Artykuły

Bakteria von Kleista. Rozmowa z Igorem Gorzkowskim

- Jeśli aktor jest twórcą na każdym etapie realizacji spektaklu, począwszy od doboru tematu, poprzez pracę nad scenariuszem po rozmowy o muzyce i kostiumie, wówczas identyfikuje się z przedstawieniem. A intymność to cecha mniej może modna w teatrze, bo stworzenie jej wymaga od reżysera i aktorów znajomości warsztatu pracy wewnętrznej, cierpliwości i wysiłku - Justynie Jaworskiej opowiada Igor Gorzkowski.

Justyna Jaworska: Rozmawiamy niedługo po premierze pańskiego "Rewizora" w Teatrze Powszechnym. Co pana w tej sztuce uwiodło?

Niezwykła siła tego tekstu dramatycznego, zwłaszcza ostatniego aktu - trochę ze względu na ostatni akt podjąłem się realizacji całego spektaklu. Podczas prób okazało się, że kiedy nie słuchamy Gogola (zapisanych intencji, konstrukcji i rytmu scen), praca nie idzie do przodu, a kiedy działamy w porozumieniu z autorem, jesteśmy bliżej celu. Wszelkie zabiegi realizacyjne, jakie wprowadziłem, a więc uwspółcześnione kostiumy, intermedia miały służyć temu, by dodać tekstowi trochę oddechu, ale struktura dramatu pozostała właściwie nienaruszona. Staram się za każdym razem zawrzeć przymierze z autorem i jestem przekonany, że jest wciąż jeszcze widownia spragniona teatru, który stawia literaturę w centrum.

A autorów wybiera pan niełatwych - bo zaadaptował pan na scenę Walsera, Pielewina, Charmsa, Thompsona, nawet Prousta.

Tych wszystkich autorów przeczytałem jednym tchem, nawet te siedem tomów W poszukiwaniu straconego czasu. Doczytuję ostatnie zdanie i natychmiast wiem, że chcę przenieść dany tekst do teatru. Z osobistych powodów. Wyczuwam jakiś rodzaj powinowactwa, często nie do końca nazwany. Każdy z wymienionych przez panią pisarzy dysponował, prócz talentu, bardzo osobistym sposobem postrzegania rzeczywistości. Pracując nad adaptacją, zanurzam się w świecie autora. Zaczynam myśleć jego składnią, rytmem, wrażliwością. Później muszę tę więź czy porozumienie przerzucić niejako na cały zespół - aktorów, scenografa, kompozytora. W Studium Teatralnym Koło spotkali się twórcy, którzy myślą podobnie: i Piotr Tabakiernik, który skomponował muzykę do większości moich spektakli, i Magda Dąbrowska, która projektuje kostiumy, są ludźmi teatru, co dziś nie jest wcale takie oczywiste. Zanim rozpoczniemy próby, dużo rozmawiamy o spektaklu jako o całości, by wypracować spoistą wizję. Jednak rzeczywiście na początku procesu jest inspiracja literacka.

"Tajemniczy klient", którego drukujemy obok i który wszedł już w próby, nie jest jednak adaptacją.

I dlatego właśnie nie zaczęliśmy od prób z gotowym tekstem, bo przy spektaklach autorskich pracujemy inaczej. Kiedy miałem już w głowie temat i szkic scenariusza, pojechaliśmy na tygodniowy warsztat, takie poszukiwania improwizacyjne. Tą metodą powstały takie spektakle, jak "Taksówka", "Piękni ludzie" czy "Ukryj mnie w gałęziach drzew". Mam wstępny pomysł na spektakl, ale muszę sprawdzić jego teatralność. Aktorzy w próbach improwizacyjnych szkicują postacie, ja wyznaczam im zadania i założenia, oni improwizują sytuacje i dialogi. Badam w ten sposób, jak to nazywam, wyporność dramaturgiczną poszczególnych scen. Nie jest to pisanie na scenie. Do scenariusza wchodzi mały procent improwizowanych dialogów, tylko pojedyncze kwestie. Resztę trzeba napisać.

W "Pięknych ludziach" pracował pan w ten sposób ze studentami, z ciekawym rezultatem. Można by nawet stwierdzić, że było w tym coś intymnego.

To "coś" pochodzi chyba z dobrej energii ludzkiej. Jeśli aktor jest twórcą na każdym etapie realizacji spektaklu, począwszy od doboru tematu, poprzez pracę nad scenariuszem po rozmowy o muzyce i kostiumie, wówczas identyfikuje się z przedstawieniem. A intymność to cecha mniej może modna w teatrze, bo stworzenie jej wymaga od reżysera i aktorów znajomości warsztatu pracy wewnętrznej, cierpliwości i wysiłku. Sam powtarzam młodym aktorom to, czego mnie z kolei nauczył Zapasiewicz: że widzowie oglądają zaledwie czubek góry lodowej, cała reszta, która pozostaje pod spodem, zagęszcza i uwiarygodnia kreowany świat. Bardzo dużo stwarza się w środku, dzięki temu łatwiej o wrażenie bliskości i robi się intensywniej.

Takiego teatru nie da się chyba robić szybko?

Bywa, że od pomysłu do realizacji mijają lata. U nas wszystko jest wypracowane, nawet jeśli wydaje się improwizacją. Trzeba się nieźle namęczyć, by uzyskać lekkość dialogów, naturalność sytuacji i wrażenie, że coś się dzieje "tu i teraz", o co nam przecież chodzi. Ale z drugiej strony dbam o to, by przestrzegać ram czasowych. Nasze wyjazdy warsztatowe nie trwają dłużej niż tydzień. Tyle wystarczy, by aktorzy zdążyli się zakochać w materiale. Próby do spektaklu trwają zazwyczaj dwa miesiące. Tyle potrzeba, żeby zrobić przedstawienie a zarazem zachować skupienie i dyscyplinę. Na ostatnim etapie pracujemy przez siedem dni w tygodniu, żeby nie wypaść z rytmu. Staramy się jak najszybciej naszkicować całość. Później dużo czasu poświęcamy na wewnętrzne, emocjonalne pogłębianie kolejnych scen.

Taki przetworzony Stanisławski?

Korzystam ze Stanisławskiego. Aktorzy, z którymi pracuję, posługują się na co dzień elementami systemu, to, że poruszamy się we wspólnym obszarze warsztatowym, poprawia komunikację między nami. Pomaga precyzyjnie nazwać, czego ja oczekuję od aktora, z jakimi problemami on się zmaga, i razem szukać rozwiązania. Dążę do sytuacji, w której aktor czuje się bezpiecznie. Nie jest pozostawiony samemu sobie.

Chyba lepiej sprawdza się to w stałym zespole?

W zespole jest kilkunastu stale współpracujących aktorów, ale do poszczególnych realizacji zapraszamy także nowych kolegów. W "Tajemniczym kliencie" wystąpią Sławek Pacek i Joanna Osyda, z którymi pracowałem w Teatrze Powszechnym, ale w Studiu Teatralnym Koło to ich debiut. W rolach androidów wystąpi wypróbowany skład: Wiktor Korzeniewski, Bartosz Mazur i Ania Gajewska. Postaci w tym scenariuszu jest wiele, ale ciekawie się robi, jeżeli zagrać go w pięć osób.

Na tle innych pana sztuk mniej tu liryzmu, więcej prowokacji.

Postać Wesołego pojawiła się już dziesięć lat temu w Absolutnie Off Show, jednym z pierwszych naszych spektakli, który powstał jeszcze w klubie Pruderia. Chciałem nawiązać do tamtych początków, zastanawiałem się też, jak bohater idealista (bo on przecież jest anarchizującym idealistą) odnalazłby się w świecie późniejszym o dekadę. Powiedziałbym zresztą, że niezależnie od nurtu lirycznego biegnie u mnie nurt ironiczny, spektakle rysowane mocniejszą kreską. Takie było właśnie "Absolutnie Off Show" czy "Taksówka". To także komentarze do miasta, w którym żyję, bo wszystkie trzy opowiadają o Warszawie. Drugi nurt to adaptacje literackie, tu mieściłby się Spacerowicz, Starucha, Żółta Strzała czy Trip 71. No i wreszcie osobne Ukryj mnie w gałęziach drzew, czyli tekst autorski, chociaż inspirowany Big Sur ­Henry'ego Millera oraz historią życia i dziełem Glenna Goulda.

A nie Czechowem?

Myślałem o Gouldzie, bo miał to być rodzaj teatralnej fugi. Tu ważna jest przestrzeń odosobnienia i czas, który zmienia relacje między postaciami, pozwala im dojrzewać. Bardzo bym chciał zobaczyć ten tekst w innej niż moja realizacji, bo wydaje mi się, że to wdzięczny dramat. Byłbym ciekawy, czy się sprawdzi.

Joanna Derkaczew w drukowanym obok artykule twierdzi, że celowo buduje pan takie układy zamknięte, by wprowadzić do nich usterkę, zakłócenie.

To rzeczywiście model, który mnie interesuje.

Podobnie jak outsiderzy, dziwacy...?

Tak. Na przykład w "Burzy", Prospero też jest outsiderem. (śmiech) Od kilku lat myślę o tym, by zrobić spektakl o Heinrichu von Kleiście, o jego dramacie niedostosowania. Moi bohaterowie z reguły ten rodzaj Kleistowskiej bakterii w sobie noszą. Nawet Wesoły z "Tajemniczego klienta" to przecież bohater na swój współczesny sposób romantyczny.

I dlatego wkłada kij w szprychy, by sprawdzić granice systemu?

Tak, a przy tym jest podwójnym agentem.

Oraz superbohaterem, jak komiksowy Chameleon. Zrobił pan już spektakl o Sandmanie - skąd ta słabość do komiksów?

Samozwańczy bohater potrzebuje mitu, a popkultura dostarcza gotowych mitologii. To nawet nie są bezpośrednio moje światy, dla mojego pokolenia bardziej od komiksów Marvela liczyły się pewnie "Gwiezdne wojny", ale popkulturowe narracje mają moc. Aktywizują potrzebę zmierzenia się z tym, co dobre i złe.

Tylko że te komiksowe światy są już trochę retro. Dla trudnej nastolatki z pańskiej sztuki opowieści o Chameleonie to głodne kawałki.

Bo ona jest już nowa, cyfrowa, a mój bohater jeszcze analogowy. Ale udaje mu się zwalczyć jej dystans do wszystkiego i wszystkich, zasadę, by nie angażować się, bo to może sporo kosztować.

No właśnie, nasz superbohater ma drugą twarz - kuratora dziecięcego... Pan studiował resocjalizację, prawda?

Tak, i też bywam kuratorem. (śmiech) Przez wiele lat pracowałem teatralnie z dziećmi i młodzieżą. W ostatnich latach rzadziej mi się to zdarza, ale zrealizowałem kilka ważnych projektów z młodymi artystami: "Panny z W", "Kalino Malino", "Pięknych ludzi". W tym ostatnim grał Antek Ferency, który debiutował w tym sezonie w naszym teatrze jako reżyser, rozmawiamy o następnej jego realizacji, w następnym sezonie swoją sztukę ma reżyserować Agata Dyczko, która również grała w "Pięknych ludziach". Organizujemy w wakacje "Polowanie na motyle", takie laboratorium dla młodych reżyserów, którzy będą pracować z aktorami Koła na własnych adaptacjach prozy. W przyszłym roku chcę zrobić spektakl z bardzo młodymi aktorami. Chciałbym, żeby ci młodzi twórcy od zaraz współtworzyli Koło. Nasze projekty edukacyjne pełnią jednak jeszcze jedną ważną rolę. Ktoś, kto sam przejdzie przez doświadczenie sceniczne, ogląda później spektakle inaczej, a teatr, który staram się uprawiać (czyli taki, w którym nie wszystko jest dopowiedziane, w którym ukryte sensy bywają ważniejsze od fabuły), wymaga twórczego widza. Nie tracę nadziei, że taką wrażliwą widownię warto i można wychować.

I to jest dopiero romantyczne!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji