Artykuły

Impulsywna realistka w Berlinie

- Dość nieoczekiwanie otrzymałam propozycję reprezentowania Polski wśród młodych aktorów z krajów UE. Jestem trochę onieśmielona takim wyborem - zostałam pierwszym polskim kandydatem do programu, zgłoszonym przez wciąż jeszcze młody Polski Instytut Sztuki Filmowej - mówi AGNIESZKA GROCHOWSKA, aktorka Teatru Studio w Warszawie.

Dlaczego wybrała się Pani w podróż z południa na północ?

- To był impuls. Z Łukaszem Karwowskim i Borysem Szycem spotkaliśmy się z zupełnie innego powodu - polsko-amerykańskiego projektu "Expecting Love", z którym, jak wszystko dobrze pójdzie, ruszymy na wiosnę. Rozmawialiśmy o komedii romantycznej, w której mam zagrać główną rolę kobiecą, a Borys wcieli się w przyjaciela bohaterki - geja. Zaczęliśmy nawet próby, ale okazało się, że zdjęcia się opóźnią. Łukasz twierdzi, że w czasie prób zainspirowaliśmy go do nowego pomysłu. Zupełnie oderwanego od miłosnej historii Amerykanina i Polki z "Expecting Love". W dwa tygodnie napisał scenariusz "Południa - północy".

A Pani od razu przyjęła propozycję?

- Spodobał mi się ten projekt. W polskim kinie wciąż niewiele jest ciekawych kobiecych ról. Bohaterki zwykle pełniąrolę asystującą i można odnieść wrażenie, że nadal dominuje na ekranie męska perspektywa. To się ostatnio trochę zmienia, ale zmianie tej towarzyszy ciekawe zjawisko. Jeśli film koncentruje się wokół kobiet, mówi się o kobiecym kinie, a jeśli opowiada o mężczyznach, po prostu o kinie. Kiedy więc przeczytałam scenariusz "Południa - północy", powiedziałam: tak.

I zagrała Pani rolę zupełnie inną niż dotychczas...

- To był jeden z powodów, dla którego tak chętnie przystałam na propozycję Łukasza. Kamera, o wiele bardziej niż scena, wykorzystuje warunki fizyczne aktora. "Łapie je" na zbliżeniach, dlatego dopóki wyglądam, jak wyglądam, nie obrażam" się za dość jednorodne propozycje, jakie dostaję. Ale też kiedy pojawia się szansa zbudowania na ekranie czegoś wbrew warunkom, korzystam z niej. W czasie pracy na planie "Południa

- północy" śmialiśmy się z Borysem, że zamieniono nam role. To ja powinnam zagrać zakonnicę, a Borys człowieka po przejściach.

Dlaczego nie nazywa Pani sprawy po imieniu? Czy filmowa Asia nie była prostytutką?

- Nie jest to wcale jednoznaczne. To raczej dziewczyną, która się potknęła. W momencie, kiedy ją poznajemy, ma za sobą niefortunny rok. Wyjechała z małego miasteczka, żeby spełnić marzenia, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Można w takich warunkach zejść na manowce, choć się tego nie chce.

Grała Pani zmieniona dzięki blond peruce i wyzywającemu strojowi. Lubi Pani kostium?

- Spośród ról, jakie do tej pory w kinie zagrałam, ta była najbardziej charakterystyczna. I, co zabawne, mimo że prywatnie mam zupełnie inny styl, nie miałam problemu z wejściem w ten kostium. Był znakomicie dobrany. Wkładałam go i czułam się jak ktoś zupełnie inny. Kostium bywa dużą podporą. Chciałabym kiedyś zagrać w dużym filmie kostiumowym.

Poniekąd takim filmem jest szwedzka produkcja "Podróż Niny". Czy grana przez Panią tytułowa bohaterka nie wędruje z południa na północ?

- Film przedstawia prawdziwe losy żydowskiej dziewczyny, która przeżyła warszawskie getto i po wojnie wyjechała do Szwecji. Tam zasłużyła się jako naukowiec i lekarz onkolog. Ciekawe byłoby nakręcenie filmu, który zaczynałby się w miejscu, gdzie nasz się kończy. To, co zdarzyło się pierwowzorowi mojej bohaterki, było naprawdę niezwykłe.

Dokąd zaprowadziła Panią "Podróż Niny"?

- To ciekawa sprawa. Film powstawał w Polsce, ale jego życie, zresztą bardzo intensywne, toczy się głównie w Szwecji albo Azji, gdzie z dużym powodzeniem wędruje po różnych festiwalach. W Chinach pojawił się nawet na okładkach filmowych gazet.

Kiedyś powiedziała Pani, że grając w obcym języku, największą trudność sprawia mówienie "między słowami". Co to znaczy?

- Już w szkole teatralnej, kiedy w ramach międzyuczelnianej wymiany wystąpiłam w spektaklu "Romeo i Julia" wystawianym w niemieckim teatrze i grałam w niemieckich filmach - miałam wrażenie, że robiąc to w obcym języku, nawet rozumiejąc sens zdania, nie ma się nad nim pełnej kontroli. Nie wyczuwa się w pełni jego niuansów, emocji czy kontekstu.

Teraz została Pani jedną z aktorskich nadziei europejskiego kina...

- Na razie zaproponowano mi udział w międzynarodowym programie Shooting Stars, promującym młodych aktorów z UE.

Co to dla Pani oznacza?

- Dość nieoczekiwanie otrzymałam propozycję reprezentowania Polski wśród młodych aktorów z krajów UE. Jestem trochę onieśmielona takim wyborem - zostałam pierwszym polskim kandydatem do programu, zgłoszonym przez wciąż jeszcze młody Polski Instytut Sztuki Filmowej. To także prestiżowe wyróżnienie. Shooting Stars daje szansę na zaprezentowanie się na jednym z najważniejszych festiwali. Bez tej pomocy mało którego młodego aktora byłoby stać na przedstawienie się najważniejszym ludziom w branży. Ale jestem realistką. Nie oczekuję, że po tym wyjeździe moje zawodowe życie gwałtownie się zmieni.

Patrząc na Pani doświadczenia, nie trzeba wyjeżdżać z Polski, by występować w zagranicznych produkcjach - tak było przy "Podróży Niny" - czy grać ze światowej klasy twórcami. Jak poznała Pani "Hanię"?

- Przede wszystkim poznałam Janusza Kamińskiego, niezwykłego człowieka i artystę, który osiągnął najwyższy pułap w światowym kinie. Jest przecież uznanym hollywoodzkim operatorem, współpracownikiem Stevena Spielberga. A przy tym zachowuje się bezpośrednio, nie buduje dystansu. Po prostu rozmawiamy, omawiamy zachowanie Oli, młodej mężatki, która wraz z mężem decyduje się wziąć na święta chłopca z domu dziecka, Kacper i jego przyjaciółka Hania zmienią podejście dorosłych bohaterów do życia i do siebie nawzajem.

Nina Einhorn przyjeżdża do Warszawy, by nakręcić film z Pani udziałem. Janusz Kamiński też realizuje obraz w stolicy i angażuje Panią. Debiutowała Pani w "Warszawie" Dariusza Gajewskiego. Dużo jest jej w Pani życiu...

- Bo to bardzo ważne dla mnie miasto. Dorastałam na Grochowie i Ochocie, gdzie chodziłam do ogniska państwa Machulskich, przez jakiś czas mieszkałam przy ul. Wiejskiej, przez moment zajmowałam mieszkanie przy rogu Wiejskiej i Górnośląskiej, a teraz w domu z numeracją niższą o dwa numery powstają zdjęcia do "Hani". Właściwie wróciłam w miejsce, z którym byłam związana przez półtora roku po skończeniu szkoły aktorskiej. To moje miejsca, rewiry. Zupełnie niezwykłe. Latem przy Wiejskiej można spotkać spacerujące jeże... Dobrze się czuję w tych miejscach. Tak samo jak na Saskiej Kępie, gdzie teraz mieszkam.

Czy po zagraniu w "Warszawie" zobaczyła Pani to miasto inaczej?

- Utwierdziłam się w sympatii do niego. Wbrew opiniom przyjezdnych, którym to miejsce wydaje się często nieuporządkowane architektonicznie. Warszawa jest

piękna. I ma charakter. Potwierdza to każdy z filmów, w którym w tym mieście zagrałam.

Konkurs na scenariusz o Powstaniu Warszawskim zorganizowany przez PISF został rozstrzygnięty. Jedną z głównych nagród otrzymał projekt podpisany przez Pani męża Dariusza Gajewskiego oraz Przemysława Nowakowskiego. Zagra Pani w tym filmie?

- Mam nadzieję, że pisząc scenariusz, maż myśli o jakiejś roli dla mnie, ale w takim projekcie mogłabym zagrać i kamienie rzucone na szaniec. Wydarzenia 1944 roku to jeden z tematów, przy którym nie ma się wątpliwości, że warto, a nawet trzeba go podjąć. I opowiedzieć, dopóki żyją jeszcze osoby, które to pamiętają.

A jaką rolę zagra Pani u Agnieszki Holland w serialu "Ekipa"?

- To niewielka rólka, ale z rysem komediowym, co bardzo mnie ucieszyło. Kiedy mi ją zaproponowano, pomyślałam: może ktoś się pomylił i dla mnie jest inna rola, ale Agnieszka Holland stwierdziła, że wierzy w moje poczucie humoru.

"Ekipa" to political fiction. Interesuje się Pani polityką?

- Totalnie mnie bulwersuje. I myślę, że w obecnej sytuacji dobrym pomysłem jest zrobienie takiego serialu jak "Ekipa". To historia z gatunku, co by było, gdyby ludzie zajmujący się polityką byli uczciwi i chcieli dobrze. Chociaż czasami są słabi i źle im wychodzi. Dobrze jest wierzyć, że ta podstawowa dobra wola i uczciwość w nich tkwią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji