Artykuły

Polskie demony

"Kartoteka" w reż. Michała Zadary w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Paweł Sztarbowski w tygodniku Newsweek Polska.

Wrócił ze Stanów, by studiować reżyserię i z marszu zabrał się za Słowackiego i Wyspiańskiego, a teraz reżyseruje we Wrocławiu - mieście Różewicza - jego "Kartotekę". Czy trzydziestoletni Michał Zadara dobrze rokuje? On już jest cenionym reżyserem.

Syn dyplomatów do podstawówki chodził w Wiedniu, liceum kończył w Stanach Zjednoczonych, studiował politologię i oceanografię, ale wrócił do Polski, by studiować reżyserię w Krakowie. Po polsku mówi z akcentem i myśli po angielsku. Być może taki życiorys spowodował, że Polska i polskość nurtują go najbardziej. Jeśli więc Zadara mierzy się ze Słowackim, wybiera "Księdza Marka", jeden z najtrudniejszych dramatów; gdy wybiera Wyspiańskiego, rzuca się na "Wesele"; jak chce się zmierzyć z Różewiczem, zaczyna od "Kartoteki". Do arcydzieł nie podchodzi na kolanach, lecz szuka wątków, które nadal są aktualne. Wystawia je bez namaszczenia, bo żaden Pinko nie wpoił mu komunałów na temat polskich wielkich poetów. Zadara traktuje teatr jako szansę odkrycia polskości w sobie, więc nie poddaje się mitom. Kontrowersje wzbudziła jego wypowiedź, że żołnierze AK także mordowali Żydów, albo ta, iż "nie mamy takiego malarstwa, jak Włosi, takich katedr, jak Francuzi, mamy Oświęcim. Trudno się pogodzić, że na tym polega wyjątkowość tego miejsca. Na nieszczęściu, nędzy i zbrodni, która tu się wydarzyła".

Te demony zbiorowej pamięci powracają w jego spektaklach. W ascetycznym "Księdzu Marku" w Starym Teatrze dotknął problemu fanatyzmu religijnego i narodowego. W Teatrze STU zrealizował "Wesele", które stało się rozliczeniem z apatycznym "pokoleniem nic". W "Wałęsie" pokazał, co stało się z ideałami pokolenia Solidarności.

Teraz przyszła kolej na "Kartotekę" w Teatrze Współczesnym. Sztuka Tadeusza Różewicza od pół wieku uważana jest za dramat najpełniej oddający duchowe rozterki współczesnego człowieka. I łatwo poddający się adaptacjom do społeczno-kulturalnego kontekstu chwili, w której jest wystawiany. Teraz młody reżyser postanowił pokazać, że i jego pokolenie ma własną wizję superutworu Różewicza.

Zadara uważnie przeczytał i konsekwentnie zastosował didaskalia. Dlatego w jego "Kartotece" nie ma głównego bohatera - roztapia się on wśród zdarzeń i ludzi, traci tożsamość, a na scenie aktorzy mówią tekst wszystkich postaci, bo jak pisze Różewicz: "Bohater nasz często przestaje być bohaterem opowiadania i zastępują go inni ludzie, którzy również są bohaterami". Sugerując się też uwagą Różewicza, że oprawa plastyczna nie jest ważna, Zadara nie ustawił na scenie łóżka i etażerki z książkami. Zamiast tego jest coś na kształt peronów metra, jakby pokój Bohatera, przez który w pisanym pod koniec lat 50. dramacie przechodziła ulica, stał się teraz po prostu ulicą.

Niektóre sceny sprawiają wrażenie niegotowych, ale po nich następują zgrabne, dobrze skrojone, jakby reżyser pokazywał, że potrafi je robić, ale szuka formy bardziej pojemnej, która ukaże zagmatwaną strukturę naszej rzeczywistości.

Zadara stara się reagować na to, co dzieje się na ulicy i w polityce. Stąd niesamowite tempo jego pracy, jakby chciał nadążyć za wszystkim. Nie powtarza się i wciąż poszukuje. Każdy kolejny spektakl jest propozycją nowej formy i wyzwaniem intelektualnym. Czym nas jeszcze zaskoczy? Wkrótce zaczyna próby do "Odprawy posłów greckich" Jana Kochanowskiego, a potem do "Chłopców z placu Broni", by pokazać, że nie jest to książka dla dzieci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji