Artykuły

Dialog macicy z mózgiem

- Tak naprawdę odkryłam przyjemność pisania dopiero, gdy dorosłam. Przedtem wydawało mi się to nudne, jak księgowość. Tata wciąż siedział zamknięty, coś pisał - mówi MARIA WOJTYSZKO, dramaturg.

Dorota Jovanka Ćirlić: Ależ te pani bohaterki się nazywają: Wiktoria, Macica.

Maria Wojtyszko: - Imiona, oczywiście, znaczą. Wiktoria mówi, że jest dzieckiem stanu wojennego, to bardzo popularne imię wśród dziewcząt urodzonych w tym konkretnym czasie, ja zresztą też mam na drugie Wiktoria, córka Wałęsy również. To stygmat historii odciśnięty na jednostkowym życiu. A Macica? No cóż, wiele osób mówiło mi, że to okropne i imię, i tytuł, ale dla mnie macica to jednak symbol. Kojarzy mi się z macicą perłową, z czymś, z czego wyrastamy, i dlatego moja Macica symbolizuje polską kobietę. To, z czym Wiktoria, zaszedłszy w ciążę, musi się zmierzyć.

Imię Wiktoria cofa nas ku przeszłości. Czy znajdziemy w "Macicy" punkt widzenia na przeszłość właściwy pani pokoleniu?

- Pisząc, nie myślałam, oczywiście, że oto powstaje sztuka o moim pokoleniu. Tak po prostu wyszło, wszystko rozrosło się w opowieść o kimś, kto mając świadomość, że dał życie innemu człowiekowi, musi się umiejscowić w historii. Tak już jest w moim pokoleniu - pokoleniu młodych ludzi, którzy wyjeżdżają na Zachód, znają świetnie języki, wiedzą, czego chcą, ciężko pracują - że nasze widzenie świata mocno rozjeżdza się z widzeniem rodziców, nad których sposobem myślenia wciąż coś wisi, a to wojna, a to komunizm

Co by pani rówieśnicy powiedzieli na - jak to się teraz nazywa - nowy patriotyzm?

- Patriotyzm jest jeden. Nie ma nowego. Mam swoją ulicę, swój blok stojący przy tej ulicy i sąsiadów. Chcę, żeby ci sąsiedzi żyli tak, jak im się podoba, i nie zalewali mi przy okazji mieszkania. To jest właśnie patriotyzm.

Pani bohaterka egzystuje w poczuciu, że jej życie to wieczna opresja. I rodzina jest opresyjna, i jej własna kobieca natura, i przyszłe macierzyństwo

- Moja bohaterka rzeczywiście tak myśli. Ale to tylko jeden z możliwych punktów widzenia. Wiktoria nie jest z bohaterów, którzy działają. Właściwie nie wie, czego chce, dokąd iść, zatrzymała się nagle i zastanowiła: "Co ja tu robię?". A w takich chwilach wszyscy mamy wrażenie, że życie to opresja. I to poczucie jest twórcze.

Czy czuje się pani feministką?

- Odpowiem jak Wiktoria: nie jestem lesbijką ani feministką. Żadną "istką". Jestem sobą. I to jest prawda. Ale są inni, ludzie starsi, koledzy z mojego pokolenia, którzy poglądy przeze mnie głoszone nazywają feminizmem. Tyle że ja bardzo nie lubię, kiedy na książce jest winieta "literatura kobieca". Ja nie mówię o feministycznym widzeniu świata. Po prostu przekonałam się, kiedy zaczęłam pisać sztukę, że coraz mniej Europejek chce mieć dzieci. To wielka odpowiedzialność. Można jej nie sprostać. Trzeba po prostu wstać o szóstej rano i zmienić pieluchę.

Może macica zbyt rzadko kontaktuje się z mózgiem?

- Z pewnością tak. W tym sensie moja sztuka jest feministyczna. Utarło się przekonanie, że mężczyzna ma mózg, a kobieta mózg i jeszcze macicę. Musi więc spełniać podwójną rolę. To ciężkie do wykonania. I tyle.

Czy wyssała pani chęć pisania z mlekiem matki?

- Nie. Tak naprawdę odkryłam przyjemność pisania dopiero, gdy dorosłam. Przedtem wydawało mi się to nudne, jak księgowość. Tata wciąż siedział zamknięty, coś pisał Ciekawsze było wtedy zostać strażakiem. Teraz odkryłam pisanie sama dla siebie. I w sobie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji