Artykuły

Sam nie wiem, ile mam lat...

24 listopada stuka mu okrągła 80. - Dziękuję bardzo - ucieszył się LECH ORDON. - Ale ja nie mam jeszcze tylu lat. Właściwie sam nie wiem, kiedy się urodziłem...

Popularnego, choć dawno niewidzianego aktora, udało nam się spotkać kilka tygodni temu na warszawskich Powązkach, gdzie brał udział w corocznej kweście na rzecz renowacji zabytków cmentarza.

Skąd to całe zamieszanie?

- Jeszcze chodzę, a nie... leżę - śmieje się Lech Ordon.

- Zawsze ogarnia mnie wzruszenie, kiedy starsze panie, emerytki i wdowy podchodzą i wysupłują pieniądze z rozlatujących się portmonetek. A obok przechodzą różni szpanerzy. Patrzą w - niebo, na gawrony i mijają nas obojętnie...

Po tak miłej rozmowie, nie można było potem nie zadzwonić do pana Lecha z życzeniami urodzinowymi. 24 listopada stuka mu bowiem okrągła 80. - Dziękuję bardzo - ucieszył się aktor. - Ale ja nie mam jeszcze tylu lat. Właściwie sam nie wiem, kiedy się urodziłem...

Rzeczywiście! Różne źródła podają różne lata. Od 1925 do 1928 roku! Jak to możliwe, że nawet sam zainteresowany nie jest w stanie tego sprecyzować?

- Podczas wojny mieszkałem w Poznaniu i groziło mi wywiezienie na roboty do Niemiec - tłumaczy Lech Ordon. - Żeby tego uniknąć, ojciec coś przerobił w dokumentach i stałem się o kilka lat młodszy. Mimo to okupacyjny urząd pracy drapnął mnie i pracowałem w Krzesinach pod Poznaniem, gdzie teraz wylądowały samoloty F-16. Ja właśnie tam ciężko pracowałem przy niemieckich myśliwcach - wspomina.

Widzowie pamiętają go m.in. z legendarnych "Bajek dla dorosłych", gdzie wcielał się zazwyczaj w role królów. Dziś aż kusi zapytać, co zrobiłby Lech Ordon, gdyby królem był naprawdę. Kogo by obdarował?

Dziś każdy chce tylko brać!

- Nikogo! - odpowiada zdecydowanie. - Dziś wszyscy chcą tylko brać. Kiedy w 1918 roku odzyskaliśmy wolność i w Poznaniu z balkonu przemawiał Ignacy Jan Paderewski, moja matka zdjęła kolczyki i pierścionek. I dała je na Polskę...

Jak sam o sobie mówi, zdradził Poznań dla Warszawy, z którą związał się w 1949 roku. Od 56 lat mieszka tu ze swoją żoną.

- Biedna, musiała tyle lat wytrzymać z partnerem-aktorem - śmieje się. - A to wymaga niesłychanie wiele wyrozumiałości i cierpliwości.

A życie umyka jak pociąg...

Mimo że wciąż możemy oglądać go na scenie stołecznego Teatru Polskiego, kilka miesięcy w roku, czasami nawet od maja do końca września, aktor spędza na Mazurach, we wsi Pelnik nad jeziorem Isąg. Tam najlepiej odpoczywa w towarzystwie miłych sąsiadów i trzech kotów. Największa radość jest jednak wtedy, gdy państwo Ordonowie mogą tam gościć swojego, mieszkającego na co dzień za granicą syna Krzysztofa i dwoje ukochanych wnucząt.

- Dziś na wiele rzeczy patrzę z przymrużeniem oka. I czuję się odpowiednio do wieku. Po siedemdziesiątce czas przyspiesza, ucieka tak szybko, że człowiek nie jest w stanie tego ogarnąć. Jak pędzący pociąg: gwizd i już go nie ma! Ale jakoś muszę sobie z tym radzie. Żona mnie podtrzymuję, a ja żonę - kończy z uśmiechem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji