Artykuły

Gdańsk. Nowe głosy w Operze Bałtyckiej

Opera Bałtycka prezentuje nowe osobowości sceniczne: Krzysztof Gasz, Kamil Pękala oraz Ewelina Wojciechowska w sobotę [3 lutego] wystąpią na wspólnym koncercie pod tytułem "Uno, dou, tre". - Stanowią oni niezwykłą mieszankę impulsywności, szaleństwa i dystansu wobec własnej pracy i osiągnięć - zapowiada Jerzy Snakowski, kierownik działu promocji POB. Czy będziemy świadkami narodzin gwiazd?

Rozmowa z Krzysztofem Gaszem

Przemysław Rydzewski: Jest Pan nowym głosem Opery Bałtyckiej, co znaczy dla Pana to wyróżnienie?

Krzysztof Gasz, tenor: Jest dla mnie bardzo ważne. Przecież otrzymanie etatu w operze było naszym najważniejszym celem wyznaczonym już w czasie trwania studiów. Można wręcz powiedzieć - wyzwaniem. Udało się, z czego jestem bardzo zadowolony. Najbliższy, sobotni koncert taktować można jako nasz chrzest bojowy, który przechodzi każdy nowy śpiewak w operze.

Ma Pan na swoim koncie udział w wielu przedsięwzięciach muzycznych. Które z nich ceni Pan najbardziej?

- Zdecydowanie debiut na deskach Opery Bałtyckiej, wystąpiłem wówczas jako Stefan w "Strasznym dworze" Stanisława Moniuszki. Cenię sobie także bardzo partię Nadira, w Mozartowskim "Kamieniu filozoficznym", którą wykonywałem w zeszłym roku w ramach obchodów Roku Mozartowskiego w Salzburgu.

Czy "Uno, duo, tre" to wynik dłuższej współpracy z towarzyszącymi Panu na scenie artystami? Czy Państwo wspierają się wzajemnie przy tym przedsięwzięciu?

- O tak! Jesteśmy jedną paczką ze studiów. Naturalną konsekwencją naszej wieloletniej przyjaźni jest to, że się wspieramy i wzajemnie wspomagamy w przygotowaniach do wspólnego występu.

Jakiej muzyki słucha Pan prywatnie?

- Niestety, mam zbyt mało czasu, więc słucham jedynie tego, czego muszę, czyli klasyki. A jak już, to pozostaje mi tylko radio.

* * *

Rozmowa z Kamilem Pękalą

Przemysław Rydzewski: Jest Pan nowym głosem Opery Bałtyckiej, co znaczy dla Pana to wyróżnienie?

Kamil Pękala, baryton: To dla mnie bardzo istotne, przede wszystkim ze względu na fakt, iż jeszcze studiuję. A więc jest to pewien wyraz zaufania dyrektora opery oraz dyrektora artystycznego wobec mej osoby. Dążę zatem do doświadczenia, które dano mi szansę zdobyć. Staram się oczywiście przy tym nie zawieść pokładanych we mnie nadziei.

Jest Pan też laureatem wielu nagród, które z nich ocenia Pan najwyżej?

- Każda nagroda niesie w sobie coś innego, nie oceniam ich zatem w ten sposób. Chodzi bowiem o to, że w pewnym momencie kilka ważnych osób zasiadających akurat w komisji uznało, że mój głos coś znaczy, że podążam w dobrym kierunku. Konkursy przynoszą coraz to nowe wyzwania, to inny, rozwijający rodzaj stresu. Jest bowiem tak, że w momencie, gdy pomylę się w spektaklu, to trwa on dalej, natomiast w konkursie, nawet najmniejsza, techniczna pomyłka może przesądzić o całości występu. Zatem z jednej strony nagrody to taki dopalacz, a z drugiej - drogowskaz, dokąd dalej iść.

Czy nazwa "Uno, duo, tres" to zespół czy też może jednorazowy projekt?

- To przypadkowy, jednorazowy projekt, który zaproponowała nam dyrekcja opery. Zgodziłem się od razu, bo po prostu uwielbiam śpiewać. Początkowo miałem wystąpić tylko z Krzysiem Gaszem, ale bardzo cieszę się, że dołączyła do nas Ewelina Wojciechowska [mezzosopran - przyp. red.] i wystąpimy we trójkę. Dzięki temu będziemy mogli więcej dokonać na scenie, inaczej rozłożyć siły.

Jakiej muzyki słucha Pan prywatnie?

- Słucham dużo muzyki, chyba w pierwszej kolejności jazzu. Niestety, brak czasu zmusza mnie do wyszukiwania coraz ciekawszych pozycji w zawodowo bliskiej mi muzyce poważnej.

Na zdjęciu: Opera Bałtycka w Gdańsku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji