Artykuły

Bawmy się do końca

Laco Adamik, znakomity reżyser teatralny i telewizyjny, przygotowuje w Teatrze Wielkim w Łodzi premierę opery "Cyganeria" Giacoma Pucciniego. To druga praca Adamika w tym sezonie na łódzkiej scenie (w listopadzie 2006 wyreżyserował "Carmen"), a jednocześnie jego powrót do Pucciniowskiego dzieła po 30 latach od operowego debiutu. Bo Laco Adamik jako reżyser w operze debiutował właśnie "Cyganerią" i to w Teatrze Wielkim w Łodzi 2 kwietnia 1977 roku. Nową inscenizację zobaczymy już w sobotę i niedzielę.

- Obecna realizacja to diabelska sprawka dyrektora artystycznego "Wielkiego", Kazimierza Kowalskiego, który 30 lat temu śpiewał w mojej pierwszej "Cyganerii" i namówił mnie do ponownej pracy z tym dziełem - mówi reżyser.

Opera Pucciniego jest dziełem szczególnym. Ma 111 lat i od dnia premiery jest jedną z najczęściej wystawianych oper, a już z pewnością - obok "Madame Butterfly" - najchętniej oglądanym dziełem kompozytora. W łódzkim Teatrze Wielkim ostatnią swoją premierę miała ponad 10 lat temu (w 1995 roku) i choć nie była to zachwycająca realizacja, i tak cieszyła się powodzeniem wśród widzów.

Do współpracy nad dziełem Adamik zaprosił znanego dyrygenta - Tadeusza Wojciechowskiego, dyrektora artystycznego Filharmonii Łódzkiej i zaprzyjaźnionego znakomitego scenografa z Czech - Milana Davida. "Cyganeria" wymaga od teatru operowego najmniej czterech znakomitych głosów. Łódzka opera do premiery wystawia czołowych wykonawców: Monikę Cichocką (Mimi), Małgorzatę Kulińską (Musetta), Krzysztofa Marciniaka (Rudolf) i Zenona Kowalskiego (Maurycy). To w ich interpretacji zabrzmią największe hity: "Si, Mi ciamano Mimi", "Che gelida manina" i wspaniały walc Musetty "Quando men vo".

"Cyganeria" sympatię widzów zawdzięcza nie tylko pełnej emocji i namiętności muzyce, ale melodramatycznemu, nacechowanemu wielkimi uczuciami librettu (Luigi Illica i Giuseppe Giacosa wg "La vie de boheme" Henri Murgera). Historia biednej dziewczyny (Mimi), jej wielka miłość do poety (Rudolf), podyktowane zazdrością nieporozumienia, śmiertelna choroba i wreszcie nieunikniona śmierć głównej bohaterki, przynoszą wiele wzruszeń, ale i humoru - jak na artystyczną cyganerię przystało.

Laco Adamik w ciągu 30 lat od debiutu nigdy nie zetknął się w pracy po raz drugi z "Cyganerią", a - jak sam mówi - choć ona się nie zmieniła, to bardzo przez ten czas zmienił się teatr.

- Dziś odchodzimy od małego realizmu, proponując w to miejsce symbol i szerszą metaforę - zapewnia Laco Adamik. - W przedstawieniu publiczność dojrzy wizję godną naszych czasów: dziś artyści "Cyganerii" są trochę sfrustrowani, mają więcej kłopotów i choć również często kierują się dewizą "bawmy się do końca", to spotkanie ze śmiercią zmienia ich życie.

Ostatnia scena opery to prawdziwe arcydzieło. Oto choroba i przerażająco smutne akordy smyczków przecinają nić życia Mimi. Kiedy Puccini znalazł owe "ponure i powolne akordy" i zagrał je na fortepianie, stanął na środku pokoju i płakał jak dziecko. "Zdawało mi się" - pisał - "że jestem świadkiem śmierci stworzonej przez siebie istoty".

Jakie wzruszenia staną się udziałem widzów - przekonamy się podczas premierowych przedstawień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji