Artykuły

Przyczajony trans

"Sen nocy letniej. Trans-opera" w reż. Wojciecha Kościelniaka w PWST w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Zapowiadany w podtytule trans "Snu nocy letniej" wykluwa się z oporami; na szczęście mniej więcej w połowie przedstawienia jakoś udaje się go uzyskać.

Leszek Możdżer stworzył szalone dzieło; do tekstu Szekspira (w przekładzie Gałczyńskiego) skomponował muzykę. A raczej wypełnił go muzyką, która pulsuje, porywa i zagarnia całą przestrzeń teatru. Jako że jest jazzmanem z krwi i kości, jak w nieortodoksyjnych jazzowych improwizacjach słychać tutaj a to ostry rock, a to przetworzony motyw "Bolera" Ravela, a to rosyjską czastuszkę, a to (potraktowane stanowczo zbyt serio) piosenki z tzw. krainy łagodności. Powracające motywy melodyczne zagęszczają się i zanikają na przemian, muzyka zwalnia, chwilami zostaje sam rytm, po czym powoli zbiera się znów i wybucha w kulminacji. Muzyka Możdżera sama w sobie jest transowa - i skuteczna, bo w końcu porywa najbardziej nawet opornych widzów.

Opór budzi inscenizacja Wojciecha Kościelniaka. Reżyser wraz ze scenografem Grzegorzem Policińskim, projektantką kostiumów Katarzyną Adamczyk i choreografem Januszem Skubaczkowskim zrobili wszystko, żeby zbanalizować "Sen nocy letniej". Postanowili - za Szekspirem - skontrastować dwa światy: ateński dwór miał być miejscem sztywnych reguł i ceremoniałów, las ateński - krainą dzikości. Niby wszystko w porządku, ale wykonanie jest mało subtelne i tandetne. Dwór wystylizowany jest na Orient rodem z tanich seriali o wschodnich sztukach walki, a mieszkańcy lasu ateńskiego wyglądają jak dzikie plemię z bliżej nieokreślonej (raczej też serialowej niż rzeczywistej) dżungli.

Podstawowa poza to przykucanie na szeroko rozstawionych nogach - w wypadku dworu statyczne, w wypadku lasu - dynamiczne. Cała ta stylizacja wygląda niestety dosyć komicznie. Mimo świateł, dymu, zielonych neonowych patyków (na kółkach) przesuwanych przez dwór, czerwonej neonowej klatki-łoża i projekcji na podłodze ma się wrażenie niedopasowania tych kostiumów i ruchu do tematu i muzyki. Oglądamy dziwnie przebranych i dziwnie poruszających się aktorów, a nie postaci "Snu nocy letniej".

Im dalej w las (dosłownie), tym jednak lepiej; rytmiczne chodzenie po scenie w dziwnym zwolnionym rytmie nabiera sensu, gdy służy pokazaniu pokomplikowanych uczuć kochanków i ich beznadziejnej gonitwy za obiektem uczuć (bądź równie beznadziejnej ucieczki przed niechcianym zalotnikiem). Dowcipnie zrobione (na wielkim ekranie) są sceny z rzemieślnikami - sfilmowane w konwencji niemego filmu, z kwestiami wypisanymi w dymkach. Nie zmienia to jednak poczucia, że w gruncie rzeczy Kościelniak ograniczył się do zilustrowania kolejnych scen "Snu...", raz lepiej, raz gorzej. A obiecany trans to zasługa kompozytora.

"Sen..." to spektakl dyplomowy studentów specjalizacji wokalno-estradowej. I jako pokaz umiejętności sprawdził się - aktorzy radzili sobie z trudnymi wokalizami (choć niektórzy z wysiłkiem), z zadaniami ruchowymi. Łukasz Mazurek (Puk) śpiewał jak Janusz Radek, pierwszy wykonawca tej roli w gdyńskim spektaklu Kościelniaka przed sześciu laty. Największą swobodą w operowaniu głosem wykazały się Oksana Pryjmak (Helena), Jagoda Stach (Hermia) i Agata Myśliwiec (Hipolita/Tytania).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji