Artykuły

Dekada Teatru Bez Sceny

Nigdy nie miał własnej sceny, kostiumy wiszą w domowej szafie między ubraniami rodziny, a część dekoracji stoi w piwnicy. Prywatny teatr Andrzeja Dopierały obchodzi właśnie dziesiąte urodziny - pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Teatr Bez Sceny nie ma też zaplecza administracyjnego, technicznego, ekspertów od promocji ani zapewnionych stałych dotacji z miasta. Ma za to na koncie osiem przedstawień, tyle samo nominacji do Złotych Masek i pięć zdobytych statuetek. Teatr Bez Sceny ma też dziesięć lat.

Nie miał być pierwotnie teatrem, a jedynie zarejestrowaną firmą z numerem REGON i kontem bankowym. W lutym 1997 roku wystawił swoją pierwszą sztukę - "Pannę Julię" Strindberga. - Sam na pewno bym sobie nie poradził, w pojedynkę ledwo można zrobić monodram, a co dopiero przedstawienie na kilka osób - wspomina Dopierała, etatowy aktor Teatru Śląskiego i inicjator prywatnej sceny w Katowicach. Zaczynali we trójkę, ostatecznie w ośmiu przedstawieniach Teatru Bez Sceny zagrało aż 20 polskich aktorów, od młodych - Huberta Bronickiego czy Olgi Bołądź, przez znane twarze Teatru Śląskiego: Violettę Smolińską, Annę Kadulską, Alinę Chechelską i Jerzego Głybina, po nestorów aktorstwa - Stanisławę Łopuszańską czy Ryszarda Zaorskiego. Zanim Dopierała zaczął sam reżyserować ("Dla Julii", "Wszystkie dni, wszystkie noce", "Noc śpiewa piosenki"), współpracował z Janem Maciejowskim ("Panna Julia" w wersji scenicznej i telewizyjnej), Jackiem Bunschem ("Przemiana" Kafki, "Play Schulz"), Ingmarem Villqistem ("Wernisaż", "Oskar i Ruth"). Scenograficznie z teatrem współpracowali Barbara Zawada, nieżyjąca już Jadwiga Mydlarska-Kowal (Złota Maska za scenografię do "Przemiany"), Tadeusz Smolicki czy Eugen Bednarek - artysta tworzący dziś w Niemczech.

Teatr prywatny to, siłą rzeczy, teatr domowy. - Od zawsze w działaniach wspierały mnie córka i żona Ewa, która przecież była nieraz asystentką scenografa czy reżysera. W naszym domu kostiumy wiszą między ubraniami w szafie. Mnóstwo elementów dekoracji leży w różnych schowkach, nie mówiąc o tych rzeczach, które czekają w kącie na swoją premierę - opowiada Dopierała. Sam mówi o sobie z przymrużeniem oka: "artysta śmietnikowy". Przechowuje wiele rzeczy wyrzuconych, niepotrzebnych, które dopiero czekają na swoje teatralne odkrycie: stoły, krzesła, stare lustra, obrazy, zabawki. Nieraz się już przydawały. - Do sztuki "Dla Julii" potrzebowałem okrągłego, świecącego stołu i właściwie na tydzień przed premierą tego stołu jeszcze nie było. Czekałem, aż go znajdę. Oczywiście, że mogłem go kupić, ale w chwili, gdy się kupi nowy, żal wycinać w nim dziury, skracać mu nogi itp. Szczęśliwie wśród rzeczy wyrzuconych znalazłem taki, który do dziś świeci w przedstawieniu - mówi Dopierała.

Osobna historia wiąże się z indiańskim pióropuszem potrzebnym do spektaklu "Wernisaż". Dopierała z Bednarkiem wyczytali w gazecie, że gdzieś pod Goczałkowicami polscy Indianie prezentują swoje tańce. Pojechali tam i znaleźli ludzi, którzy, jak się okazało, przygotowali kostiumy m.in. dla Kevina Costnera do jego "Tańczącego z wilkami". U nich właśnie kupili pióropusz, który Dopierała nosi w spektaklu.

Mimo licznych przeciwności losu, wiecznego braku pieniędzy i czasu, który trzeba dzielić z etatową pracą w Teatrze Śląskim, Dopierała zrealizował w swoim prywatnym teatrze osiem niezwykłych przedstawień, w tym polskie prapremiery. Teatr Bez Sceny na stałe zaistniał na teatralnej mapie Śląska. Każdy spektakl był innym eksperymentem, wolnym od mód i wymagań artystycznego rynku. Dziś Dopierale marzy się teatralne laboratorium, w którym nikt by się nie spieszył, a premiery nie byłyby obowiązkiem, tylko wynikiem potrzeby i ukoronowaniem pewnego etapu pracy. Po dziesięciu latach gościnnych występów, ostatnio głównie na scenie Korezu, Teatr Bez Sceny szuka lokalu. - Chyba czas, byśmy znaleźli swoje miejsce. Mam świadomość, że np. "Wszystkie dni, wszystkie noce" to nagradzane i piękne przedstawienie, tylko kto je widział? Nie mam możliwości pokazywania tego spektaklu, nie mam miejsca, gdzie mógłbym na stałe wybudować dekoracje na scenie i grać, a nie osiem godzin montować scenę, by potem, zmęczony, grać ponadgodzinny spektakl - mówi Dopierała.

- Chciałbym też, by przyszedł wreszcie taki moment, że mógłbym płacić ludziom za wykonywaną pracę, a nie robić wielu rzeczy sam. Boję się czasem, że jeśli będę całe dnie spędzał na drabinach, to zabraknie mi sił i energii na to, co w teatrze najważniejsze - przyznaje ze smutkiem.

Z okazji dziesięciolecia Teatr Bez Sceny rozpoczął cykl wieczorów jubileuszowych w Korezie, prezentujących jego dokonania teatralne. Teraz na korytarzach Górnośląskiego Centrum Kultury można oglądać wystawę fotografii ze spektakli TBS. Szczegóły na stronie www.teatrbezsceny.pl.

Na zdjęciu: Andrzej Dopierała w spektaklu "Oskar i Ruth", reż. Ingmar Villqist, Teatr Bez Sceny, Katowice 2005 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji