Artykuły

Rewia fatalnego smaku i prostackiej publicystyki

"Omyłka" w reż. Wojtka Klemma w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.

W Teatrze Powszechnym w Warszawie wystawiono "Omyłkę" - kolejne bełkotliwe dzieło Pawła Demirskiego.

Premiera "Omyłki" w Teatrze Powszechnym powinna spotkać się z milczeniem. Z dwóch powodów. Po pierwsze, Powszechnemu należy się w tej chwili spokój. Po drugie, jest to przedstawienie tak skandaliczne, że po prostu nie należałoby zaprzątać sobie nim głowy.

Jednak całkowite zmilczenie najnowszego dzieła pana Pawła Demirskiego - któremu w "Dzienniku" kilka razy poświęciliśmy już baczną uwagę - mogłoby sprawić, że wciąż będzie zasypywał teatry swoimi produkcjami.

Poprzednie, wśród nich "Ekshumacja" z wrocławskiego Teatru Polskiego, to przy "Omyłce" prawdziwe arcydzieła, perły sensu, taktu, smaku i artystycznych walorów.

Paweł Demirski jest jemiołą polskiej literatury. Zachowuje się bowiem dokładnie tak samo, jak ten krzaczek: nie mając dość własnego talentu, przysysa się do znanego dzieła literackiego. Wykorzystuje taki utwór do swoich potrzeb i jest "kryty" wobec usłużnych krytyków.

Tu podepnie się pod Różewicza, tam pożyczy tytuł sztuki od Broniewskiego, jak w sławetnym dramacie "Kiedy przyjdą podpalić dom" (ale od siebie doda, to "się nie zdziw"), dla podżyrowania swoich pomysłów użyje nazwiska Adama Mickiewicza. Tym razem żyrantami produkcji pana Demirskiego stali się Bolesław Prus i Maria Konopnicka. Nie oni jedni, bo dla sklecenia nowej sztuki Demirski zapożyczył się u Juliana Tuwima, który zdziwiłby się mocno, że jego słynny "Tomaszów" brzmi jak fragment "Sąsiadów" Jana Tomasza Grossa, "Judith" Hebbla oraz korespondencja Rimbauda, zabrzmiała piosenka Jacka Kaczmarskiego, nie wspominając już o drobnej pożyczce z "Pieśni nad pieśniami".

Ten bigos hultajski na małej scenie Powszechnego jest kompletnym i wprost porażającym bełkotem, w którym pojawia się wątek polskiego antysemityzmu, podniesiony do karykaturalnej n-tej potęgi, tzw. bieżący temat, czyli teczki i lustracja, a wszystko okraszone jest numerami z najgorszych amatorskich kabaretów. Nic nie wynika z tej "Omyłki", a jeśliby ktoś chciał przeczytać coś o przedstawieniu w programie - spotka go sromotny zawód.

Program ów to kilka nalepek z tytułem przedstawienia zapakowanych w torebkę podobną do tych, jakie spotyka się w samolotach - do wykorzystania w chwili słabości.

Zamilczmy o wykonawcach, i tych ze starego Powszechnego, i paru bliżej nieznanych osobach, które nagle pojawiły się na tej scenie, a których wolelibyśmy tam już nie oglądać. Wszytkim tym artystom zrobiono zwyczajną krzywdę i tylko miejmy nadzieję, że krzywda ta nie potrwa długo. Nie można bowiem wróżyć "Omyłce" długiego scenicznego żywota.

Jeśli wspominać ten spektakl, to tylko jako memento. Tak widać miał wyglądać Powszechny w zamysłach Remigiusza Brzyka, byłego już kierownika artystycznego tej sceny. Rewia hucpy, złego smaku i prostackiej publicystyki. Impeachment dyrektora artystycznego i jego pomocnika, do którego doprowadziły prasowe publikacje, był chirurgiczną operacją wycięcia złośliwego nowotworu. Pacjent - czyli Teatr - operację przeżył.

I tylko od jego woli zależy teraz, czy wróci do zdrowia, jak za starych czasów Hubnera, grając wartoścowe przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji