Artykuły

Sosnowiec. 110-lecie Teatru Zagłębia

Bywała tu Gabriela Zapolska, grali Wanda Siemaszkowa i Jan Świderski. Zagłębiowska scena obchodzi 110-lecie.

W 1897 roku na ziemiach polskich kwitło życie teatralne, ale stałe adresy miały tylko nieliczne zespoły, m. in: w Warszawie, Lwowie i Krakowie. Wkrótce przybył jeszcze jeden - w Sosnowcu. I to na pięć lat przed przyznaniem Sosnowcowi praw miejskich!

Nie było to aż tak dziwne; w końcu XIX wieku Zagłębie było silnie rozwijającym się ośrodkiem przemysłowym, w którym wzrastało zapotrzebowanie na kulturę. Często gościły tu sceny dramatyczne, w tamtym czasie - przypomnijmy - prowadzące znacznie ruchliwszy tryb życia niż dziś. Intensywnie rozwijał się ruch amatorski,, którego produkcje, bywało, nie ustępowały nawet spektaklom teatrów zawodowych. Nie było więc rady - budynek teatru musiał powstać, choć budowa przebiegała nie bez komplikacji. Zdjęcia zaświadczają jednak, że był to gmach wyjątkowo reprezentacyjny - 800 miejsc, osiem lóż, nowoczesne ogrzewanie i wentylowanie, a nawet restauracja.

Miał też daleko większe zalety niż elegancki wystrój - przez wiele lat był jedyną w okolicy sceną zawodową z polskim repertuarem, gdyż wybudowany dekadę później teatr w Katowicach, był do roku 1922 teatrem niemieckim.

Uroczysta inauguracja działalności Teatru w Sosnowcu odbyła się 7 lutego 1897 roku. Tego wieczoru dawano "Zemstę" Aleksandra hrabiego Fredry, a dnia następnego "Madame Sans-Gene" Victoriena Sardou. Po 110 latach, 9 lutego 2007, w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu wystawiono właśnie kolejną premierę - "Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego...

Minione lata nie zawsze były tłuste; sosnowiecką scenę nękały kłopoty finansowe, nie oszczędziły jej wojny i kataklizmy, (pożaru nie wyłączając). I choć nie zawsze zespół odnosił sukcesy, to było ich w tej długiej historii nieporównanie więcej niż porażek. Nigdy też od teatru w Sosnowcu nie odwróciła się publiczność! W annałach można znaleźć świadectwa potwierdzające, że pracowały dla tej sceny wielkie osobowości. Bywała tu Gabriela Zapolska, oglądająca inscenizacje swoich sztuk, grała Wanda Siemaszkowa, występował Jan Świderski.

Przynajmniej od ćwierćwiecza Teatr Zagłębia w Sosnowcu znów trzyma wyrównany, dobry poziom. To za sprawą dyrektorów: najpierw Jana Klemensa, a od dziesięciu lat - Adama Kopciuszewskiego. Obydwaj są aktorami, więc znają rzemiosło od podszewki, i obydwaj wyznają zasadę: jedna scena w mieście to obowiązek różnorodnego repertuaru. Współczesny widz może znaleźć w ofercie Teatru Zagłębia każdy gatunek sztuki scenicznej, a przede wszystkim polską i światową klasykę dramaturgii. Wystawianą z szacunkiem dla twórcy i epoki, z dobrymi rolami, oryginalną scenografią. Dopełnieniem oferty są sztuki dla dzieci, komedie i widowiska muzyczne, w Sosnowcu zebrał się bowiem zespół o dużych predyspozycjach wokalnych. I nie jest to bynajmniej okolicznościowa laurka - pochwały potwierdzają recenzje i opinie widzów.

Dziś zespół Teatru Zagłębia liczy prawie trzydziestu aktorów, drugie tyle to ekipa techniczna, bez której tak potężny mechanizm nie mógłby co wieczór funkcjonować. Nie jesteśmy w stanie przedstawić wszystkich, ale wszystkim serdecznie dziękujemy. Za to, że ręce same składają się do oklasków!

* * *

EWA LEŚNIAK, WOJCIECH LEŚNIAK

Pani Dulska nie boi się nawet Szatana

Wojciech Leśniak pracuje w Sosnowcu od 1990 roku, jego żona Ewa krócej, ale oboje zaznaczyli w najnowszej historii tej sceny wyraźny ślad. Ona była Idalią w "Fantazym" i pamiętną Marleną Dietrich w "Edith i Marlene", a przede wszystkim Anielą Dulską, w inscenizacji sztuki G. Zapolskiej. To była trudna rola, w której aktorka - ze znakomitym skutkiem - obnażyła każdy centymetr obłudy i złości, wypełniającej słynną kamieniczniczkę.

Wojciech Leśniak, rok po roku nagradzany kolejnym wyróżnieniem za swoje role, to aktor wyjątkowo wszechstronny. Rozbrajająco śmieszny - każdą farsę podniesie do rangi sztuki, zaskakująco głęboki - każdemu "pokręconemu" bohaterowi doda ludzkiej łagodności. Zagrał we wszystkich niemal wielkich inscenizacjach Teatru Zagłębia - Scurvego w "Szewcach", Chlestakowa w "Rewizorze", Wierszynina w "Trzech siostrach", Orgona w "Świętoszku". Nad wszystkimi tymi rolami góruje jednak największe osiągnięcie Wojciecha Leśniaka - Szatan w "Kordianie". Przebiegły manipulant, wysysający najmniejszą kroplę zła z dobrych intencji, a jednocześnie przerażająco... ludzki. Poniekąd każdy z nas.

ADAM KOPCIUSZEWSKI

Horodniczy? Tylko na scenie!

Zanim Adam Kopciuszewski a został dyrektorem Teatru Zagłębia, był już znanym aktorem i serdecznym kolegą wielu członków tego zespołu. Na pierwszym spotkaniu przemówił więc takimi oto (cytujemy z pamięci) słowy: "Dyrektorem jestem w gabinecie, na scenie działamy w jednej drużynie. Jak coś schrzanię w aktorskiej robocie, macie mnie poprawiać". Poprawiać nie było potrzeby. Wrodzone predyspozycje czynią Adama Kopciuszewskiego motorem każdej komedii, ale prawdziwe sukcesy osiąga on w postaciach skomplikowanych

psychologicznie, w których despotyzm miesza się z niepewnością, zranione uczucie z hucpą, a pogarda dla świata z panicznym lękiem przed odrzuceniem przez innych. Taki był jego Horodniczy w "Rewizorze" Senator w "Dziadach" ale także Król w "Iwonie, księżniczce Burgunda" a nawet Peachum w "Operze za trzy grosze". W opinii wielu recenzentów największą rolą Adama Kopciuszewskiego w ostatnim okresie był jednak Sajetan w "Szewcach" - przejmujące studium rozpadu osobowości.

JOANNA LITWIN-WIDERA I GRZEGORZ WIDERA

Calineczka, co Kordianowi serce zabrała

Ich prywatna historia nie da się od teatru odłączyć, bo jak mówią, na scenie poznali się i pokochali. A ich maleńki synek Werner też już debiutował. Co prawda w art-video Lecha Majewskiego, ale coś to chyba wróży!!!

Joanna Litwin długo grała postacie dzieci - w "Calineczce", w "Przygodach Tomka Sawyera", bo ma filigranową posturę i niewinną twarzyczkę. Ale to pozory, w tej aktorce drzemie ekspresja, która w zestawieniu z łagodnym wyglądem daje piorunującą mieszankę. Taka była Albertynka w "Operetce", Małgorzata w adaptacji powieści Bułhakowa, a nade wszystko podwójna rola Violi i Cezaria w "Wieczorze trzech króli", którą uważa za przełomową w swojej karierze.

Grzegorz Widera ma dorobku kilkanaście ról, jednak dla wielu widzów pozostanie Kordianem z dramatu Słowackiego. Targany niepokojem młody człowiek, tyleż desperat co marzyciel, przypadł publiczności do serca. Ale był też nonszalanckim Zbyszkiem w "Moralności pani Dulskiej", przewrotnym Fiorem w "Operetce", refleksyjnym Poetą w "Weselu".

Na zdjęciu: "Świętoszek", reż. Bogdan Michalik, Teatr Zagłębia, Sosnowiec 2004 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji