Artykuły

Józef K. spowolnionym nieszczęśnikiem

Póki człowiek nie dowiedzie swej niewinności, uwa­żany jest za winnego". To zdanie Franza {#au#590}Kafki{/#} można uznać za swoiste credo "Procesu". Ale równocześnie warto pamiętać, że Józef K. - główny bohater - mówi: "Nie brać nic zbytnio na serio".

Powieść Franza Kafki "Pro­ces", która w Polsce ukazała się, w znakomitym przekła­dzie Bruno {#au#814}Schulza{/#} po raz pierwszy w 1936 roku i znacznie wyprzedziła np. francuskie tłumaczenie, przez wielu krytyków i admiratorów twórczości Kafki uważana jest za swoisty fenomen awangardy. Proza Kafki: "Proces", "Za­mek", "Ameryka" to swoista trylogia, pełna wieloznaczno­ści i możliwości interpretacyjnych. Kafka - jak pisano - tworzył wizję epoki. Pojęcie wolności - to szczególna kategoria filozoficzna, która określa przesłanie "Proce­su". Wolność wywodzi Kafka od {#au#2333}Ajschylosa{/#}, a wiedzie wy­raźnie w stroną {#au#940}Sartre'a{/#}. Człowiek jest zamknięty jakby za jakimiś drzwiami, przez któ­re teoretycznie można przejść, tylko że nie każdy po­trafi z tej możliwości skorzy­stać. To swoiste życie w roz­dwojeniu.

Józef K., bohater "Procesu", musi zapłacić za grzech urodzenia. Jest to los wszystkich ludzi. A więc życie jest wię­zieniem, egzystencja - winą. Wymiar kary za popełnione grzechy będzie najwyższy - śmierć. To problem odpowie­dzialności za życie. Pisarze mają jakby własną, niepowtarzalną możliwość wyrażenia egzystencjalnej szarpaniny. Kafka wodzi swą prozą. Do dziś praktycznie, poza oczy­wiście krwawą literaturą tandety, zadaje się pytania, któ­re osądzić można pomiędzy kafkowskim buntem a mi­stycznym uniesieniem. Kafka burzy iluzje.

Taką więc powieść, pełną tajemnicy i niepokoju wziął na teatralny warsztat Ryszard Major - reżyser, którego twórczość od ponad 20 lat związana jest z Gdańskiem i Teatrem "Wybrzeże". Stworzył tu wiele znaczących realizacji - odchodził z Gdańska, by po chwili artystycznie wracać, zawsze prawie bulwersując swoimi propozycjami. "Pro­ces", niestety, nie zbulwersu­je, natomiast - szczególnie w pierwszej części - po pro­stu znudzi. Major nie potrafi skracać. Tak przywiązuje się do dzieła literackiego, że tea­tralne - specjalnie inkrusto­wane, rozrasta się ponad mia­rę. Proza Kafki jest niezwyk­le trudnym zjawiskiem tea­tralnym, a więc trzeba do niej znaleźć klucz. Częściowo udało się to dzięki dekora­cjom Jana Banuchy. Przedstawienie, którego premiera od­była się na pożegnanie sta­rego roku (30 grudnia) ma niezwykłą plastykę i pięknie zakomponowane światło. Wiele scen dzięki temu nabiera życia. Ryszard Major chciał wycyzelować przedstawienie, chciał dać czas widzowi na kontemplacje. Niestety, dał tego czasu za wiele i zgubił swoisty nerw prozy Kafki.

Józef K. w interpretacji Jarosława Tyrańskiego jest biednym młodzieńcem, który właściwie nie wie, dlaczego spotyka go tyle nieszczęść, dlacze­go jego życie staje się pas­mem klęsk. Nie radzi sobie z prawem, nie potrafi właściwie skorzystać z urody uwo­dzicielskich kobiet. Niby zgłębia tajniki życia, ale powierz­chownie i nieszczerze. Teatralność sytuacji i gestu przebija przez dramat bohatera. Tyrański, co prawda, jest wyjątko­wo obojętny - wobec dylematów bohatera.

Jest w tym spektaklu kil­ka wręcz świetnych epizodów. Jak zwykle uwiódł publicz­ność Jerzy Łapiński jako me­cenas Huld, który spędza swe życie osobisto-zawodowe w łóżku. Łapiński swą wiskomiką i możliwościami "kameleona" porywa. Jest mecenasem dostatecznie przebiegłym i podłym. Potrafi skupić w so­bie wszystkie łotrostwa wy­miaru sprawiedliwości. Zresz­tą ten wątek jest przez Ma­jora celowo wyeksponowany - to "publicystyka" tego spektaklu. Wiele jest także niezłych ról epizodycznych: Krzysztof Gordon jako Nadzorca i Informator, Igor Michalski - Kat II, Jerzy Gorzko jako Woźny Sądu. Właściwie od wejścia Woźnego tak naprawdę rozpoczyna się spektakl. Jerzy Dąbkowski w roli Wu­ja rodem z Gombrowicza, to efektowna propozycja, dobrze przyjmowana przez widownię. Podoba się również Joanna Kreft-Baka jako uwodzicielka i szalona Leni, a takie Joan­na Bogacka w roli pani Gru­bich i Marzena Nieczuja-Ur­bańska jako panna Bürstner. Niezłym epizodem zaznaczył w końcowym fragmencie swą obecność Dariusz Darewicz jako Kapelan. To właśnie po starciu z nim, a przed wyro­kiem, który zostanie wykona­ny, Józef K. wykrzyczy: "Gdzie był sędzia, którego nigdy nie widział? Gdzie był wysoki sąd do którego ni­gdy nie doszedł? A po dźgnięciu nożem zdoła tylko wyszeptać : "Jak pies!"

Ważnym elementem, two­rzącym nastrój spektaklu, po­tęgującym wizualne wrażenia jest w "Procesie" muzyka Andrzeja Głowińskiego. Warto się wsłuchać w niepokój warstwy dźwiękowej, w niej ukrywają się także dylematy Jó­zefa K., a może nas wszystkich?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji