Artykuły

Okrakiem na barykadzie

"Udając ofiarę" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Trochę być i trochę nie być, czyli okrakiem na barykadzie. Sytuacja podobna jak zachowanie PO w wyborach samorządowych: trochę być w sojuszu z lewicą i trochę nie być, a raczej udawać "nie być". To wyrafinowane "hamletyzowanie" PO sprawiło, że nagle Wala - główny bohater przedstawienia Macieja Englerta pt. "Udając ofiarę" - nabrał szczególnej aktualności jako uosobienie postawy oportunistycznej. Też siedzi okrakiem na barykadzie, bo trochę chce być w życiu i trochę w śmierci. A de facto - wszystko jest udawaniem.

Sztuka braci Olega i Władimira Presniakowów została okrzyknięta nowy rosyjskim "Hamletem". No, to gruba przesada. Bardzo gruba. Chyba że potraktujemy to porównanie w kategoriach żartu. Choć, prawdę mówiąc, to nie po raz pierwszy pojawiają się przymiarki do Szekspira różnych współczesnych autorów. Dość przypomnieć nie tak dawny, kuriozalny wręcz przykład w naszym życiu teatralnym, kiedy to taką miernotę, jak Sarah Kane, angielską autorkę kilku "chorych", wynaturzonych sztuk, Roman Pawłowski pasował zupełnie serio na równą Szekspirowi. Oczywiście w wymiarze współczesnym.

Wala braci Presniakow ma tyle wspólnego z Hamletem, ile ja z Ofelią. Bo to, że bohater i chce żyć, i zarazem nie chce, lecz boi się śmierci, nie wystarcza na awansowanie trzydziestolatka od razu na Hamleta. Tak jak nie wystarcza podobieństwo niektórych elementów życiorysowych, w jakie autorzy sztuki wyposażyli Walę - na przykład pojawiający się raz po raz duch ojca Wali czy wątek matki planującej rychłe zamążpójście za stryja, z którym wspólnie wykończyła męża, o czym informuje Walę jego ojciec z zaświatów. Co dziwne, przybywa doń w marynarskim mundurze oświetlony silnie czerwonym światłem, co ma chyba sugerować komunistyczną przeszłość tatusia.

To najsłabsza rola w przedstawieniu, chyba gorzej już nie można zagrać. Janusz R. Nowicki jako duch ojca mruczy coś pod nosem niezrozumiale, nonszalancko trzyma jedną rękę w kieszeni i zachowuje się tak, jakby "prywatnie" wszedł na chwilę na scenę, nie jako postać sztuki, lecz Janusz R. Nowicki. Nie widać tu żadnej pracy nad rolą. Nie wystarcza samo bycie na scenie i wypowiedzenie kilku kwestii wynikających ze scenariusza, do tego w sposób tak bełkotliwy, że trudno cokolwiek zrozumieć. Za taką dykcję u profesjonalnego aktora w przedstawieniu odpowiedzialny jest też reżyser spektaklu. No, chyba że tak zamierzył, ale to świadczyłoby o całkowitej nieodpowiedzialności, co przecież nie może mieć miejsca w przypadku Macieja Englerta, twórcy teatralnego z tak wielkim i świetnym dorobkiem, wrażliwego na tekst, i aktora, reżysera - jednego już z nielicznych traktujących teatr jako prawdziwą sztukę. A postać ducha ojca ma odegrać tu przecież dość istotną rolę zarówno w warstwie fabularnej, dramaturgicznej, jak i w samej kompozycji spektaklu: jest wszak ramą kompozycyjną, otwiera i w pewnym sensie zamyka przedstawienie.

Także główny bohater, Wala, w wykonaniu Borysa Szyca nie jest przekonywający. Gra z właściwą sobie manierą postać trzydziestoletniego mężczyzny, który błąka się po życiu, nie bardzo wiedząc, czego chce. Pochodzi z rodziny, wydawałoby się, nieźle ustawionej za życia ojca - oficera marynarki wojennej. U nas takich nazywało się młodzieżą "bananową". Teraz, w nowej sytuacji polityczno-społeczno-ekonomicznej Rosji, zmienił się status budżetowy rodziny. Wala studiował filozofię, ale porzucił naukę i zatrudnił się jako osoba udająca nieboszczyków, ofiary morderców w wizjach lokalnych przeprowadzanych przez milicję. Dlaczego to robi, przecież nie musi. Jak sam twierdzi, w ten sposób oswaja się ze śmiercią. Bo życie go nie zadowala. Te egzystencjalne rozterki nie brzmią tu wiarygodnie, podobnie jak sam Wala, ponieważ tak naprawdę to nie wiadomo, o co mu chodzi. Można odnieść wrażenie, że autorzy sztuki założyli sobie, iż bez klimatu nihilistycznego i elementów postmodernistycznych sztuka nie ma szans na zaistnienie. A może jest inny powód, w każdym razie trudno go odczytać w tej interpretacji roli Wali. Borys Szyc prezentuje swego bohatera jakby za mgłą, bez przekonania, że to, co mówi Wala, jest prawdą. Spory dystans do roli i brak wyrazistości w rysunku postaci sprawia, iż ten "zamglony" Wala nie budzi żadnych naszych uczuć i mimo że autorzy ustanowili go głównym bohaterem sztuki, tutaj schodzi na dalszy plan, a przecież miał to niby być rosyjski, współczesny Hamlet. Niestety, nie wyszło.

Także nieprzekonywający jest Andrzej Zieliński w roli kapitana milicji, szefującego wizjom lokalnym. Nagłe wybuchy agresji suto zaprawiane wulgaryzmami oraz brak konsekwencji i zdecydowania co do kierunku poprowadzenia postaci, a także silne przerysowanie bohatera odbierają mu wiarygodność. Natomiast Agnieszka Suchora jako asystentka kapitana, milicjantka kamerzystka swoją charakterystyczną vis comica wpisuje się w skeczowatą kompozycję sztuki i rozbawia widownię. Podobnie jak Sławomir Orzechowski w roli stryja Wali.

Najlepsza rola należy do Agnieszki Pilaszewskiej grającej rolę matki Wali, niewiernej żony, obecnie wdowy i już narzeczonej, która - jak należy się domyślać - w sposób skrytobójczy przyczyniła się do śmierci męża. Oczywiście o jakiejkolwiek skrusze nie ma mowy. To wyrachowana pani, może nie za bardzo rozwinięta intelektualnie, ale silnie skupiona na sobie oportunistka, pewnie nawet nie wie, że jej postawę tak można określić. Bliżej jej do Dulskiej aniżeli do hamletowskiej Gertrudy. Przypomina Dulską, ale tylko trochę. Agnieszka Pilaszewska jest jakby stworzona do tej roli: peruka, szlafroczek, sposób poruszania się, jedzenia, komentowania sytuacji, te wypacykowane na czerwono paznokcie i poruszanie palcami oraz mimika - w pełni wiarygodna postać. Znakomita rola.

Natomiast nie widzę merytorycznego uzasadnienia dla aż takiej renomy, jaką cieszy się tekst sztuki braci Presniakow. Jest to bardzo średnia sztuka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji