Artykuły

Lubię się zmieniać

WALDEMAR BŁASZCZYK przed laty był aktorem Teatru Narodowego, teraz wrócił do warszawskiej "Komedii", gdzie zaproponowano mu jedną z głównych ról w "Pół żartem, pół sercem".

Lubi ruch. Waldemar Błaszczyk mówi, że uprawia niemal każdy rodzaj sportu, dlatego z żoną Ewą Gawryluk i córką kilka razy do roku spędza czas w hotelu "Las" w Szklarskiej Porębie. - Bierze tam udział m.in. w Slalomie Gwiazd. Przed laty był aktorem Teatru Narodowego, teraz wrócił do warszawskiej "Komedii", gdzie zaproponowano mu jedną z głównych ról w "Pół żartem, pół sercem". Premiera już w wieczór sylwestrowy. Za chwilę zaczyna zdjęcia do serialu "Ja wam pokażę!". Oglądamy go także w "Klanie".

W "Klanie" gra Pan Mateusza - właściciela szkoły rodzenia, do której przychodzi Agnieszka. Skąd się ta postać wzięła?

- Rolę zaproponował mi producent Paweł Karpiński, z którym poznaliśmy się jeszcze podczas pracy przy serialu "Kochaj mnie, kochaj". Jak się okazało, dobrze się rozumieliśmy. Pierwsze spotkanie Mateusza z Agnieszką kończy się dość niemiło, ale później wszystko się wyjaśnia. Zobaczymy, co z tego wyniknie...

Pewnie ucieszyła Pana również propozycja dyrektora Tomasza Dudkiewicza i powrót na deski teatralne?

- Tak i to nawet bardzo. Kiedy na świat przyszła Marysia, oboje z żoną zrezygnowaliśmy z pracy w teatrze, żeby mieć więcej czasu dla małej. Powrót planowałem za jakiś czas, kiedy Marysia trochę się usamodzielni. Zdarzyło się to nieco wcześniej, ale propozycja była na tyle atrakcyjna, że zgodziłem się bez wahania. I bardzo się cieszę, bo ta rola - co tu kryć - jest dla mnie dużym wyzwaniem. To opowieść o dwóch bezrobotnych aktorach, którzy przebierają się za kobiety. W takim przebraniu z powodzeniem udają siostrzenice umierającej ciotki, by zdobyć spadek po niej. Doceniam takie propozycje, bo aktorzy często obsadzani są po tzw. "warunkach". Mało kto daje nam szansę zagrania kogoś innego niż my sami.

Próby w teatrze, zdjęcia w serialu. Znajduje Pan jeszcze czas dla swojej córeczki?

- Marysia zawsze była dla mnie najważniejsza i to się nie zmieniło... Od urodzenia nie miała stałej opiekunki, ale udawało nam się z żoną tak układać sobie pracę, by zawsze jedno z nas było przy małej. Nadal nie mamy stałej niani, więc nic się nie zmieniło, poza tym, że teraz Maria mając coraz więcej zajęć i koleżanek, nie zawsze ma czas dla nas (śmiech).

Marysia chodzi już do zerówki. Jaką jest dziewczynką?

- Ma 6,5 roku, jest bardzo konkretna, nie ma problemów z podejmowaniem decyzji. Ostatnio jest, jak to się mówi, najmądrzejsza, ale to podobno minie...

Jak widać popularność nie uderza Panu do głowy.

- Cóż, nie jestem gwiazdą jednego serialu. Dzieciństwo spędziłem w małym miasteczku Bardo Śląskie. Wybrałem technikum budowlane, nie wiedząc, czy stać mnie będzie na jakieś studia. Przez okropną dykcję nie dostałem się na wydział aktorski we Wrocławiu, przyjął mnie jednak wydział lalkarski. Rok pracy z logopedą pozwolił mi zdać na Akademię Teatralną w Warszawie. Jak pani widzi, do wszystkiego dochodziłem powoli. Jeśli dzisiaj ktoś wie, kim jestem, to idzie za tym moja praca, a nie moja prywatność. Cieszy mnie to.

Ale na medialnych imprezach jednak widuje się Pana!

- Tak, od czasu, kiedy możemy zostawić z kimś Marysię. Czasami dobrze jest od siebie odpocząć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji