Artykuły

Kłopot z Mrożkiem

Czy oczekiwana z wielkimi nadziejami premiera "Miłości na Krymie" w reżyserii Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym przywróci Mrożka polskim scenom? A tak w ogóle, to jak z tym Mrożkiem? - można zapytać, obserwując ostatnie sezony w polskich teatrach - pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Sławomir Mrożek jest, mieszka w Krakowie, spaceruje uliczkami Starego Miasta, wtajemniczeni znają miejsca, w których można go spotkać niemal codziennie. Na dodatek ubiegły rok przyniósł powrót Mrożka na arenę literatury. Mocny powrót. Najpierw za sprawą albumu z poruszającymi zdjęciami pisarza autorstwa Andrzeja Nowakowskiego, który ogląda się i czyta niczym intymne pożegnanie, testament twórcy i myśliciela. Potem dzięki wyczekiwanej od lat nietypowej i jakże zaskakującej autobiografii "Baltazar".

Obie pozycje przypomniały, że mamy w Polsce takiego artystę. Uświadomiły też, że warto byłoby coś z tym Mrożkiem zrobić, bo przecież do wzięcia jest kilkadziesiąt jego sztuk, z których niemała część to niewątpliwe arcydzieła. Problem w tym tylko, że reżyserzy nie kwapią się, by po nie sięgać. Co poniektóre gwiazdy polskiego młodego teatru jasno wykładają przyczyny takiego stanu rzeczy. Młoda i zdolna Agnieszka Olsten raczyła jakiś czas temu wyrzec wiekopomne słowa. "Mrożek wypowiada się pełnymi zdaniami, którymi teraz się nie komunikujemy" - wyłożyła swą prawdę objawioną pani reżyser. Gdyby Mrożek parał się literaturą niższych lotów, namawiałbym go, by taką perełkę włożył w usta jakiejś szczególnie światłej bohaterki swojej sztuki. A może coś jest na rzeczy. Może w fakcie, że polski teatr coraz rzadziej "komunikuje się z widzem pełnymi zdaniami" tkwi przyczyna, że reżyserzy podchodzą do Mrożka jak do jeża. W ostatnich latach nie odbyła się chyba ani jedna istotna premiera jego utworu. Z ostatnim przedstawieniem wybitnym - "Tangiem" w warszawskim Teatrze Współczesnym w inscenizacji Macieja Englerta - mieliśmy do czynienia w roku 1997. Ze spektakli utrzymujących się na afiszu wymóg ten spełnia zrealizowana przez aktorów warszawskiej Montowni jeszcze podczas studiów "Zabawa". A "Emigranci", dramat jakby pisany dla Polski naszych czasów, "Portret" i "Ambasador" wciąż leżą odłogiem. Mrożek nie jest dla ludzi sceny lekkim partnerem. Najwyraźniej widać to w "Miłości na Krymie". Sztuka prawdziwie epicka - kilkadziesiąt scenicznych postaci, bogate didaskalia, wysokie wymagania wobec scenografii, konieczność przygotowania spektaklu z niecodziennym w Polsce rozmachem. Wykorzystując konwencję i klimat znany z twórczości Antoniego Czechowa, Mrożek kreśli naznaczony autorskim widzeniem świata obraz 80 lat historii Rosji w XX wieku. Pierwszy akt wydaje się żywcem wyjęty z twórczości autora "Wiśniowego sadu" i rozgrywa się w 1910 roku. W drugim rzeczywistość schodzi na psy, minęło 18 lat. Akt trzeci dzieje się w roku 1990, tym razem jesteśmy w nowej Rosji czasu przełomu.

Karkołomne zadanie dla teatru, tym bardziej że z woli autora niektórzy bohaterowie "Miłości na Krymie", starzeją się, a inni pozostają przez cały czas w niezmienionym wieku. Ma to rzecz jasna uzasadnienie nie w jego kaprysie, ale w idei sztuki, która zakłada, zgodnie z myślą Bułhakowa, że tylko miłość przynosi wieczne ocalenie.

Pierwszym inscenizacjom sztuki z 1994 roku - prapremierowej Macieja Wojtyszki w krakowskim Starym Teatrze i niewiele późniejszej Erwina Axera w Teatrze Współczesnym w Warszawie - towarzyszyły niespotykane emocje. Wielki ironista nasrożył się i postawił teatrom ultimatum. Albo będą grać "Miłość na Krymie" w kształcie, jaki on sam zaplanował, albo niech nie grają jej wcale. Sformułował słynnych 10 punktów wyznaczających granice, których przyszłym realizatorom przekroczyć nie wolno. "Dekalog Mrożka" przyjęto fukaniem i wzruszeniem ramion. Niewielu chciało dostrzec to, co on widział i z czym borykał się od lat, nie poznając własnych sztuk na scenie, bo reżyserom zachciało się przeczytać je "po swojemu" i "po swojemu" wystawić.

Szkoda, że polski teatr tak mało z niego czerpie. Tym większa nadzieja w "Miłości na Krymie", którą przygotowuje Jerzy Jarocki.

***

Mrożek według Jarockiego

Tango

Stary Teatr, Kraków 1965 - Druga z fundamentalnych inscenizacji najsłynniejszego dramatu pisarza - po warszawskim przedstawieniu Erwina Axera (1962). W roli Artura Jan Nowicki, który swym buntem zarażał widzów.

Rzeźnia

Teatr Dramatyczny, Warszawa 1975 - Jarocki inscenizuje słuchowisko Mrożka, obok aktorów umieszczając na scenie orkiestrę. Dyskurs o sztuce z wielkimi rolami Gustawa Holoubka (Skrzypek) i Zbigniewa Zapasiewicza (Paganini).

Pieszo

Teatr Dramatyczny, Warszawa 1981 - Mrożek czytany poprzez Witkacego. Jarocki rozlicza się z Polską powojenną i sanacyjną. Znowu z pomocą fantastycznego duetu Holoubek (Superiusz) - Zapasiewicz (Ojciec).

Portret

Stary Teatr, Kraków 1988 - Relacja kata i ofiary, a w tle wielki portret Józefa Wisarionowicza Stalina. Wybitne role Radziwiłowicza i Treli rozpięte między symboliką, historiozofią a bolesnym konkretem. Spektakl legenda.

Historia PRL wg Mrożka

Teatr Polski, Wrocław 1995 - Na kanwie utworów Mrożka, łącząc ze sobą oderwane sceny, Jarocki pisze historię Polski ostatniego półwiecza. Spektakl kontrowersyjny, momentami dydaktyczny. Zapadający w pamięć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji