Artykuły

Spotkania jubileuszowe

XL Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora i XXXV Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora we Wrocławiu podsumowuje Mariusz Urbanek w Odrze.

Kiedy, jak co roku w listopadzie, rozpoczyna się we Wrocławiu wielkie święto monodramu, Wiesław Geras, który w 1966 roku wymyślił, "wychodził" pieniądze i zorganizował pierwszy Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora, musi po raz kolejny cierpliwie tłumaczyć meandry jego historii. Jest to ważne zwłaszcza przy okazji podwójnego jubileuszu.

Zaczęło się przed 40. laty we Wrocławiu od OFTJA, który po dziesięciu latach z bliżej niewyjaśnionych powodów, za to decyzją nie podlegającą dyskusji, został przeniesiony do Torunia. Wrocławscy miłośnicy monodramu zorganizowali w odpowiedzi rokosz i Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora, które prowokacyjnie zaczęli od razu od numeru 11. (stąd owo jubileuszowe 40). OFTJA przetrwały w Toruniu lat dwadzieścia i na kolejnych pięć zamarły, by w 2002 zostać reaktywowane znów we Wrocławiu (stąd liczba 35). W 2006 roku na prośbę władz Torunia festiwal znów pojawił się gościnnie w mieście Kopernika.

Jak by więc liczyć i nazywać kolejne festiwale, w listopadzie 2006 roku przypadło czterdziestolecie wrocławskiego świętowania monodramu, tego -jak twierdzą historycy sztuki teatralnej - najstarszego festiwalu teatrów jednego aktora na świecie OFTJA jest dziś, jak na początku, konkursem dla aktorów i studentów szkół aktorskich, WROSTJA - uwolnione od zobowiązań rywalizacji - prezentacją wszystkiego, co w polskim - a od 7 lat także światowym - monodramie najlepsze.

Jubileusz jest zwykle okazją do wygłoszenia laudacji dla organizatorów (Wiesław Geras zebrał zasłużone pochwały za lata oddane festiwalowi i życzenia na kolejne), przypomnienia tego, co było najlepszego w przeszłości, i rozpoznania kierunków, w których teatr jednego aktora będzie się rozwijał. I tak właśnie było. Ubiegłoroczne Spotkania zaczęły się od popisu mistrzów. Danuta Michałowska, Irena Jun, Wojciech Siemion i Tadeusz Malak, którzy związani są z wrocławskim festiwalem od początku, pokazali fragmenty swoich starych, nowszych i zupełnie nowych spektakli. Danuta Michałowska, aktorka legendarnego Teatru Rapsodycznego, brawurowo zaprezentowała się w Teatrze pana Sienkiewicza na podstawie Trylogii. Irena Jun we fragmentach dwu bardzo różnych monodramów ("Czarownica musi przyjść" na podstawie tekstów staropolskich i "Biesiada u hrabiny Kotłubaj" Witolda Gombrowicza) nie pozostawiła wątpliwości co do swojej absolutnej wirtuozerii w tym gatunku. Tadeusz Malak, w równie jak przed 39 laty znakomitej formie, przypomniał fragmenty monodramu "W środku życia" według tekstów Tadeusza Różewicza, za który w 1967 roku zdobył podczas II OFTJA nagrodę. A Wojciech Siemion zachwycił publiczność fenomenalną "Lekcją czytania". Na tym spektaklu znalazła się torba pełna karteczek z nazwiskami poetów, tytułami utworów i nazwami ról 78-letniego artysty. Publiczność losowała karteczki, a aktor recytował. Okudżawę, Babla, Gałczyńskiego, Stachurę. I nikt nie miał wątpliwości, że mógłby tak bez końca, gdyby zabawy nic przerwał nieubłagany dźwięk ustawionego na scenie budzika.

Hasło wywoławcze 40. WRO-STJA brzmiało: "Jeden Autor -Jeden Aktor - Jeden Reżyser". Kryli się za tym szyldem amerykański dramaturg ormiańskiego pochodzenia Eric Bogosian, aktor łódzkiego Teatru im. Jaracza Bronisław Wrocławski oraz reżyser Jacek Orłowski, który wspólnie z Wrocławskim przygotował trzy monodramy Bogosiana: "Seks, prochy i rock'n'roll" [na zdjęciu], "Czołem wbijając gwoździe w podłogę" oraz "Obudź się i poczuj smak kawy". Pomysł zapowiadał się ciekawie, ale okazał się mniej udany niż choćby zaproszenie w 2003 roku siedmiu aktorów z tym samym monodramem ("Kontrabasistą" Patricka Süskinda). W potrójnym zestawie o jeden z elementów było za dużo, zwłaszcza że konkurencja innych spektakli i aktorów była naprawdę mocna. Tymczasem ani aktor, ani reżyser nie znaleźli pomysłu na zróżnicowanie trzech podobnych tekstów i w efekcie powstał tasiemiec, który pierwszego dnia jeszcze intrygował, drugiego zaczął nużyć, a trzeciego już tylko irytował. Jednak to wrażenie szybko zostało zatarte przez bardzo dobry zestaw pozostałych uczestników festiwalu, zarówno polskich, jak i świetnych gości zza granicy. Znakomity Nikołaj Urumow z Bułgarii w roli umierającego bezdomnego włóczęgi ("Życie w kartonowych pudłach"), przezabawny Siergiej Barkowskij z Rosji w roli nieudacznego pisarza ("Historia wsi Goriuchino" Aleksandra Puszkina), porywający Wiesław Komasa, który wcielił się w postać błazna utkaną z fragmentów Szekspirowskich dramatów ("Yorick, czyli spowiedź błazna"), czy wreszcie zjawiskowy Kamil Maćkowiak jako popadający w szaleństwo największy tancerz XX-wieku Wacław Niżyński ("Niżyński" na podstawie dzienników tancerza) byli prawdziwymi gwiazdami festiwalu.

A byli i inni. Małgorzata Rożniatowska oszczędnymi środkami, ale bardzo prawdziwie budująca sylwetkę chorej psychicznie malarki Anity Szaniawskiej, żony dramaturga Jerzego Szaniawskiego ("Uwaga, złe psy".'). Milka Zimkova ze Słowacji w dwóch krótkich i zabawnych, choć nieco zbyt podobnych rolach, co nie dało aktorce szansy pokazania wszystkiego, co potrafi. Litwin Aleksandras Rubinovas w przejmującej opowieści o rodzeniu się zła - "Judasz Iskariola". Magia teatru powodowała, że znikała bariera języka.

I już tylko dla porządku i kronik odnotujmy, że festiwal zdominowały kobiety. Laureatkami 35. OFTJA zostały Jolanta Jackowska-Czop, której spektakl "Yotam" uznało za najlepszy dwu jurorów (zasadą OFTJA jest, iż każdy z piątki jurorów wskazuje jeden spektakl), Ołena Cikuj ("Dlaczego Ja"), Anna Rutkowska ("Podróż do zielonych cieni") oraz Wioleta Komar ("Grzech"), które uzyskały po jednym głosie. Grand Prix nie przyznano, bo jest ono przyznawane wtedy, gdy jeden spektakl uzyska wskazanie co najmniej trzech jurorów.

Nagrody otrzymali także uczestnicy WROSTJA. Rekordzistą został Nikołaj Urumow, który otrzymał ich aż cztery (w tym najważniejszą dla aktora Nagrodę Publiczności). Nagrodę dyrektorów międzynarodowych festiwali teatrów jednego aktora otrzymała Milka Zimkova, a nagrodę dziennikarzy imienia Tadeusza Burzyńskiego Wojciech Siemion.

40. WROSTJA i 35. OFTJA dowiodły, że teatr jednego aktora nadal jest potrzebny i chętnie oglądany przez publiczność. Chmury, zwłaszcza finansowe, które od czasu do czasu gromadzą się nad festiwalem, nigdy nic powinny stać się na tyle ciemne, by zagrozić jego trwaniu (i rozwijaniu się!). Bo jeśli prawdą jest, iż życie zaczyna się po czterdziestce, to WROSTJA mają przed sobą dobrą przyszłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji