doceniają ich klimat, a przede wszystkim repertuar, który zazwyczaj jest bardzo starannie dobierany. Nie inaczej jest ze słupskim Rejsem, który w czasie pandemii zyskał wirtualną salę kinową, która przyniosła kilka niewątpliwych korzyści.

- Oczywiście, ten rok był trudny, bo zwyczajnie tęsknimy za naszymi widzami, za spotkaniami w sali kinowej i dyskusjami po filmie. Nie możemy się doczekać, kiedy w końcu otrzymamy pozwolenie na otwarcie. Nie chcemy jednak ignorować kilku pozytywnych aspektów przymusowego zamknięcia, bo moim zdaniem takie istnieją, choć oczywiście wolałabym, aby zaistniały one w innych okolicznościach. Te pozytywy to powstanie platformy mojeekino.pl, którą jestem absolutnie zachwycona i dzięki której możemy docierać do naszych widzów pomimo zamknięcia. Stworzenie tej platformy okazało się też szansą, aby nasz słupski festiwal Miejsce Kobiet nie tylko się odbył, ale także został zaprezentowany publiczności w całym kraju - mówi Elżbieta Łukaszus-Mijewska z kina Rejs. - Druga rzecz, która bardzo nas cieszy, to pokazy plenerowe, które udało nam się zrealizować w wakacje. Był to pomysł, który od dawna chodził nam po głowie, ale dopiero pandemia „zmusiła" nas do tego, aby plan przekuć w działanie. A to przecież jest cudowna sprawa! Ciepły letni wieczór, otoczenie zieleni i dobre kino. Myślę, że zarówno wirtualna sala kina Rejs, jak i seanse w plenerze zostaną z nami na dłużej. Już nawet wiem, co bym chciała pokazać widzom w przyszłym roku na dziedzińcu Szkoły Kultury.



Zdecydowanie w najgorszej sytuacji ze wszystkich słupskich placówek kulturalnych znalazł się Nowy Teatr im. Witkacego. Dlaczego? Bo rok 2020 miał być dla nich przełomowy i bardzo intensywny. A jak wiadomo, im wyżej wzlatujemy, tym boleśniej upadamy. Po licznych sukcesach „Kupca weneckiego" Nowy Teatr został zauważony przez wiele krajowych i zagranicznych festiwali, na które otrzymał zaproszenia. Ale przyszedł covid i z planów niewiele zostało. W tym roku miała zostać otwarta nowa siedziba teatru - i została, ale bez fety i udziału publiczności.

- Ten rok był szczególny i mam nadzieję, że już się taki nie powtórzy. Oczywiście przed nami ciężki początek nowego roku, ale wierzę, że wiosną sytuacja zacznie się normować - mówi Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru. - Chyba cały nasz zespół ma poczucie, że ten rok był dla nas czasem niewykorzystanych szans. Zapowiadał się bardzo dobrze, mieliśmy zaproszenia na festiwale w całej Polsce, ale też zagranicą, gdzie mieliśmy prezentować głównie „Kupca weneckiego". Zaplanowaliśmy przeprowadzkę do nowej siedziby i jej otwarcie. Chcieliśmy to świętować z naszą publicznością, ale się nie udało. To trochę tak, jakby ta nasza rakieta wystartowała z wielką mocą w styczniu, a w marcu ktoś odciął dopływ paliwa. Ale nie poddajemy się. Udało się zrealizować trzy z pięciu zapowiadanych na ten rok premier. Plusem tej całej sytuacji jest też poszerzenie kompetencji teatru i intensywniejsze działanie w sieci. Zaczęliśmy realizować nagrania naszych spektakli, które umożliwiły nam pokazanie premiery „Szewców" w internecie. Online prezentowany był też „Kupiec wenecki" podczas „Warszawskich spotkań teatralnych". „Stolp. Dzień kobiet", którego premierę planujemy na koniec stycznia, również będzie do obejrzenia w sieci, bo wątpię, że do tego czasu rząd pozwoli na otwarcie teatrów.


Nowy Teatr w sieci obecny jest cały czas - między innymi podczas warsztatów edukacyjnych i czytań z dobrą energią. W grudniu na przykład słupscy aktorzy przeczytają całą „Opowieść wigilijną".

Miniony rok pokazał, że nawet klasyka potrafi odnaleźć się na popularnych portalach społecznościowych i platformach internetowych. Mało tego - koncert można zagrać nawet w domowych pieleszach. Jaki był rok 2020 dla słupskiej filharmonii?

- Rok 2020 był ciężki, zaskakujący, ale też kreatywny. Na pewno zdobyliśmy doświadczenie, które przyda nam się także po pandemii, kiedy wrócimy do normalności. Czymś, przy czym chcemy zostać, są transmisje naszych koncertów w internecie. Zostaną one z nami przynajmniej tak długo, jak pozostaniemy zamknięci. Ale niewykluczone, że i później będziemy kontynuować taką formę przekazu, choć nie ukrywam, że wszyscy tęsknimy do koncertów na żywo, przed pełną publicznością - mówi Bogumiła Olejnik z Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica im. Wojciecha Kilara w Słupsku. - Następny koncert, który będzie dostępny w sieci za darmo, już 22 stycznia.

Podczas epidemii słupska filharmonia między innymi zrealizowała działania z zakresu edukacji kulturowej w ramach programu Bardzo Młoda Kultura 2019-2021, nagrała materiał, w którym Orkiestra Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica wykonuje słynnego „Mazura" z opery „Halka" Stanisława Moniuszki w domowej scenerii, a także wsparła lokalnych przedsiębiorców akcją „Wspieramy kulturę, wspieramy naszych".

Mijający rok w sposób znaczący przyczynił się do działalności Słupskiego Ośrodka Kultury. Wiosenny lockdown wymusił na pracownikach szybkie dostosowanie się do nowych, pandemicznych realiów, dzięki czemu w trakcie kolejnych, jesienno-zimowych ograniczeń, doskonale wiedzieli, co i w jaki sposób chcą zrealizować. O dziwo, udało się nawet przeprowadzić zagraniczne wymiany młodzieży.

- Gdybyśmy mieli wskazać pozytywne następstwa pandemii covid-19, to byłaby to na pewno inwestycja w infrastrukturę umożliwiającą prowadzenie zajęć zdalnych oraz transmitowanie online wydarzeń artystycznych, na którą środki  pozyskaliśmy od grantodawców. Przeprowadziliśmy też dwie wymiany młodzieży w formie online - polsko-rosyjską i polsko-ukraińską. We współpracy z organizacjami pozarządowymi udało nam się zorganizować wszystkie zaplanowane na ten rok festiwale, przenosząc ich część do przestrzeni internetowej (np. Niemen Non Stop, Miejsce Kobiet, Słupskie Hanami, Dni Kultury Żydowskiej, Sam na Scenie i Witkacy pod Strzechy). W sezonie letnim zintensyfikowaliśmy swoją działalność, organizując m.in. Lato w Teatrze oraz Mały Festiwal Radości - mówi   Jolanta Krawczykiewicz, dyrektorka Słupskiego Ośrodka Kultury, która jednocześnie zaznacza, że złych stron pandemii jest bardzo dużo, a do listy trosk dochodzi brak pewności na temat dalszych działań rządu i nowych obostrzeń, co sprawia problemy w przypadku długoterminowej organizacji wydarzeń, wystaw i benefisów.


- W czasie pandemii odwołaliśmy dziesiątki koncertów, zamknęliśmy kino Rejs, prowadzona przez nas działalność edukacyjna jest mocno ograniczona - na początku organizowaliśmy zajęcia w dużo mniejszych grupach, ale w końcu musieliśmy    przenieść    je do sieci, co nie w każdym przypadku zdaje egzamin.


Choć słupskie ośrodki kultury poradziły sobie dobrze, wykazały się sporą kreatywnością, a nowe umiejętności chcą wykorzystywać w przyszłości, to nikt nie chce sobie wyobrażać, co by było, gdyby zamknięcie miało potrwać kolejny rok. Dlatego z okazji nowego roku wszystkim im życzymy szybkiego powrotu do normalności i obcowania z widzem na żywo.




Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji