Artykuły

Warszawa. Teatr o piekle gejów w epoce AIDS

- Jako Polak jestem bardzo krytyczny wobec swojego społeczeństwa, dlatego nie dziwię się, że w Polsce gej może demonstrować postawy antyhomoseksualne, Żyd być antysemitą - zaś Polak anty-Polakiem - mówi reżyser Krzysztof Warlikowski przed sobotnią premierą w TR Warszawa "Aniołów w Ameryce" Tony'ego Kushnera.

Rz: Wątki homoseksualne pojawiły się już w pana "Oczyszczonych", tytułowy bohater "Wozzecka" miał gejowską biografię, ale nie chciał pan o tym szerzej mówić. Tymczasem zbiorowym bohaterem najnowszego spektaklu "Anioły w Ameryce" jest środowisko homoseksualne. Zdecydował się pan naruszyć kolejne polskie tabu?

Krzysztof Warlikowski: - W moim wypadku i kilku aktorów tabu nie ma, bo jesteśmy częścią polskiego społeczeństwa mającą doświadczenia homoseksualne. Ale przebyłem ciężką drogę: udrękę wmawianej nam choroby, wykorzenienia, traumę rozstań - trudnych tematów, których drążenie w teatrze kosztowało wiele nie tylko mnie, ale i współpracujący ze mną zespół. Choćby koncentrowanie się odbiorców "Oczyszczonych" na homoseksualizmie, będącym tylko jednym z wielu motywów spektaklu. Potwierdziło, jak bardzo była to przemilczana w Polsce kwestia, a tym samym, jak stłamszone jest wciąż społeczeństwo. Ledwie zaczęło oddychać, a już jest ograniczane, zaczadzane. Nie narzekam jednak na nie, mimo że bywa łatwowierne i naiwne. Dla człowieka teatru to nawet dobrze, gdy każdy spektakl dotykający tabu może stać się dla widzów odkryciem. Ostatnio byłem w Rosji. Kiedy chciałem opowiedzieć historię "Aniołów", z widowni dochodziły nerwowe chichoty, które oznaczały, że większość nie wiedziała, kim są mormoni czy drag queen.

Im dalej na wschód, tym tabu trzyma się mocniej?

- Ameryka, która ma blisko wiek trwające doświadczenia dialogu z czarną mniejszością - wciąż uczy się tolerancji. Polskie doświadczenia z mniejszościami są inne. Część Polaków chciała rozmawiać z Żydami, część nie. Nasze społeczeństwo jest bardziej zamknięte od amerykańskiego także ze względu na tradycję polskiego Kościoła. Również komunizm nie pomagał w otwieraniu się na innych. Dlatego Amerykanin i Polak oglądający "Anioły w Ameryce" - to są dwa różne światy. W Polsce bycie gejem czy Żydem polega również na tym, że idąc ulicą można natknąć się na napisy, które obie grupy wysyłają do gazu. Ale patrząc na pracę zespołu aktorskiego, w którego skład wchodzą heteroseksualni i homoseksualni, wydaje mi się, że nie ma między nami aż tak wielkiej przepaści. Mam nadzieję, że w publicznym odbiorze spektakl wywoła właśnie taką refleksję.

Chodzi panu słowa z finału "Aniołów", że "homoseksualiści to też obywatele".

- Myślę o wielu ważnych tematach tego spektaklu - o upadku komunizmu i potrzebie nowej wizji świata, Bogu starotestamentowym czy mormonów, winie i przebaczeniu, ale także o heteroseksualnych i homoseksualnych parach. Występują w jednej przestrzeni, jakby świat nie składał się z większości i mniejszości, lecz był oparty na różnorodności i równowadze. Tak jak społeczeństwo amerykańskie, które ma korzenie murzyńskie, żydowskie, polskie i nikomu to nie przeszkadza.

Czy mówienie o tym wymaga odwagi?

- Wobec części widzów, tej zamkniętej na innych - można się zacząć rumienić. Ale nie czuję lęku, tylko przyjemność poszerzenia tematyki polskiego teatru. To podniecające.

"Anioły" pokazują m.in. problem homoseksualistów zakamuflowanych, ale i takich, którzy z obawy przed rozpoznaniem występują przeciwko swojemu środowisku. Jak pan to skomentuje?

- To jest zjawisko stare jak świat. Jako Polak jestem bardzo krytyczny wobec swojego społeczeństwa, dlatego nie dziwię się, że w Polsce gej może demonstrować postawy antyhomoseksualne, Żyd być antysemitą - zaś Polak anty-Polakiem. Ujawnianie i prezentowanie swoich preferencji jest sprawą indywidualną. Każdy ma inny problem z matką czy ojcem, ze światem czy pozycją społeczną. Trudno generalizować. Ciekawą refleksję miał Maciej Stuhr, który gra postać geja prowadzącego podwójne życie w heteroseksualnym małżeństwie. Opowiadał mi, jak wrócił z teatru do domu, żony, dziecka i pomyślał, co by było, gdyby na świecie heteroseksualni byli w mniejszości. Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie może poszerzyć pole myślenia nas wszystkich.

Ważny wątek "Aniołów" to homoseksualizm a religijność.

- Bohaterowie Kushnera wychowali się w religijnych - żydowskich albo chrześcijańskich - rodzinach i przeżywają związane z tym dylematy. Kushner osadził swój dramat w latach osiemdziesiątych, kiedy powszechne było myślenie o AIDS jako boskiej karze za sodomię. AIDS porównywano do biblijnego trądu, a o homoseksualistach mówiono jak o trędowatych. Myślę, że takie poglądy są bliskie tak zwanemu ludowemu katolicyzmowi. Rozmawialiśmy na ten temat z księdzem Arkadiuszem Nowakiem. Mówił, że większość homoseksualnych nosicieli AIDS czuje się winna. Buntuję się przeciwko takiemu poczuciu. A we Francji działa ruch homoseksualistów, którzy chcą zostać w Kościele.

A jak się ma religijność do seksualności?

- Łączą się ze sobą choćby w Kabale, co przypomniałem w "Dybuku". To jest kwestia rozdzielenia duszy i ciała, nad którą zastanawiali się Grecy, Spinoza czy Schopenhauer. Ale dla nas, wychowanych w duchu polskiego katolicyzmu, jest to problem. Generalnie chrześcijaństwo ma problem z seksualnością, bo sprowadzenie jej wyłącznie do prokreacji jest kłopotliwe dla wielu katolików.

W "Hamlecie" pokazał pan fragmenty drewnianej synagogi z Podlasia. Temat żydowski objawił się w pełni w "Dybuku" i "Krumie", jest też obecny w "Aniołach". Odzywa się w panu żydowski dybuk?

- Nie myślę w ten sposób. Niepokoi mnie tworzenie między judaizmem i chrześcijaństwem antynomii. Nie rozumiem, jak Żydzi mogą wytykać chrześcijanom chrześcijaństwo, a chrześcijanie Żydom - ich żydostwo. Przecież chrześcijaństwo ma żydowskie korzenie. To są bliskie sobie religie.

Czy historia pana dziadka adoptowanego przez chrześcijańską rodzinę ma wpływ na te przemyślenia?

- Myślę, że nie, bo jestem wychowany w rodzinie katolickiej. Zawsze będę się utożsamiał z mniejszościami. I to jest chyba naturalne dla wielu ludzi, bez względu na rodzinne czy inne relacje.

Nie przeszkadzał panu w pracy fakt, że najpierw powstał serial HBO z Alem Pacino, Meryl Streep i Emmą Thompson, znany także w Polsce na DVD?

- Nie. Kiedy wystawiałem Szekspira, też nie myślałem, jak był wcześniej pokazywany. A jeśli mówimy o amerykańskim serialu, należy do tych, które uczą podstaw demokratycznego myślenia. Mógłby wejść do kanonu szkolnych lektur. U nas telewizja publiczna zajmuje się zarabianiem pieniędzy na serialach, które są skończoną głupotą.

Co z pana teatrem w Warszawie, co z panem?

- Prowadziłem rozmowy na ten temat z dyrektorem Jackiem Wekslerem, ale nie porozumiał się z prezydent Gronkiewicz-Waltz i odszedł z ratusza. Po premierze "Aniołów" będę pracował w paryskiej Operze. Co potem, nie wiem. Nie wiem nawet, gdzie podziejemy się z "Aniołami", bo jest problem z wynajmem sali. Rzeczywistość polska jest chaotyczna. Trudno cokolwiek przewidzieć.

***

Krzysztof Warlikowski (1962)

STUDIOWAŁ w krakowskiej PWST, absolwent historii, filozofii i filologii romańskiej UJ. Związany z TR Warszawa (d. Rozmaitości)

UCZEŃ najwybitniejszych inscenizatorów? Petera Brooka, Giorgio Strehlera, Ingmara Bergmana oraz Krystiana Lupy.

SUKCESY w Polsce i na świecie, m.in. na festiwalu awiniońskim i BAM w Nowym Jorku, odniósł spektaklami "Sen nocy letniej", "Hamlet", "Bachantki", "Oczyszczeni", "Dybuk", "Makbet", Krum" nieunikającymi kontrowersji, podejmującymi problemy alienacji i odmienności. W kwietniu wystawi w Operze Paryskiej "Sprawę Makropoulos" Janačka.

***

Deszcz nagród dla telewizyjnej adaptacji

Za "Anioły w Ameryce" Tony Kushner otrzymał m.in. Pulitzera oraz dwie Tony Awards. Serialowa wersja jego sztuki też doczekała się wielu wyróżnień. Pięć Złotych Globów, jedenaście statuetek Emmy - to tylko część kolekcji, którą zgromadziła produkcja HBO. Wydawało się, że dramat Kushnera nie przekłada się na język filmu. A jednak wybitny reżyser Mike Nichols ("Absolwent") znalazł sposób. Przerobił kilkugodzinną opowieść o gejach na sześcioodcinkowy miniserial, łącząc świat realny ze sferą wizji i halucynacji. Zachował rozmach opowieści, a zarazem wydobył jej kameralność, nie wpadając w pułapkę teatralności. Scenariusz napisał sam Tony Kushner, który wcześniej był współscenarzystą "Monachium" Spielberga. Atutem serialu jest wspaniała obsada. W roli prawnika Roya Cohna wystąpił Al Pacino. Stworzył fenomenalny portret zakłamanego, bezwzględnego człowieka, który staje się bezsilny wobec zarażenia wirusem AIDS. Znakomite są kreacje Meryl Streep (zwłaszcza gdy pojawia się w roli Ethel Rosenberg) i Emmy Thompson, jako anioła Ameryki.

HBO obawiała się, jak tę nietuzinkową opowieść odbiorą widzowie. Niepotrzebnie. Po premierze na antenie stacji w grudniu 2003 roku "Anioły w Ameryce" zdobyły międzynarodowe uznanie.

***

Geje w nowych sztukach

"BEZTLENOWCE" VILLQISTA

Historia gejów próbujących wychować dziecko i lesbijek uwikłanych w dramat kalectwa.

COKOLWIEK SIĘ ZDARZY, KOCHAM CIĘ" WOJCIESZKA

Dwie dziewczyny walczą ze swoim uczuciem i nietolerancją innych.

"BÓG NIŻYŃSKI" TOMASZUKA.

Sztuka o tancerzu Niżyńskim, który przygotowuje się do hołdu dla swojego mistrza Diagilewa.

"DOTYK" MODZELEWSKIEGO.

Dialogi żony z mężem, który zdradził ją z mężczyzną, oraz ojca z synem ujawniającym, że jest homoseksualistą.

"SEKSTET" ŻURAWIECKIEGO

Portret wielkomiejskiego środowiska homoseksualnego, w którym nie może się odnaleźć młody chłopak - idealista.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji