Artykuły

Jesteś stary, jesteś dead. Rozmowa z Tomaszem Manem

- A problem starości nadal mnie interesuje. Interesuje mnie to, co się dzieje z ludźmi starymi, jak nasza cywilizacja wyklucza starość - jesteś stary, jesteś dead - w przeciwieństwie do czasów wcześniejszych, gdy wodzowie, szamani byli wzorem i autorytetem dla pokolenia młodszego - w rozmowie z Agatą Zawrzykraj opowiada Tomasz Man.

Agata Zawrzykrai: Strasznie smutna ta pana komedia. Dlaczego tak wesoło, skoro tak smutno? I dlaczego "Dobrze", skoro niedobrze?

Tomasz Man: Napisałem "Dobrze" pomimo wszystko i pomimo wszystko wesoło. Tekst dedykuję mojemu Dziadkowi, który jest teraz bardzo chory. Mój Dziadek to dla mnie wzór zmagania się z chorobą. Tekst jest trochę śmieszny, trochę smutny. Moja pierwsza komedia. Bardzo trudno pisze się komedie. Najpierw zacząłem reżyserować teksty komiczne: Molire'a, Dario Fo, Michała Walczaka, Marka Koterskiego. Ten dramat został zamówiony przez teatr. Pisałem go dosyć długo. Powiedzieli mi w teatrze, że im się nie podoba. Był odrzucany, w końcu trafił do telewizji i telewizja się nim zainteresowała, choć jest to tekst wybitnie teatralny. Taka jest jego historia.

Mając niespełna trzydzieści lat, napisał pan "Katarantkę", której bohaterką jest staruszka. W "Dobrze" powraca temat starości, samotności, niezrozumienia. Czy ta wczesna predylekcja do tematu starości wynika także z pana doświadczeń rodzinnych?

Tak, wszystko, co piszę, ma zaczepienie w tym, co jest wokół mnie. Nie piszę niczego teoretycznie. Pierwszy bodziec wychodzi z tego, co widzę, co przeżywam. Długo z tym chodzę, nim zacznę pisać. A problem starości nadal mnie interesuje. Interesuje mnie to, co się dzieje z ludźmi starymi, jak nasza cywilizacja wyklucza starość - jesteś stary, jesteś dead - w przeciwieństwie do czasów wcześniejszych, gdy wodzowie, szamani byli wzorem i autorytetem dla pokolenia młodszego. Teraz wzorem został rówieśnik, który pojawia się w mediach, jest przebojowy. Więc ten problem mądrości, przekazywania tradycji, kultury, myśli, zwyczajów i tak dalej - to gdzieś ginie.

Właściwie wszystkie pana teksty są dramatami rodzinnymi: "Dobrze", "Katarantka", "111" - dramat niekochanego syna. W skład "3 x 2" wchodzi monolog mężczyzny, który stracił żonę, i kobiety, która urodziła martwe dziecko. Nawet na historię Legnicy w napisanych z Krzysztofem Biziem "Deszczach" patrzył pan przez pryzmat rodziny.

Tak, to drugi temat, który jest najbliżej mnie. Najważniejsze rzeczy, które mnie dotknęły w życiu, są związane z rodziną: narodziny mojego syna, żona, małżeństwo. Stabilizacja rodzinna, a także emocjonalna dobrze na mnie wpłynęły, zacząłem inaczej pisać. Mamy pokolenie rozwodów, rozbicia rodziny. To problem takiego szybkiego zrywania. Nie podoba mi się - no to cześć. Nie podoba mi się, to sobie znajdę kogoś innego. Myślę, że to wpływa globalnie na ludzi, na dzieci, które są wychowywane poza normalnym związkiem, na ich stabilizację emocjonalną, na to, co się dzieje z nimi później. Ja miałem dobrze: miałem mamę, tatę. Oni znają mnie najlepiej, bo znali mnie, gdy byłem mały.

"Dobrze" dzieje się na granicy rzeczywistości i fantazji. Nie wiadomo, czy Starszy Mężczyzna naprawdę wyjeżdża do Ameryki i czy rzeczywiście przywozi stamtąd Pocahontas. Indianka nie pojawia się na scenie. Jest mądra i oddana Starszemu Mężczyźnie, nie tylko troszczy się o niego, ale też mu usługuje. Jaką rolę pełni ta postać?

Jest to postać całkowicie fikcyjna. Po śmierci żony bohater jest samotny. Tworzy sobie w głowie wymarzoną Pocahontas, która daje mu radość życia, pozwala zmagać się z rakiem. Siła wyobraźni i sugestii jest motorem życia. Tak naprawdę to, jaką mamy wyobraźnię i jaką posiadamy moc sugestii, w dużym stopniu determinuje nasze zachowanie i postrzeganie nas przez innych ludzi. Bohater ma tę niezwykłą siłę dawnego szamana.

Jak napisał pan w relacji dla "Dialogu", Roland Schimmelpfennig w czasie warsztatów dramaturgicznych uczył pana, że podstawą jest konflikt. Brytyjscy i amerykańscy autorzy podręczników dramatopisarstwa uczą, że dramat powinien mieć wartką akcję. W "Dobrze" nie ma konfliktu - trudno tu mówić o konflikcie pokoleń - i prawie nie ma akcji. Czy to jest pana recepta na dramat?

Ten konflikt jest - to konflikt charakterów. Córka jest dynamiczna, ekspansywna, egoistyczna, a ojciec jest dla niej. Wnuczek chce być reżyserem, też jest ekspansywny, cały czas dziadka wykorzystuje emocjonalnie. Dziadek temu ulega, pomaga mu, staje się jego aktorem. Tak samo sąsiad, który ma problem z żoną i przychodzi cały czas do Starszego Mężczyzny, prosząc go o pomoc. On sam nie może powiedzieć wszystkim prostej rzeczy: mam raka. Ci ludzie go nie słuchają. Tymczasem on przechodzi pewien proces: był oddany innym do tego stopnia, że nie mógł im się przyznać do choroby, bo nie chciał ich przygnębiać, obarczać swoim problemem. Aż w końcu doszedł do tego, że jest sam dla siebie, że znalazł wymarzoną Indiankę. Każdą z kwestii dialogowych - tego też się nauczyłem od Rolanda Schimmelpfenniga i od Krzyśka Bizia - tworzyłem tak, żeby była przeciwstawna do poprzedniej, żeby popychała akcję do przodu. Tam nie ma: - Dzień dobry! - Dzień dobry! Musi być: - Dzień dobry! - Do widzenia. To jest też w rytmie: jeden mówi dłużej, drugi krócej. Nigdy nie używam w swoich tekstach didaskaliów. Uważam, że reżyser najlepiej tworzy własną przestrzeń. Konflikt pojawia się też, gdy dziadek chce wyjechać do Ameryki. Każda z postaci de facto się temu sprzeciwia (oprócz wnuka). I później, kiedy się okaże, że dziadek ma Indiankę, chcą mu ją wybić z głowy. Nie jest to więc konflikt polegający na zwrotach akcji, tylko konflikt postaw i charakterów, czyli to, co chyba najlepiej wychodzi w teatrze.

Jest pan również reżyserem. Czy woli pan reżyserować własne teksty czy powierzać je innym?

Wolę oddawać je innym reżyserom. Dla mnie to jest zawsze odświeżające, wtedy widzę, co można zrobić z tym tekstem, czy jest on pojemny. Przykładem może być moja współpraca z Redbadem Klynstrą i aktorami, którzy grali w "111". Tekst zmieniał się po każdej mojej wizycie na próbie. Słyszałem bardzo dobre uwagi, które zapisywałem, i później w domu wprowadzałem do tekstu. Okazało się, że 111 to taki tekst, który można realizować w różne strony, nie jest "szufladkowy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji