Artykuły

Nie było faworyta

XXXV Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora podsumowuje Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Bohaterka "Pokoju do zabawy" była molestowana przez ojczyma. O przemocy wobec dzieci opowiadała przejmująco nastolatka z Przemyśla. Matka chłopca z chorobą Downa walczyła z nietolerancją. Teatry jednego aktora filtrują społeczne problemy.

Olena Cikuj jest uśmiechniętą i sympatyczną siedemnastolatką. W czerwcu wygrała festiwal amatorów w Zgorzelcu. W nagrodę przyjechała na trwające jeszcze do jutra 40. Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora. Choć występowała poza konkursem, wróci do domu z nagrodą Bogusława Kierca, jednego z pięciu jurorów. Pod okiem instruktorki Barbary Płocicy przygotowała spektakl "Dlaczego ja" oparty na powieści Vedrany Rudan "Miłość od pierwszego wejrzenia". Wrocławską publiczność podbiła swoją wrażliwością i prostotą środków teatralnych. W 35. edycji konkursu na najlepszy monodram dominowały panie i zdobyły wszystkie możliwe nagrody. Poziom był wyrównany, ale średni. W oczach jurorów najlepsza była Jolanta Jackowska-Czop z Łodzi, która pokazała "Yotama" [na zdjęciu]. To historia rodziny i chłopca z chorobą Downa, małych i dużych radości i tragedii, opowiedziana bardzo subtelnie. Przeszkadzał mi scenograficzny śmietnik na scenie, ale może pomagał aktorce? Nagrody przyznali jej Janusz Degler i Lech Śliwonik.

Myślę, że sprawiedliwiej by było, gdyby jedną z tych nagród dostała: Aleksandra Bożek z Warszawy albo Mirella Rogoza-Biel z Lublina. Bardziej by to oddawało artystyczną jakość wszystkich konkursowych produkcji, gdyż każda miała jakieś mankamenty.

Pięciu jurorów miało w kieszeni po 2 tysiące. Wręczając tę kwotę swojemu faworytowi, każdy musiał publicznie uzasadnić swój wybór. Krakowski aktor Tadeusz Malak dostrzegł talent wrocławianki Anny Kutkowskiej i urodę jej autorskiego monodramu "Podróż do zielonych cieni". W niecałą godzinę przebiegliśmy przez życie kobiety - od narodzin do śmierci. Szwankował trochę rytm przedstawienia i scenariuszowe niedostatki, ale talent podważyć trudno.

Nagroda polskiego Australijczyka, reżysera Stefana Mrowińskiego z Melbourne, trafiła w ręce Wiolety Komar ze Słupska za monodram "Grzech". Pozornie kryminalna historia żony, która postanowiła zabić męża, kazała nam zważyć ów zamach na życie. Dojrzały warsztat i wyrafinowane środki użyte przez młodą aktorkę sprawiły, że publiczność była po jej stronie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji