Artykuły

Baletowa wizja kontynentów

- Nie jest to wycieczka społeczno-krajoznawcza czy przewodnik po folklorze i zwyczajach kontynentów - mówi choreograf IZADORA WEISS o swoim spektaklu "Eurazja", wystawionym w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu.

W spektaklu choreografka, autorka scenariusza i reżyserka w jednej osobie wykorzystała kompozycje Michała Lorenca, Bruno Coulais'a, Lisy Gerrard, Oliviera Shanti, Yamato oraz grupy Dead Can Dance, a także nagrania słynnego skrzypka Nigela Kennedy'ego.

Rafał Zieliński: Termin "Eurazja" powstał, bo geografowie chcieli podkreślić związek między dwoma kontynentami. Pani sztuka też łączy?

Izadora Weiss: Raczej pokazuje pewne różnice. Bohaterowie - grupa ludzi, którzy w trakcie spektaklu przechodzą z jednego świata do drugiego - próbują tu i tam odnaleźć podobne emocje. W czasie ich wędrówki te emocje rodzą się, giną, komplikują - jak w życiu. Wyłania się obraz chrześcijańskiej Europy, w której trwa walka pokoleń, i Azji, w której ludzie żyją bliżej natury. Dzięki temu pewne problemy tam nie istnieją...

Na przykład?

W cywilizowanej Europie seks to tabu. A już kompletnie nie potrafią o nim rozmawiać przedstawiciele różnych pokoleń. W Azji seks jest czymś naturalnym i rozmawia się o nim bardziej swobodnie. Może gdyby Europa otworzyła się na to "azjatyckie myślenie", nie mielibyśmy takiego problemu. Oczywiście, nie pokazuję tego wprost, to raczej poetycka wizja takiej różnicy.

Krytykuje Pani Europę, chwaląc kulturę Azji?

Nie. Bohaterowie sztuki odnajdują w Azji też te negatywne emocje. Tak jak w Europie istnieje tam problem roli kobiety w społeczeństwie i jej praw. Ja staram się o tym powiedzieć poprzez taniec.

Dyskryminacja, rola kobiety, obyczajowe tabu - to socjologia i polityka, nie sztuka.

Nie bawię się w politykowanie. W tak krótkim spektaklu nie da się powiedzieć o wszystkich aspektach tych kultur, dlatego nie osądzam, która jest lepsza. Dotykam pewnych problemów, sygnalizuję je. Nie jest to wycieczka społeczno-krajoznawcza czy przewodnik po folklorze i zwyczajach tych kontynentów.

Jak oceniła Pani, które problemy warte są zaznaczenia?

Nie usiadłam i nie pomyślałam: zrobię spektakl o seksie i nietolerancji, bo to ważne. Oparłam się na moich emocjach, jakie wywołała muzyka przygotowana do spektaklu. To właśnie dźwięki są punktem wyjścia do wszystkiego. Kompozycje Nigela Kennedy'ego, Michała Lorenca czy muzyka Bruno Coulais'a z filmu "Himalaya" to czyste emocje. Wystarczy je ubrać w ruch.

Do współpracy zaprosiła Pani doświadczonych, profesjonalnych tancerzy oraz debiutantów.

Klasycznie wykształceni tancerze często nie potrafią oddać w sposób czytelny emocji, a na tym mi zależało. Oczywiście profesjonaliści - Małgorzata Marcinkowska-Chojnacka, solistka Teatru Wielkiego w Warszawie, Marzena Socha czy aktorzy Capitolu - świetnie sobie z tym zadaniem poradzili. Ale podczas castingu znalazłam kilku młodych, zdolnych ludzi, między innymi Franciszkę Kierc i Aleksandrę Osowicz. Postawiliśmy na nich i dobrze się stało. Mają to "coś", co pozwala im wyrazić emocje. A te w "Eurazji" są najważniejsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji