Artykuły

Może teatr nauczy ich lepiej żyć

Z JANEM MACHULSKIM rozmawia Anna Lipińska.

"Anna Lipińska: - Podobno nieznajomemu w pociągu opowiedział Pan swoje życie... i tak powstała książka Benefis.

Jan Machulski: - Rzeczywiście, książka jest zapisem moich rozmów z pewnym studentem, a teraz już doktorantem chemii. Kiedyś w pustym przedziale pierwszej klasy przysiadł się do mnie ten młody człowiek. Ujął mnie humorem, inteligencją, wrażliwością. Przez dwa lata spotykaliśmy się w pociągu, którym jeździłem na zajęcia do Szkoły Filmowej. Po półtora roku przyniósł mi 50 stron zapisanych rozmów. Nie planowaliśmy, że powstanie z nich książka. Fragmenty rozmów ukazały się najpierw w wielu polonijnych tygodnikach. Dzięki temu zaproszono mnie z moją sztuką Niebezpieczne zabawy do Stanów Zjednoczonych, Finlandii, Czech, na Łotwę, a nawet do... afrykańskiego Durbanu. Wkrótce jedziemy do Szwecji. A jesienią do Australii i Nowej Zelandii.

Ale przecież już wcześniej ukazała się Pańska biografia Chłopak z Hollyłódź. W niej nie napisał Pan wszystkiego? Czy w rozmowie z nieznajomym bardziej się Pan odsłonił?

Jestem znany jako aktor i reżyser, więc tym razem chciałem powiedzieć o sobie coś innego. Od czterdziestu lat prowadzę dzienniki. Pisanie jest dla mnie bardzo ważne. Nie wszystko da się głośno wypowiedzieć. Niekiedy lepiej zapisać.

Będąc w Paryżu każdego dnia pisałem listy do mojej żony i Julka... Do najnowszej książki dołączyłem napisane przez siebie scenariusze: Ostatni dzień lata II, Miasto bez policji, Vabank III, sztukę Niebezpieczne zabawy oraz felietony drukowane na łamach prasy łódzkiej.

Dzienniki skłaniają do wspomnień. Często się Pan ogląda za siebie?

Przy okazji pisania książek, owszem. To jest taki moment, w którym człowiek zatrzymuje się i robi bilans 75 lat życia. Podsumowuje, co udało mu się zrealizować, i zastanawia się, co by tu jeszcze zrobić. Jak będzie wyglądało dalsze życie.

Dlaczego aktor chwycił za pióro?

Pierwszą książkę adresowaną do studentów Zawód - aktor napisałem w wyniku analizy mojej pracy. Zacząłem się zastanawiać, czego udało mi się nauczyć moich studentów. Myślę, że ta książka im pomaga i wiem, że często do niej sięgają. Sztuki zacząłem pisać, gdy byłem dyrektorem Teatru Ochoty, ponieważ brakowało współczesnych dramatów. Graliśmy spektakle o wyborach moralnych, chcieliśmy edukować widownię. Potrzebowaliśmy bohaterów borykających się z trudnymi decyzjami. Pod tym właśnie kątem zacząłem pisać.

Zależało i zależy mi, aby w spektaklach jak największy udział brała publiczność. Każdego wieczoru budowaliśmy wspólnie przedstawienie. Zastanawialismy się, co zrobić, aby uratować bohatera. Wybieraliśmy np. inne zakończenie.

Co Pan wpisuje w rubrykę zawód?

Aktor. To był cel mojego życia. Być kimś innym. Mogłem dzięki temu przeżyć - obok swojego życia - jeszcze kilkadziesiąt innych. Reżyserię skończyłem po to, aby być niezależnym i stworzyć teatr. Kiedyś nie wolno było reżyserować, gdy nie miało się dyplomu reżyserii. Poza tym miałem okazję poznać wybitnych twórców: Jerzego Kreczmara, Erwina Axera, Bohdana Korzeniowskiego. Najgorzej to stać w miejscu i czekać na rolę. Cały czas trzeba poszerzać swoją wiedzę.

Pedagogiem zostałem, bo chciałem przekazać coś młodzieży. Lubię uczyć.

Wykładowcą jestem od 27 lat. Spod moich skrzydeł wychodzą wspaniali ludzie. Udało mi się wyłowić najlepszych.

Kim jest aktor?

Aktor to ten, który pokazuje to, czego bez niego nikt by nie zobaczył. Jest szamanem. Sprawia, że ludzie chcą go słuchać, oglądać i podziwiać. Funkcją aktora jest coś więcej niż samo aktorstwo.

Sporą część życia spędził Pan na głębokiej prowincji.

Zrobiłem to z całą świadomością, bo chciałem grać po 5 dużych ról rocznie. Wiedziałem, że tylko w ten sposób czegoś się nauczę. Gdybym po skończeniu szkoły został w teatrze w Łodzi, siedziałbym na ławce rezerwowych.

Pojechałem grać z 10-osobową grupą studentów z mojego roku do Olsztyna, potem do Opola. Następnie trafiłem do Lublina, gdzie spędziłem 6 lat. Byłem szczęśliwy, bo ludzie mnie potrzebowali. Zostałem nawet najpopularniejszym człowiekiem miasta. Moim konkurentem był Stanisław Mikulski. Społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy. Każdy z nas miał swoje kino, w którym pokazywano nasze filmy. Dziewczyny zostawiały mi liściki za wycieraczkami samochodu. Nigdy potem nie spotkałem tak cudownego środowiska i tak artystycznej atmosfery, jak w Lublinie. Wróciłem do Teatru Nowego w Łodzi, a potem otrzymałem propozycję grania w Teatrze Polskim w Warszawie i tak znalazłem się w stolicy.

Czuł się Pan amantem polskiego kina?

Moje role spowodowały, że umieszczono mnie w szufladce - amant. Ale jest to przyjemne, gdy podobam się dziewczynom. Lubię prawić im komplementy. Aktor jest jak uzdrowiciel i powinien nieść radość.

W jednym z wywiadów powiedział Pan: "uwielbiam być uwielbiany". Dlatego postanowił Pan zostać aktorem?

Pochodzę z bardzo biednej rodziny. Każdy zaoszczędzony grosz wydawałem na kino. Chciałem być taki, jak bohaterowie moich ulubionych filmów. Wiedziałem, co chcę robić w życiu. Ludzi, którzy chcą być aktorami, niewątpliwie pociągają oklaski publiczności. One dają motywacje. Należy jednak zachować pewien dystans i nie wpaść w samozachwyt. Kieruję się zasadą: nigdy nie jestem taki dobry, jak mówią - i nigdy nie będę taki zły, jak będą mówić.

Jak wygląda życie w aktorskiej rodzinie?

Na szczęście wraz w żoną mamy tę samą pasję. Halina jest jednak dojrzalsza i bardziej konsekwentna ode mnie. Gdy razem pracujemy, zawsze dba o to, by doprowadzić rzecz do końca. Ze mnie na pewno jest większy lekkoduch, ale razem doskonale się uzupełniamy. W mojej rodzinie wszyscy jesteśmy z tej samej gliny. Mamy jedną pasję. Czas spędzamy na dyskusjach o teatrze i filmie, wspólnie pracujemy. Dlatego Julek jako młody chłopak spędzał ze mną i z Halinką mnóstwo czasu, wspólne wakacje, obiad przy jednym stole, idealna rodzina. Mój syn już wtedy był wspaniałym kompanem do rozmów. Dziś w wielu kwestiach bardzo nam doradza.

Powiedział Pan, że nigdy w życiu nie robił tego czego nie chciał. To szczęście.

To prawda, szczęście w życiu mnie nie opuszczało. Rezygnowałem z ofert zawodowych, gdy mnie one nie interesowały. Nawet, kiedy w grę wchodziły duże honoraria. Nie mam luksusowego samochodu, komfortowo wyposażonego domu z basenem. Pieniądze nigdy nie były dla mnie najistotniejsze.

Na jaką rolę Pan czeka?

Marzę o roli charakterystycznej w filmie. Nawet sam napisałem sobie scenariusz zatytułowany Miasto bez policji. Główny bohater, policjant jeżdżący na wózku inwalidzkim, próbuje oczyścić miasto z mafii i przestępców, próbuje naprawić świat. Takie role mnie inspirują.

Obecnie występuję w filmie swojego syna Vinci. To komedia sensacyjna o kradzieży obrazu Leonarda da Vinci Dama z łasiczką. Wcielam się w malarza, który potrafi skopiować każde dzieło. Lubię grać oszustów.

Jest Pan utożsamiany z Teatrem Ochoty. Stworzył Pan ten teatr, a później stracił.

Chyba dużo dobrego w tym teatrze zrobiliśmy. To nie był zwykły teatr. Spektakle tworzyliśmy razem z publicznością. Nie było podziału na scenę i widownię. Graliśmy na środku, między ludźmi.

Czy szkoła aktorska powstała w zastępstwie teatru?

Z inicjatywą powstania szkoły aktorskiej wyszła szkoła filmowa, mieszcząca się na ul. Chełmskiej. Zaproponowano mnie i mojej żonie Halinie poprowadzenie wydziału aktorskiego. Zgłosiło się 15 osób. Szkoła uznała jednak, że dla 15 osób nie opłaca się go otwierać. Zrobiło nam się żal tych studentów. Zaproponowaliśmy im, że my założymy szkołę.

Studenci lubią tę szkołę.

Bo panuje u nas rodzinna atmosfera. Traktujemy studentów jak własne dzieci. Najpierw kształtujemy człowieka, a potem artystę. Kościół nie ma czasu, rodzice nie mają czasu. Może teatr nauczy ich lepiej żyć.

Jan Machulski

Wychował ponad 100 aktorów, zagrał około 80 ról filmowych i 70 teatralnych, wyreżyserował 40 spektakli, m.in. Amadeusza, Balladynę, Śluby panieńskie. Współzałożyciel Teatru Ochoty w Warszawie, twórca Zamojskiego Lata Teatralnego oraz Sceny Studyjnej w Łodzi. Autor trzech książek. W tym roku obchodzi jubileusz 50-lecia pracy twórczej, z okazji którego powstała książka Benefis. Najsympatyczniejszy kasiarz w historii polskiego filmu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji