Artykuły

Wyraźne miejsca na mapie Warszawy

Zależy nam, aby każdy teatr miał swój bardzo określony profil. Widz ma prawo wiedzieć, czego może spodziewać się w danym teatrze - mówi Jacek Weksler, dyrektor miejskiego Biura Teatru i Muzyki. Sceny w stolicy czeka wiele zmian.

Z Teatru Nowego odchodzi Adam Hanuszkiewicz. Nowy dyrektor Teatru Na Woli, którego nazwisko poznamy już w styczniu, ma wznowić Warszawskie Spotkania Teatralne. Trwają też poszukiwania nowego szefa Teatru Studio. Ma być to osobowość artystyczna tak wyrazista jak wielcy twórcy tej sceny - Józef Szajna i Jerzy Grzegorzewski. Na razie trwają rozmowy. Nazwisko kandydata będzie ujawnione prawdopodobnie w styczniu. Wiadomo już, że nie będzie to Krzysztof Warlikowski, dla którego miasto szuka innej przestrzeni teatralnej. O planach Biura Teatru i Muzyki opowiada jego dyrektor Jacek Weksler.

Dorota Wyżyńska: Zacznijmy od tematów najbardziej gorących. Czy jest już kandydat na dyrektora Teatru Na Woli?

Jacek Weksler, dyrektor miejskiego Biura Teatru i Muzyki: Tak. Złożyliśmy tę kandydaturę na ręce pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz i czekamy na jej decyzję. Czym Pan się kierował, wybierając tę osobę? - Nie ma w Warszawie nowoczesnego teatru impresaryjnego. Wyobrażam sobie, że Teatr Na Woli mógłby stać się sceną prezentującą Warszawie najważniejsze wydarzenia polskie i zagraniczne. Nie posiadałby zespołu aktorskiego, ale miałby pełne prawo do własnych produkcji. Wreszcie mógłby - tak zaproponowałem - organizować Warszawskie Spotkania Teatralne. Wyobrażam sobie, że właśnie ta scena będzie wsparciem dla niezależnych zespołów. Jest rzeczą nie do pomyślenia, aby stowarzyszenia teatralne i fundacje nie mogły znaleźć w Warszawie miejsca, które można wynająć po konkurencyjnych cenach. Oczywiście nowy dyrektor musi wykazać się wyczuciem artystycznym, ale takie przedsięwzięcia jak, dajmy na to, "Bomba" Macieja Kowalewskiego powinny być natychmiast przygarnięte.

Program ambitny. Trudno było znaleźć taką osobę?

- Przeprowadziliśmy rozmowy z siedmioma potencjalnymi kandydatami. Wytypowaliśmy moim zdaniem najlepszego. Od razu uznałem, że nie należy w tym wypadku ogłaszać konkursu, bo konkursy nie sprawdzają się. Tu ważniejsze są dotychczasowe osiągnięcia i pomysły kandydatów.

Zamierza Pan wznowić Warszawskie Spotkania Teatralne

- Tak, bo uważam, że do Warszawy stanowczo za rzadko przyjeżdżają spektakle z innych miast. Już od przyszłego roku wprowadzamy prestiżową nagrodę im. Konstantego Puzyny dla najwybitniejszego przedstawienia z calego kraju. Wyobrażam sobie zresztą, że te najlepsze spektakle będą przyjeżdżać na Wolę nie tylko na Warszawskie Spotkania, ale przez cały rok.

Kolejny teatr, którego losy są niepewne... Studio. Czy Zbigniew Brzoza pozostanie na stanowisku dyrektora?

- Pan dyrektor Zbigniew Brzoza złożył na moje ręce ustną dymisję. Ustaliliśmy, że zostanie w Studiu do końca sezonu 2006/07. Nie poparł tego postanowienia jeszcze stosownym dokumentem, ale my już pozwoliliśmy sobie szukać kandydatów na to stanowisko. Osoba, którą wybierzemy, musi mieć przynajmniej pół roku na przygotowanie się do tego zadania.

Kogo widzi Pan w Teatrze Studio? Pana poprzednik Janusz Pietkiewicz proponował na to stanowisko Krzysztofa Warlikowskiego. To Centrum Sztuki "Studio", a więc nie tylko teatr, ale też galeria, impresariat, pracownia audiowizualna i wreszcie znakomita Orkiestra Sinfonia Varsovia, dla której zresztą miasto szuka osobnej sali prób i sali koncertowej. Zakładając nawet, że w perspektywie kilku lat orkiestra stworzy samodzielny byt, to i tak zostaje nam poważne przedsięwzięcie. Osoba, która zajmie to miejsce, musi być szczególnym kontynuatorem tradycji tego teatru. Teatru, który został ukształtowany przez dwóch wybitnych twórców i wielkich dyrektorów - Józefa Szajnę i Jerzego Grzegorzewskiego. Potrzebna jest osoba o równie silnej osobowości artystycznej.

- Zależy mi też, aby Studio było teatrem studyjnym, otwartym na eksperymenty formalne, mającym prawo do ryzyka artystycznego. Takiej sceny w Warszawie nie ma. Jesteśmy w poważnych rozmowach z kilkoma kandydatami i wydaje mi się, że ten problem zostanie rozwiązany już w styczniu.

A Krzysztof Warlikowski?

- Z panem Warlikowskim też jestem w trakcie poważnych rozmów. Od trzech miesięcy szukamy dla niego odpowiedniej przestrzeni, przy pomocy naszych służb, przy pomocy jego przyjaciół. Idealny byłby pawilon w Koneserze, w którym grane są jego spektakle: "Dybuk" i "Krum", ale sprawa z Koneserem jest teraz niejasna. Na razie nie ma żadnych decyzji, czy miasto jest w stanie kontynuować rozmowy na temat centrum artystycznego w tym miejscu. Krzysztof Warlikowski to artysta, którego łatwo można stracić, bo wciąż dostaje propozycje zagraniczne. Tym bardziej powinien mieć swoją stałą siedzibę w Warszawie.

W ostatnich dniach dymisję złożył Adam Hanuszkiewicz, dyrektor Teatru Nowego.

- Rozmawialiśmy z panem Adamem dość długo. Powiedziałem mu: "To pan sam podejmie decyzję we własnej sprawie". Pan Hanuszkiewicz uznał, że jego stan zdrowia nie pozwala na dalsze prowadzenie teatru, ale chętnie będzie służył nam jako doradca. Rozwiązanie umowy o pracę nastąpi już 1 stycznia.

Teatr Nowy ma skomplikowaną sytuację. Jest niewielka scenka przy Puławskiej i jest Teatr Nowy Praga w Fabryce Trzciny przy Otwockiej. Co z tym wszystkim zrobić?

- Tak, decyzje lokalowe to fundamentalny temat dla nowego dyrektora tego miejsca. Teatr Nowy dysponuje działką o powierzchni 2 tys. m ze scenką na 80 miejsc przy ul. Puławskiej. Ma za sobą niezbyt udane trzy sezony w Fabryce Trzciny przy Otwockiej. Pytanie - czy potrzebna jest wizja rozbudowy tego teatru.

Pana zdaniem jest potrzebna?

- Na Mokotowie poza Guliwerem i Laboratorium Dramatu nie ma żadnego teatru. Dlatego burmistrz Mokotowa bardzo mnie zachęca, aby przedstawić komisji kultury możliwość rozbudowania Nowego za pieniądze inwestora, na działce, która należy do teatru. Ale dzielnica zaproponowała także inną działkę pod budowę przyszłego teatru, na której można postawić gmach zbudowany od podstaw. To ciekawa oferta.

I co dalej?

- Wyobrażam sobie, że mógłby to być budynek bardzo nowocześnie wyposażony, w dużej mierze za pieniądze tego, kto go będzie budował. Może uda się tam stworzyć teatr inspirowany wpływami wielu kultur, na przykład działalnością Petera Brooka.

Zależy nam, aby każdy teatr miał swój bardzo określony profil. Widz ma prawo wiedzieć, czego może spodziewać się w danym teatrze.

Myśli Pan, że to można tak od góry ustalić? Ten teatr ma być taki, a ten taki?

- To nie jest ani łatwy proces. To zadanie wieloletnie, ale osiągalne.

Na stanowisku dyrektora Biura Teatru i Muzyki jest Pan od września. Co się udało?

- Przygotowaliśmy kilka projektów. Popatrzyłem na mapę warszawskich wydarzeń kulturalnych i pomyślałem, że w wielu przypadkach są to imprezy o światowym poziomie. Nie są jednak w stanie przebić się, bo nie mają niezbędnych narzędzi do promocji. Uznaliśmy za słuszne, by przygotować symulację dwóch wydarzeń interdyscyplinarnych, trwających około miesiąca, które nazwaliśmy Sezonem Letnim i Jesiennym. Sezon Letni powinien być bardziej nastawiony na sztukę popularną, a Jesienny na wysublimowaną.

O jakich imprezach Pan myśli?

- Sezon Letni można budować wokół wydarzeń kulturalnych, które już istnieją, jak odbywające się latem i cieszące dużym powodzeniem Warsaw Summer Jazz Days czy Międzynarodowy Festiwal "Sztuka Ulicy". Sezon Jesienny tworzylibyśmy w oparciu o odbywające się w stolicy międzynarodowe festiwale mające silną markę, takie jak Skrzyżowanie Kultur, Warszawska Jesień, Warszawski Festiwal Filmowy, Festiwal Pianistów Jazzowych, Sztuki Akcji "Rozdroże", czy odbywające się co roku międzynarodowy festiwal teatralny. Chcielibyśmy także odbudować dawny prestiż Jazz Jamboree, które byłoby kolejną imprezą Jesiennego Sezonu.

A na 2008 rok planuje Pan Europejski Kongres Kultury, czyli debatę o kulturze w Europie. A co będzie miała z tego zwykła publiczność?

- Kongresowi towarzyszyłby festiwal F 27, od 27 państw. Wyobrażam sobie, że zapraszamy najwybitniejszych intelektualistów i artystów z tych państw i pokazujemy ich sztukę. To szansa, aby zastanowić się, dlaczego nie rozmawiamy publicznie z artystami państw Unii Europejskiej o kulturze. Wydaje mi się, że istnieje jeszcze jakaś szansa na unię stali, miedzi i kultury.

Jeden z Pana projektów to "Telewizja Warszawa".

- Zastanawiałem się, jak wybrnąć z tego zagadnienia, bo poza informacjami w gazetach miasto nie ma swojego narzędzia do prostej, obrazkowej komunikacji z mieszkańcami. Stąd pomysł stacji telewizyjnej, w dużej mierze finansowanej również, ale nie tylko, przez miasto. Tego rodzaju rozwiązania biją na świecie rekordy oglądalności we wszystkich miastach, czy jest to Moskwa czy Nowy Jork.

Biuro opracowało też dokument określający stan własności teatrów, z którego wynika...

- ...że mamy tu bardzo poważne zaniechania, zapóźnienia. Przeprowadziliśmy też poważną analizę działalności teatrów pod względem finansowym i artystycznym.

I jakie wnioski?

- Prosimy teraz dyrektorów teatrów o rozważenie planów restrukturyzacyjnych. Aby wspomóc dyrektorów, zamówiłem modelowe restrukturyzacje, żeby zobrazować, jak to się odbywa na świecie. To nie musi być związane ze zwolnieniami. Prosiliśmy też dyrektorów teatrów o dodatkowe pozyskiwanie środków zewnętrznych dla teatru.

Jest aż tak źle?

- Nie chcemy zmniejszać wysokości dotacji, ale zmienić reguły ich przyznawania. Chodzi o to, aby wewnątrz budżetów teatru uwalniać środki i przesuwać je w stronę sceny. Czyli na produkcje artystyczne, aktorów i rzemieślników. Niedorzeczna jest taka sytuacja, że teatr ma dwa miliony dolarów dotacji, stu pracowników i brakuje mu na piątą premierę. Namawiamy też dyrektorów do wyzwań artystycznych. Miasto z przyjemnością będzie wspierać ambitne działania związane nawet z pewnym ryzykiem finansowym i artystycznym. Przeznaczyliśmy na to pieniądze. Zachęcamy teatry do udziału w ważnych zagranicznych festiwalach, będziemy pokrywać związane z tym koszty, a dyrektorów do bywania na tego typu imprezach dla doskonalenia własnych kwalifikacji. To są zadania, które przygotowałem z moim zespołem przez ostatnie trzy i pół miesiąca. Poza naszym pomysłem na centrum artystyczne w Koneserze nie ujawnialiśmy ich wcześniej. Bo nie chciałem, aby weszły w sferę kampanii przedwyborczej. Kiedy objąłem nowe stanowisko, miałem niewiele funduszy na własne zadania, bo budżet, co zresztą zrozumiałe, zagospodarował mój poprzednik. Zajęliśmy się więc projektami i analizami, a wszystko, co związane z wydatkowaniem środków finansowych, przesunęliśmy na przyszły rok.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji