Artykuły

Żyjemy w chaosie

- Tak jak w życiu, tak i w teatrze więcej jest głupoty, tandety niż rzetelności i mądrości. Ale to stan normalny. Może trzeba nad tym ubolewać, ale trudno z tego powodu histeryzować. Teatr nigdy nie wygra z Michaelem Jacksonem. Jest niszowy - mówi reżyser PIOTR CIEPLAK.

Teatrolog i reżyser Piotr Cieplak, który na deskach Teatru Polonia przygotowuje właśnie spektakl "Szczęśliwe dni" z Krystyną Jandą i Jerzym Trelą, opowiada "Dziennikowi" o współczesnym teatrze, w którym więcej jest głupoty i tandety niż rzetelności, o swoich przedstawieniach, również dla dzieci, a także o sukcesach na prestiżowym festiwalu teatralnym w Rumunii.

AGNIESZKA SARACYN: Jaki jest współczesny teatr? Skusiłby się pan na definicję?

PIOTR CIEPLAK: Tak jak w życiu, tak i w teatrze więcej jest głupoty, tandety niż rzetelności i mądrości. Ale to stan normalny. Może trzeba nad tym ubolewać, ale trudno z tego powodu histeryzować. Teatr nigdy nie wygra z Michaelem Jacksonem. Jest niszowy. Ale i tak na marginesie, który zajmuje, wszystko jest w odpowiedniej proporcji.

Musimy wierzyć, że kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu osobom przyniesiemy coś ciekawego, ważnego. Na wszystkie sposoby powtarzam zawsze słowa "być dzielnym", "robić teatr, który od nas dzielności wymaga". Najbardziej tandetne, co możemy dziś usłyszeć, to wymówki: "Żyjemy w czasach katastrofy, wszystko więc już wolno". Przyjęło się, że ponieważ wszędzie się wali i rzeczywistość się rozpada, będziemy pokazywać w teatrze wyłącznie zdezorganizowany świat. Otacza nas chaos i katastrofa, więc rzekomo Desdemona nie kocha już Otella, a Otello nie kocha Desdemony.

Skoro tak, to ta sztuka i gros innych dramatów nie mają prawa bytu. Bez duchów nie ma Szekspira, żaden z jego utworów już się nie broni. A przecież to nieprawda! Wciąż jest masa wspaniałych zjawisk na świecie, chociaż nie my jesteśmy jego pępkiem. Trzeba tylko znaleźć sposób, by o nich ludziom opowiedzieć.

Pana spektakl "Słomkowy kapelusz" gościł niedawno w Rumunii na prestiżowym Festiwalu Dni i Noce Europejskiego Teatru w Braila (Maria Filotti Theatre) i Bukareszcie (The Odeon Theatre). To przedstawienie jest wielkim hitem w Polsce. Za granicą zostało równie dobrze przyjęte?

Byłem zaskoczony, że aż tak żywiołowo i gorąco, że z takim zrozumieniem. Oczywiście tekst był starannie przetłumaczony i wyświetlany na ekranie. Ale też ten festiwalowy spektakl był jednym z najlepszych przedstawień "Słomkowego kapelusza", jaki kiedykolwiek zagraliśmy.

To niezwykle ważne przedstawienie w pana życiu artystycznym. Czy pan się przypadkiem nie utożsamia z bohaterami tej sztuki?

Bez przerwy. Ja się całkowicie utożsamiam i z bohaterami, i z ich życiem. Myślę, że jesteśmy uwikłani w błahostki i że codzienność nie jest szczególnie szlachetna i wyrafinowana. Codzienność jest wręcz farsą. Ale nie oznacza to wcale, że należy ją lekceważyć. Każdego dnia trzeba tę farsę grać z pełnym oddaniem i namaszczeniem, tak dobrze, jak się tylko da.

Pańska koncepcja teatru jest niezwykle spójna...

...tak, wszystkie moje przedstawienia to odcienie tego samego koloru. To trochę tak jak z muzyką. Melodię rozpisuje się na wiele instrumentów, na różne tonacje. Nie można więc powiedzieć, że ulubionym instrumentem kompozytora jest fagot, choć czasami w melodii ważny jest fagot, ale nieraz konieczna jest jednak gitara elektryczna.

Odnalazł pan już swoją Panamę, której szukają bohaterowie pana głośnego przedstawienia dla dzieci "Ach, jak cudowna jest Panama" zrealizowanego na podstawie książki Janoscha?

Dla dorosłego człowieka owa Panama to nie miejsce ani geograficzne, ani topograficzne, to nie mieszkanie czy adres. Ludzie potrzebują pewnych wartości, aury, wewnętrznych przekonań. Reszta może się zmieniać. Ważne, by wciąż czegoś próbować. Żeby być szczęśliwym, konieczna jest umiejętność doceniania każdego momentu, życia chwilą. Właśnie w ten sposób można znaleźć się w jakiejś wymarzonej Panamie. Ale w rzeczywistości rzadko zdarza się trafić do takiej krainy szczęśliwości.

Jesteśmy niedoskonali, nie potrafimy oprzeć się niezliczonym namiętnościom i pragnieniom. Zawsze mamy wrażenie, że gdzieś są mądrzejsi i lepsi od nas. Tak jak Miś i Tygrysek z jednej strony wiemy, że to "teraz" trzeba w sobie kultywować, akceptować siebie ze wszystkimi wadami i zaletami, brać życie, jakim ono jest. A z drugiej strony ciągle nas ciągnie tam, gdzie rzekomo jest lepsze, pełniejsze życie. Wciąż powtarzamy więc sobie jak Miś i Tygrysek: "W Panamie wszystko jest ładniejsze. Panama to kraj naszych marzeń.

Łatwo robi się spektakle dla dzieci? To wybredna publiczność?

Wyzwanie podczas przygotowywania przedstawień dla dzieci jest takie samo jak podczas pracy nad spektaklami dla dorosłych. Każdy spektakl ma swoją specyfikę, wymaga odrębnej stylistyki. W jakimś sensie przygotowywanie tych przedstawień nie różniło się więc niczym od realizacji "Króla Leara".

Czyli: żadnych kompromisów zarówno podczas pracy nad wielkim dziełem Szekspira, jak i nieco mniejszym dziełem Janoscha?

W tej pracy nie można zaprzeczać samemu sobie, nie wolno iść na zbyt wielkie kompromisy, bo inaczej trudno jest przywitać się z aktorami po premierze. Dlatego w każdy mój spektakl wkładam tyle samo uwagi i pracy. Żaden nie jest mniej ważny.

***

Piotr Cieplak (ur. w 1960 roku) - teatrolog i reżyser. Debiutował w 1989 roku jednoaktówkami Fredry w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Wystawił między innymi: "Historię o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", "Wesołe kumoszki z Windsoru", "Króla Leara", "Kubusia P", "Słomkowy kapelusz", "Ach, jak cudowna jest Panama". Przygotowuje premierę "Szczęśliwych dni" z Krystyną Jandą i Jerzym Trelą w Teatrze Polonia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji